Wróciłam

5K 108 41
                                    



Wyjrzałam przez okno w momencie kiedy przejeżdżaliśmy obok tabliczki witającej w Outer Banks. Czy się cieszyłam? Sama nie wiem. Ostatni raz byłam tutaj trzy lata temu, wtedy wszystko wyglądało inaczej. Moimi jednymi przyjaciółmi byli Kiara i Topper, ale kiedy wyjechaliśmy z miasta nasz kontakt automatycznie się urwał. Poza tym zawsze czułam się tutaj jak intruz, jakbym nie pasowała do tego miasta, a ono nie pasowało do mnie.

Przejeżdżaliśmy przez kolejne ulice miasta, aż w końcu znaleźliśmy się w ósemce. Nasz dom, w którym kiedyś mieszkaliśmy znajdował się w najbogatszej dzielnicy wyspy. Był piękny. Cały biały, z ogromnym podjazdem, wielkim zadbanym ogrodem, dużym basenem i nawet drewnianym prywatnym pomostem. Jednak mimo tego wszystkiego co oferował nie lubiłam tego go. Wspomnienia wierzące się z tym miejscem były dla mnie nie do zniesienia.

- Wysiadaj Gina- z rozmyślania wyrwał mnie mój brat i otworzył mi drzwi, po czym wepchnął mi do ręki jedną z toreb którą od razu chwyciłam.

Mój brat był bardzo przystojny, naprawdę. Wysoki brunet z ciemnymi oczami i zabójczym uśmiechem, na dodatek z dużym poczuciem humoru. Niestety był głupi jak but i zawsze robił mi na złość. Byłam jego młodszą siostrą, o którą mimo wszytko czasami dbał bo uważał za głupią, małą naiwną dziewczynkę. Nienawidziłam w nim tego.

- Idź do swojego pokoju, później idziemy na kolacje.- powiedział mój tata otwierając drzwi wejściowe. Ja przytaknęłam jedynie głową i biorąc w wolną rękę jeszcze jedną torbę zaczęłam kierować się w stronę mojego pokoju. Weszłam po dużych, dębowych, drewnianych schodach na piętro i otworzyłam ostatnie drzwi po prawej. Pokój był dosyć spory. Miałam tutaj duże drewniane łóżko z baldachimem, toaletkę z dużym lustrem, małą garderobę, własną łazienkę z prysznicem i wanną, jasną kanapę, balkonik i to co najważniejsze czyli klimę.
Położyłam torby na podłodze i pierwsze co zrobiłam to wzięłam szybki zimny prysznic. Byłam po bardzo długiej podróży i to było teraz jednym czego chciałam.

Kiedy wyszłam z kabiny owinęłam się ręcznikiem, umyłam zęby. Weszłam z powrotem do pokoju i wyjęłam z walizki, którą ktoś postawił pod moimi drzwiami, czarną zwiewną sukienkę na ramiączkach, do tego dobrałam czarne koturny i zgarnęłam jeszcze kosmetyczkę.
Ubrałam się w uszykowane ubrania i zabrałam się za robienie lekkiego makijażu. Nawet nie wiem kiedy zaczęło robić się ciemno a zegar pokazywał już godzinę 20:23. Szybko dokończyłam szykownie i gotowa zeszłam na dół gdzie czekał już brat, tata i jego nowa dziewczyna, nienawidziłam jej z całego serca, znali się niecałe cztery miesiące a już zaproponował jej przeprowadzkę i zajęcie miejsca naszej mamy, za która swoją drogą bardzo tęskniłam. Kiedy miałam niecałe jedenaście lat umarła zostawiajac mnie i brata praktycznie samych, bo dla taty zawsze najważniejsze były interesy. Ale nie lubię o tym rozmawiać i szczerze nawet nikomu nigdy nie zwierzałam sie z tego, co tak naprawdę się stało i co czuję, a prawda jest taka że nadal nie mogłam sie z tym pogodzić.

- Wreszcie zeszła.- powiedział zniecierpliwiony brat i poprawił kołnierzyk.- Ile można się szykować gwiazdo?

- Mówisz to jakbyś sam nie układał włosów pół godziny.- powiedziałam i pokazałam mu środkowy palec.- Co i tak zbyt wiele nie daje

- Zamknij się idotko- warknął.

- Ej ej, bez kłótni.- powstrzymał nas tata który nienawidził naszych małych sprzeczek

- Chodźmy, zaraz minie nam rezerwacja.- odezwała się zniecierpliwiona Susan. Ughhhh jak ja jej nie lubiłam.

Wszyscy wyszliśmy z domu i wsiedliśmy do czarnego mercedesa taty. Dobrze wiedziałam gdzie jedziemy i nie podobało mi się to. Nie lubiłam tej restauracji, była sztywna, nudna i dostępna wyłącznie na grubych ryb.
Chciałam porozmawiać z kimkolwiek, ale Scott siedział z twarzą w telefonie, tata i tak napewno nie za bardzo chciałby o czymkolwiek ze mną rozmawiać, a Susan chyba nie była w humorze. Z resztą i tak nasza rozmowa pewnie skończyłaby się kolejną kłótnią. Wzięłam więc telefon do ręki i po dłuższej chwili namysłu napisałam do Kie, że wróciłam do miasta, nie wiem nawet czy jeszcze mnie pamięta ale w sumie co mi szkodzi?

