06 | Impreza u Ślizgonów

2K 128 206
                                    

— Jeszcze raz. Gdzie?

— Do pokoju wspólnego Slytherinu.

— Aha. Czyli to nie ja jestem głucha, tylko ty pojebana!

Kolejny raz przewróciłam oczami. Choć Nancy narzekała tak już którąś godzinę, to i tak stała w łazience przed lustrem, zakładając swoje srebrne kolczyki. Nie podobał się jej pomysł zaproponowany mi kilka dni wcześniej przez Evana Rosiera. Wyczuwała w tym, jak to ona powiedziała, smród podstępu przygotowany przez nadziane padalce. Jednak jako przyszła reporterka nie zamierzała sobie odpuścić wejścia do paszczy węża. Jak to mawiała jej mama - aby znaleźć perełkę, trzeba czasem było zagłębić się po pachy w gównie trolla.

Ja okupowałam toaletkę w pokoju. Opalona dziewczyna z lustra, której hebanowe włosy lały się wodospadem od jej głowy po piersi spoglądała na mnie z niechęcią. W jej czekoladowych oczach wybijała się odraza do samej siebie. Bo najpierw wpakowała się w bagno, potem zgodziła się na imprezę w siedlisku żmij, a na koniec jeszcze się dla nich wypindrzyła! Niby to była tylko prosta, granatowa sukienka, która potrzebowała mojego półgodzinnego stania przed szafą.

Brzydziłam się dziewczyny z lustra, która była mną.

— Idiotka — szepnęłam.

— Wiesz, że twoje lustrzane ja cię obraża?

Pandora Nightingale siedziała na łóżku ze swoim bulgoczącym kociołkiem przed sobą oraz fretką Timonem na ramieniu. Doskonale widziałam ją w kącie lustra, więc nawet nie musiałam się odwracać. Jej będące zawiązane w niechlujnym koku słoneczne loki i tak z niego wyłaziły, przez co opadały na szerokie - jakby wiecznie przerażone - błękitne oczy.

Lubiłam ją. Była jedną z niewielu osób, dla której kolejny dzień był następną przygodą do przeżycia, a nie krokiem ku śmierci.

Nim zdążyłam się odezwać, wyręczyła mnie w tym Nancy wchodząca do pokoju.

— Ma powód — burknęła. — Ślizgoni! Rowena się musi w grobie przewracać.

— Podobno sama miała romans ze Slytherinem — przypomniałam jej.

— I jak skończyła? Zrobiła fikoła przez barierkę wieży Ravenclawu, gdy ten gad ją zostawił! A tylko przedstaw mi jakiegoś w zielonej szacie, to tak cię pasem po dupie zleje, że ci się odechce amorów!

Nancy naprawdę przesadzała. Ślizgoni mogli się cieszyć złą sławą, ale z pewnością nie wszyscy od razu byli praktykantami czarnej magii i sługami Voldemorta, tak jak to szeptały o nich ściany Hogwartu.

Choć niestety, my szłyśmy na spotkanie, gdzie większość to byli właśnie tacy Ślizgoni.

Wtem drzwi dormitorium otworzyły się, przez które do środka weszła czwarta i zarazem ostatnia jego domowniczka. Clara Morris zatrzymała się w pół kroku na środku pokoju, gdy dostrzegła mnie oraz Nancy. Od razu omiotła nas oceniającym spojrzeniem piwnych tęczówek.

— Wybieracie się gdzieś? — spytała piskliwie.

Na jej pytanie Nancy ponownie zgromiła mnie wzrokiem. Zignorowałam ją, zapinając na nadgarstku bransoletkę z przywieszką psiej łapy. Był to prezent od Syriusza na moje ostatnie urodziny. Miałam w planach dorobić sobie jeszcze księżyc, serek i złotego znicza, odpowiednio dla Remusa, Petera oraz Jamesa, ale ciągle mi to umykało z głowy.

— Na imprezę — odparłam krótko.

Lepiej, żeby szatynka nie wiedziała za dużo. Być może pachniała karmelem i miała słodki głosik, ale to ona pierwsza sięgała po różdżkę, gdy ktoś popchnął ją na korytarzu.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz