- Yhm - mruknęłam i odwróciłam głowę w stronę zachodu słońca.- Wypadałoby powiedzieć dziękuje - zwrócił mi uwagę. Z jego tonu głosu ciężko było mi wywnioskować czy mówił to dla żartu, czy na poważnie.
- Nie będę ci za nic dziękować - powiedziałam trochę za głośno, przez co kilka osób wokół zwróciło swoje spojrzenia w naszą stronę, w tym Ward, Rose, Susan i mój tata. Zrobiło mi się trochę głupio, więc momentalnie spuściłam głowę w dół.
- Georgina jeżeli chcesz przeszkadzać to rób to gdzie indziej - powiedział dosadnie tata, widocznie zdenerwowany. Za to idiota w błękitnym garniturze, stojący na przeciwko mnie wyglądał na rozbawionego całą sytuacją.
Nienawidzę go, po prostu nie na wi dzę.
Spojrzałam ostatni raz w ich stronę, przewracając oczami podeszłam do baru i wzięłam do ręki jeden kieliszek z szampanem. Nie powinnam była pić, ale w końcu to impreza, tutaj każdy chodzi z kieliszkiem w ręce. Zamknęłam delikatnie oczy starając się liczyć do dziesięciu. Podobno to pomaga. Jednak dalej czułam złość. Jak mógł z pośród tylu sklepów i garniturów wybrać ten pasujący do mojej sukienki? Jak można mieć takiego pecha? Czemu zawsze kiedy próbowałam się od niego oddalić coś i tak nas przyciągało? Najwidoczniej świat mnie nienawidził. Przeklnęłam pod nosem i wolnym krokiem odeszłam od baru. Zaczęłam rozglądać się po okolicy w poszukiwaniu jakiegoś ustronnego miejsca, a gdy w końcu znalałam wyjście na taras, na którym na całe szczęście nikogo jeszcze nie było, pośpiesznie tam poszłam i usiadłam na ławce wzdychając z ulgą.
Przyszłam tutaj może dwadzieścia minut temu, a już nie miałam ani siły, ani chęci na uczestniczenie w tym okropnym przyjęciu. Zanurzyłam usta w lekko chłodnym, musującym trunku wypijając go praktycznie na raz, po czym wyjęłam telefon z torebki i sprawdziłam wiadomości od moich starych znajomych z Anglii. Swoją drogą, bardzo mocno za nimi tęskniłam. Tam wszytko wydawało sie łatwiejsze. Przyjeżdżając tam kilka lat temu miałam czystą kartę, nikt nic o mnie nie wiedział i miałam szanse pokazać jaka byłam naprawdę, za to tutaj każdy oceniał mnie z góry za coś, co miało miejsce tak bardzo dawno temu.
- Hej, tutaj jesteś - usłyszałam za sobą ciepły głos Topper'a, a zaraz potem ławka po mojej lewej delikatnie się ugięła. Spojrzałam w jego stronę i pokręciłam głową. - Możemy porozmawiać? - zapytał, jednak nie odpowiedziałam, co on najwyraźniej uznał za zgodę. - Nie chcę się z tobą kłócić.
- Ja też nie - odpowiedziałam po czasie obkręcając w ręce już pusty kieliszek. - Ale nie chcę też żebyś mówił mi z kim mogę się przyjaźnić, a z kim nie.
- Wiem, ale chcę dla ciebie jak najlepiej, boję się, że z płotkami staniesz się... - przerwał i odwrócił głowę w stronę zachodu słońca. - Zresztą nie ważne „.
- Nie poruszajmy już tego tematu, okej? Obiecuj mi, że nie będziesz się wtrącał w to, z kim się spotykam- zaproponowałam i usiadłam bliżej niego - Jesteś moim przyjacielem, jedną z niewielu osób, która ze mną została, nie chcę tego stracić.
- Uhh, no dobra - mruknął po dłużej chwili i uśmiechnął się w moja stronę. Widziałam jak dużo wysiłku go to kosztowało. Chciał coś powiedzieć, znając życie znowu ostrzec mnie przed płotkami, a jeżeli mam racje to bardzo cieszę się, że postanowił nie mówić tego na głos i zostawić to dla siebie. - Przyjdziesz ma imprezę w sobotę?
- Na jaką znowu imprezę? Nigdzie nie idę. Nie wiem czy wiesz, ale po ostaniej prawie nic nie pamiętam.
- Nic? - zapytał podejrzliwe.
- A co? Powinnam coś pamiętać? - Spojrzałam w jego oczy. Widać było, że błądzi nimi we wszystkie strony, byle tylko nie spotkały się z moimi. Zawsze tak robił kiedy próbował się z czegoś wywinąć. - Topper?
CZYTASZ
𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]
FanfictionNigdy nie sądziłam, że ktoś kto kiedyś zrujnował mi życie będzie umiał poskładać je na nowo, a później ponownie zmieść jak nic nie znaczący domek z kart. Tym bardziej nie sądziłam, że sama mu na to pozwolę. Bogata dziewczyna z dobrego domu w końcu...