Kiedy zajechaliśmy i zaparkowaliśmy na parkingu kolejne wspomnienia zaczęły wracać. Przypomniałam sobie jak kiedyś z Topper'em przychodziliśmy tutaj i próbowaliśmy zamawiać drinki z alkoholem.

- Nie narób nam wstydu Gino- zwrócił się w moją stronę Scott i lekko mnie szturchnął.

- Z tobą obok będzie ciężko.- uśmiechnęłam się chamsko i otworzyłam drzwi wejściowe.

- Dobry wieczór, mogę prosić o nazwisko?- zapytał kelner i szeroko się uśmiechnął.

- Anderson.- odpowiedział poważnie tata a chłopak sprawdzając coś na ekranie tabletu zaprowadził nas do stolika. Był duży i znajdował się tuż przy oknie z widokiem na plaże i ocean.

Chłopak podał nam menu i mówiąc, że zaraz wróci odszedł w stronę innego stolika. Bez czytania całej karty od razu wybrałam makaron z krewetkami. Zawsze kiedy tutaj byłam brałam dokładnie to samo.
Po chwili kiedy wszyscy jeszcze byli pogrążeni w czytaniu i zastanawianiu się co wziąć tym razem. Wyjęłam telefon z torebki sprawdzając czy dostałam wiadomość zwrotną od dziewczyny. Niestety tak jak myślałam nawet nie odczytała. Super.

Zaczęłam się denerwować, kilka dni temu zaczęły się wakacje, co jeżeli przez całe dwa miesiące będę siedzieć w domu bez żadnego znajomego? Nie jestem dobra w zawieraniu nowych znajomości, tym bardziej że ta wsypa jest mała i każdy, każdego zna. Jestem pewna, że nikt nie będzie chciał poznawać nowej dziewczyny i spędzać z nią czasu, kiedy wokół mają mnóstwo innych znajomych.

- Wybrali już państwo?- zapytał kelner i wziął do ręki mały notesik.

- Tak, dla mnie będzie stek, tylko, że ma być średnio wysmażony i do tego woda.- powedzial mój tata niezbyt miło i oddał mu kartę.

Nienawidziłam tego, jak traktował klasę niższą i płotki. Miał je za nic, zawsze uważał się za najlepszego i że nikt nie jest w stanie z nim konkurować. Dlatego taka mała wyspa jak Outer Banks była dla niego rajem na ziemi. Nie było tutaj tylu ludzi tak bogatych jak on, może jedynie Cameronowie, z którymi odkąd pamietam prześcigali się o tytuł króla i Pana wyspy. Dla mnie było to trochę krępujące i ośmieszające, bo mimo że każdy miał do nas szacunek ja czułam się jakbym była nietykalna, każdy obchodził się ze mną jak z porcelanową lalką, a płotki czuły do mnie coraz większy wstręt, czego naprawdę nie chciałam, bo zawsze czułam, że lepiej dogaduję się z nimi niż z grubymi rybami które w porównaniu do nich były gburowate i sztywne jak lokal, w którym teraz się znajdujemy. Jedyne co ich obchodziło to tytuł na wyspie, jaką nową koszulkę sobie kupić i o jaką motorówkę poprosić rodziców na urodziny żeby inni mogli im zazdrościć.

- Dla mnie makaron z krewetkami.- powiedziałam w miarę miło i się uśmiechnęłam, chłopak chyba to zauważył i również się uśmiechnął. Po mnie swoje zamówienie założył jeszcze mój brat i Susan, a po niecałych piętnastu minutach wszyscy zajadaliśmh się już swoimi daniami.

- Jutro jadę zapisać się na golfa.- powiedział Scott.

- To super, a ty nie chcesz?- zapytał tata patrząc prosto na mnie.

- Nie.- odpowiedziałam krótko wkładając kolejny kawałek jedzenia do ust. Nie przepadałam za golfem. Moja jedyna próba na nauczenie się tego sportu, skończyła się tym że jakiś starszy bogaty pan dostał ode mnie w głowę. Poza tym nie widziałam w tym żadnej frajdy, o wiele bardziej wolałam serfować, grać w koszykówkę, pływać czy już nawet biegać.

- A masz jakieś plany na jutro?

- Nie, narazie nie. Może trochę pozwiedzam.

- Może skontaktuj się z Topper'em, pamiętam że to fajny i mądry chłopak.- zaproponował ojciec. Racja zawsze go lubił, tak samo jak on mojego tatę.- A może Scott weźmie cię ze swoimi kolegami gdzieś, co?

Prawie zakrztusiłam się jedzeniem tak samo jak mój brat. Oby dwoje wiedzieliśmy, że to skończyło by sie wielką katastrofą tym bardziej, że nie mam zbyt dobrych stosunków z jego kolegami. Jedyną osobą będącą grubą ryba, z którą miałam dobry kontakt był właśnie Topper, inni mnie nienawidzili i zawsze się ze mnie śmiali. Naprawdę nie wiem czemu. Chociaż może wiem. Kiedyś rządziłam tym miastem, dopóki pieprzony Rafe Cameron nie uznał, że dobrym pomysłem będzie zniszczyć mi życie.

——————————————————————————

Witam w pierwszym rozdziale!!! Mam nadzieje że wam się podobał. Wiem, że nie jest zbyt długi ale obiecuję że z każdym kolejnym rozdziałem będzie coraz lepiej.

𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz