To miała być inna lekcja Zielarstwa niż wszystkie inne. Pierwszy raz czułam strach przed wejściem do klasy, pchając się do szklarni jako ostatnia. Nogi miałam jak z ołowiu, a dłonie z galarty. I to nie dlatego, że nie nauczyłam się na egzamin bądź nie radziłam sobie z roślinkami. Szło mi całkiem nieźle. Ale wtedy szłam tam z sercem w gardle.
Bo wiedziałam, że serce profesora Beery'ego niedługo miało przestać bić.
Miał zostać wyeliminowany.
Od początku wiedziałam za dużo o Śmierci. Aż w końcu Ona dowiedziała się wszystkiego o mnie. Oraz o moich bliskich.
Z początku nie sądziłam, że w ogóle odważę się na niego spojrzeć. Bo wtedy tam był, ale już niedługo miał zniknąć. I ja o tym wiedziałam. Mogłabym temu zapobiec, gdybym chciała. A choć chciałam, tak nie mogłam. Wtedy sprowadziłabym problemy na Regulusa oraz siebie. Wyszłoby na jaw, co chłopak ukrywał pod rękawem, o czym doskonale wiedziałam i że wcale nie byliśmy w sobie tacy zakochani, jak wszyscy myśleli. Życie Regulusa już wystarczająco dało mu po dupie, aby ostatecznie skończyło się w Azkabanie. Ciężko zniosłam aresztowanie Augustusa. Kolejny raz mogłabym się już nie podnieść.
Po prostu... już jeden fragment serca pozwoliłam zamknąć za kratami. Następny, choć był on dość świeży i niepewny, nie zamierzałam tak łatwo oddać.
Jednak po wejściu do szklarni od razu go zobaczyłam. Profesor Beery był taki radosny. Tak szeroko uśmiechnięty, równocześnie w tym szczery. Ubrany jak zwykle w swoje gogle ochronne, nasunięte na czoło, oraz w jedne z wielu brązowych ogrodniczek, gdzie w licznych kieszeniach mieszkały kwiatki czy małe żyjątka. Kiedyś dostał za to solidny opierdal, gdy podczas obiadu z kapelusza McGonagall zaczął dyndać pająk na swojej nici. Nauczyciel Zielarstwa powiedział wtedy, że chciał się tylko z nią przywitać.
Być może profesor Beery lubił babrać się w ziemi, ale było za wcześnie, aby go w niej zakopać. W końcu wciąż nie spełnił swoich marzeń aktorskich, o których tak często nam mówił.
Tyle że w naszym świecie nie było miejsca na spełnianie marzeń. Ryzykowne było samo ich posiadanie.
— Dzisiaj pracujemy w parach! — moje rozmyślania uciął krzyk profesora. — Znajdźcie sobie parę i... panie Longbottom, para nie oznacza, że od razu trzeba się dotykać. Proszę zostawić pannę Fortescue w spokoju.
— A jeśli dam panu kwiatka, to pozwoli nam pan iść za doniczkę?
— Choćbyś mi dał złoty kamień, nie pozwolę ci nigdzie iść. Oh! Była taka piosenka! Dałem ci kamień z wielką mendą... ojej, jak to leciało... no bo kwiaty szybko więdną... tariririra — zanucił Beery. — Pa-ry, czy ja niewyraźnie mówię? Trójkąty sobie wybierajcie poza moją szklarnią. PARY!...
W szklarni wybuchł harmider. Wszyscy latali z kąta do kąta, krzyczeli i wykłócali się o tych mądrych, by ci mogli odwalić całą robotę. Ja na szczęście miałam swoją parę od pierwszego roku, gdzie obie grałyśmy rolę debili.
— To co? Uczynisz mi ten zaszczyt i... — urwałam, kiedy obok siebie nie dostrzegłam Nancy. Zmarszczyłam brwi. Przecież przed chwilą tam stała. — A ciebie gdzie znów wcięło? — westchnęłam.
Wcale nie musiałam jej długo szukać. Już po dwóch sekundach dostrzegłam jej blond czuprynę w miejscu, gdzie zwyczajowo zajmowałyśmy wspólnie. Tym jednak razem zamiast mnie obok blondyny siedział James Potter, który patrzył na mnie zza swoich krzywych pingli i szczerzył się głupio. Zza niego Nancy posyłała mi spojrzenie zbitego psidwaka.
— Zgubiłeś się, chłopcze? — skrzyżowałam ręce przy piersi. Chyba wyglądałam tak groźniej.
— Zgadza się, ukradłem. Ale niczego nie żałuję! — tupnął butnie, gdy zmrużyłam na niego oczy. — Trzeba było pilnować. Dzisiaj to ja pracuję z Nancy.

CZYTASZ
Taniec Śmierci • Regulus Black HP
FanfictionCzujesz to deptanie po palcach i ten zimny oddech na policzku? To śmierć. Prowadzi nas na parkiecie, tuląc w ciasnym tańcu. Nikt nie wie, które z nas pomyli krok i potknie się jako pierwszy. Obyśmy to nie byli my. A teraz muzyka! • harry potter - ER...