23 | Wąsy z czekolady

2K 110 296
                                    

a/n: WSPANIAŁYCH WAKACJI DZIECIAKI

powiem wam, że bardzo lubię ten rozdział

●●●

REGULUS

— Czemu tak szczerzysz tą mordę?

Evan na moje pytanie wyszczerzył się jeszcze szerzej. Skrzyżowałem ramiona na torsie i stanąłem obok jego łóżka, na którym rozwalił się ten kretyn, zaraz po przeszukaniu dormitorium, w którym nie znalazłem żadnych narkotyków. Cokolwiek ćpał, musiał wciągnąć nosem również opakowanie.

— Musi być powód, abym się cieszył?

— Przez dwa miesiące będziesz zeskrobywał obcą ślinę z talerzy. Na twoim miejscu poszedłbym i udławił się szczotką do kibla.

— Cóż... nie jesteś na moim miejscu, ale wciąż to możesz zrobić. Menda z wozu, światu lżej — wzruszył beztrosko ramionami, po czym opadł z powrotem na poduszki.

Zirytowany zacisnąłem palce na ramionach. Wkurzało mnie, że pozwoliłem sobie wybuchnąć przed Rookwood i pokazać, jak słaby w środku byłem, bo tak bardzo martwiłem się o tego idiotę, a on co? Głupio się cieszył! Jakby wszystkie klepki mu się poodklejały. Nie wiedziałem, czy to Dumbledore z McGonagall zabrali oryginał i dali mi słabą podróbkę, czy to ta blondyna tak mu sprała mózg, ale nie podobało mi się to.

Bo wychodziło na to, że Willow Rookwood o tym, jak złamanym badziewiem byłem pod skórą, dowiedziała się całkowicie niepotrzebnie.

— Na serio, powiedz mi co wziąłeś — powtórzyłem swoje pytanie sprzed minuty. — Zaraz stąd wyjdę i twoja szansa na odtrutkę przepadnie. Czeka cię zjazd.

Chłopak przewrócił oczami i pokręcił rozbawiony głową. Znowu podniósł się na łokciach, więc był nieco bliżej mnie. Jednak w tych jego czarnych oczach widziałem tyle, co Avery miał pod czachą. Czyli nic.

— Reg, ty chyba nie rozumiesz — uniosłem brew. Przecież wyraźnie mu to powiedziałem. — Ja nie mam zwyczajnego szlabanu. Ja mam szlaban z Nancy Bones.

Odczekałem chwilę, ale nie doczekałem się puenty.

— Czekamy na fajerwerki? — sarknąłem, gdy nie kontynuował.

— Cholera, zrozum to! — z westchnięciem opadł na materac. Rozmarzony uśmiech rozlał mu się po ryju. — Chyba trafiła mnie strzała kupidyna — znów westchnął.

— Mnie powoli trafia kurwica, więc przejdź do sedna.

— Nie ma sedna, kurwa. Pierwszy raz jakaś laska zawróciła mi w głowie. Ja sam jestem zagubiony! Chcesz mnie odnaleźć?

Nieco mnie tym zaskoczył. Zasadą świata było, że to Evan Rosier zawracał dziewczynom w głowach, a nie na odwrót. Były nazbyt łatwe, a chłopak zwyczajnie lubił się zabawić i dość często się nudził. Potrafił oczarować każdą. Wystarczyło, że zatrzepotał kilka razy rzęsami i uśmiechnął się w ten swój evanowy sposób, po czym otworzył na chwilę gębę, a już najtwardsze serce było jego. Był wyśmienitym manipulatorem z ładną buźką.

Nawet Rookwood patrzyła na niego błyszczącymi się oczami. Nie, żebym bardzo się przyglądał. Po prostu to kłuło w oczy.

Wracając, to Evan Rosier najpierw podbijał żeńskie serca, a potem je łamał jak wykałaczki między palcami. I jeśli miałem Syriusza za kobieciarza, to mój przyjaciel był jego ekskluzywną wersją.

To dlatego nie potrafiłem uwierzyć w to, że to właśnie Evan mógłby wpaść po uszy przez jakąś laskę. To się nawet kupy nie trzymało!

— Jaja sobie robisz — parsknąłem.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz