a/n: na dobranoc
●●●
— Wesołych Świąt, śpiąca świnko!
Moja kołdra zniknęła, z nią całujące moją skórę ciepło, a w uszach aż coś mi pękło od tego skowytu kojota. Poczuwszy w sobie potwora, który mógłby rozłupać orzecha dwoma palcami, zaczęłam mrugać oczami, aby pozbyć się resztek snu. Już i tak sny o słoniach skaczących na trąbach miały do mnie nie wrócić.
Gdy już świat stanął na nogach, przed oczami wyskoczyła mi wyszczerzona twarz Nancy.
— Jesteś moim koszmarem — burknęłam.
— Wcale nie. Jestem twoimi oczami, prawą ręką, lewą w sumie też, czasem pięścią oraz mózgiem przede wszystkim.
— Oraz męczydupą.
Wtedy Nancy znudziło się moje ociąganie i siłą wywlokła mnie z łóżka. Stojąc w samych majtkach oraz koszulce Syriusza z tymi jego klaunami, których darcia ryja często słucha, a którą kiedyś mu ukradłam, mając na głowie szambo z włosów, w buzi stado śmierdzących zębów, a z myśli dalej ciapkę, popatrzyłam na Nancy. W pełni ubraną i gotową na nowy dzień.
— Daj mi jeden powód, aby nie udusić cię poduszką — fuknęłam. Chciałam spać.
Blondynka uśmiechnęła się przebiegle.
— Mam dla ciebie prezent.
W głowie zapaliła mi się lampka.
— Okej, niezły początek. Ale twoje życie zależy teraz od tego, co to jest.
Nancy parsknęła, po czym wyciągnęła ręce zza pleców. Moje oczy z pewnością rozbłysły na widok pudełka wielkości tłuczka od qudditcha. Dzieciak wewnątrz mnie z podekscytowaniem przyjął prezent i zaczął go oglądać, obracając go w palcach tak delikatnie, jakby to był kruchy płatek śniegu.
— Właściwie jest ode mnie i od Archiego. Pomyśleliśmy, że skoro tyle się ostatnio u ciebie dzieje, a twój staroć zepsuł Timon, to przydałby ci się nowy. Ten nie robi żywych zdjęć, ale takie martwe też są spoko. Czasem wyrażają jeszcze więcej.
Mogłoby się wydawać, że w ogóle jej nie słuchałam, gdy przyglądałam się aparatowi. I trochę tak też było. Był brązowy, jednak z czarnym obiektywem. Na prawej ściance znajdowała się korba do przesuwania kliszy, a na lewej były wyżłobione moje inicjały. Całości dodawały uroku naklejki w kształcie listków, poprzyklejane gdzie popadnie.
Uwielbiałam uwieczniać wyjątkowe chwile na kliszy, gdyż wtedy zostawały ze mną na dłużej. Pamięć bywała dziurawa. Czasem wspomnienie ginęło w odmętach naszej świadomości i po prostu zapominaliśmy, że kiedykolwiek je zgubiliśmy. Za to klisza była dowodem na istnienie tego wspomnienia. Tego, że naprawdę się wydarzyło. Zawsze, kiedy zaglądałam w swoje klisze, wspomnienia zalewały mnie niczym tęczowy strumień.
Mój stary aparat rozmontował Timon, jednocześnie gubiąc części, przez co nie dało się go już złożyć z powrotem. Przez długi czas nie robiłam więc żadnych zdjęć. A teraz wreszcie mogłam do tego wrócić.
Pierwsze co mi przemknęło przez myśl, to żeby cyknąć zdjęcie zamyślonemu Regulusowi.
— Ja chciałam do was wysłać sowy z prezentami bliżej świąt — wyjaśniłam, czując się nieco głupio, że nie byłam przygotowana.
— Nie wracam do domu na święta.
Zaskoczona poderwałam głowę do góry. Kości w karku zgrzytnęły mi jak zardzewiałe zęby, ale olałam to całkowicie. Widząc moją minę, Nancy wzruszyła ramionami.
![](https://img.wattpad.com/cover/288620239-288-k463891.jpg)
CZYTASZ
Taniec Śmierci • Regulus Black HP
FanfictionCzujesz to deptanie po palcach i ten zimny oddech na policzku? To śmierć. Prowadzi nas na parkiecie, tuląc w ciasnym tańcu. Nikt nie wie, które z nas pomyli krok i potknie się jako pierwszy. Obyśmy to nie byli my. A teraz muzyka! • harry potter - ER...