21 | List od teściowej

2.1K 111 430
                                    

a/n: hej. zaliczyłam kolejny rok liceum i wreszcie mogę z czystym sumieniem jebać szkołę i być tutaj dla was.

rellie wraca. zapraszam do długiego rozdziału.

●●●

Grudzień. Miesiąc pierwszych śniegów, krótszych dni, świątecznego pyłu oraz wieczorów z książką, puchatym kocykiem i gorącą czekoladą.

A także szkolnego zapierdolu, jeśli planowało się zaliczyć semestr.

Było po lekcjach, a my znajdowaliśmy się w bibliotece. To znaczy ja, Remus, Lily oraz Archie. Było to jedno z niewielu miejsc w Hogwarcie, gdzie mogłam wsłuchać się we własne myśli i je poukładać. Pani Pince pilnowała porządku oraz tego, aby nikt nie darł japy. Shhhhh! Książki również milczały. Słońce wlewało się do pomieszczenia oknami i tańczyło z kurzem między regałami, ale w odpędzaniu mroku i tak trzeba było wspomóc się latarenkami.

Wszyscy tamtego dnia gdzieś się zapodziali. Nancy i James na zmianę okupywali stadion, trenując do meczu quidditcha pomiędzy naszymi domami, mającego się odbyć wieczorem. Syriusz odbębniał szlaban. Nie wiedziałam nic o Peterze, ale celowałam w kuchnię. Przypadkiem natknęłam się nawet na Evana i Avery'ego, z którymi coraz bardziej lubiłam spędzać czas. Jednak oni także mnie olali, tłumacząc, że Regulus znów bawił się z nimi w chowanego i musieli go znaleźć. Avery krzyczał na cały korytarz, że Evan zgubił ich dziecko i zaczepiał każdego, czy czasem nie widzieli wiecznie nadąsanego smutasa. Przez krótką chwilę miałam nawet myśli, aby im pomóc. Przeczuwałam, gdzie Black mógł się zaszyć. Szybko jednak wybiłam z głowy ten pomysł. Nie ufałam swojemu ciału, gdy on był w pobliżu. Nogi mi cierpły na samo wspomnienie tych pieprzonych loczków.

Z nudów postanowiłam więc wykorzystać atmosferę zbudowaną przez bibliotekę na naukę piosenki, którą miałam zaśpiewać w ostatni dzień przed przerwą świąteczną. Nuciłam cicho melodię i w myślach dośpiewywałam słowa. Lily i Remus byli tam jako pierwsi, co mnie ani trochę nie zdziwiło, bo praktycznie tam mieszkali. Czytali książki. Jednak widok Archiego Brooksa wyłaniającego się zza rogu, który w rękach niósł tak wielki stos książek, że aż smyrał go pod nosem, wbił mnie w podłogę. Okazało się, że ma dużo poprawek i że zgodził się przyjść tam z Evans.

Rozumiesz, Merlinie? On tam kurwa przyszedł. DOBROWOLNIE!

Ja jednak dalej sądziłam, że po prostu wszedł do biblioteki przypadkiem i nie potrafił z niej już wyjść, bo zgubił drzwi.

Szok że nie dostał oczopląsu od tych wszystkich książek.

— Okej. Uczę się. Łatwizna.

W tym samym momencie Archie otworzył książkę na losowej stronie, kładąc ją płasko na stole. Przez chwilę gapił się tępo w sam środek kartki. Zdążyłam wymienić z Remusem rozbawione spojrzenia, zanim Puchon westchnął jak osioł z depresją i zjechał w dół po krześle.

— Cofam to. Nauka jest trudna i bezsensu. To jak guma przyklejona do buta. Mózg mnie już boli, chcę odpocząć. Po chuj ja kontynuuję Zaklęcia? Zależy mi na tym? Nie. Z tego wszystkiego zrobiłem się głodny. I chcę soczku — marudził jak bachor. Powoli zaczynała mi drgać powieka.

— Szesnaście lat temu twoim starym pękła guma — syknęłam znad nut. — To nie nauka jest trudna. Po prostu ty jesteś tępy — dodałam. Przy tym ani razu nie oderwałam wzorku od pięciolinii. Byłam tak zirytowana, że w moich oczach wydawała się krzywa.

Gdzieś obok Lily wciągnęła gwałtownie powietrze przez nos, ale nic nie powiedziała. Remus odkrząknął. Za książką Azjatyckie antidota przeciw truciznom próbował ukryć uśmiech, wywołany moimi słowami.

Taniec Śmierci • Regulus Black HPOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz