Mam dość

656 48 9
                                    





- Już nie uciekniesz - powiedział mocniej ściskając moje ręce.

Próbowałam się wyrwać, szarpać ale to na nic. W końcu odpuściłam gdy ten mocniej złapał mnie za ręce, a ja nie miałam już sił by walczyć.

- Chodź tu, mam jedną - powiedział sięgając po coś do kieszeni. Prawdopodobnie rozmawiał z kimś przez krótkofalówkę bo w promieniu kilku metrów nie było nikogo.

- Nie mogę, przyszła tutaj jeszcze jakaś dziewczyna. Poradzisz sobie - odpowiedział jego kolega, na co ten westchnął i z powrotem wsadził urządzenie do kieszeni.

- Co tutaj robisz, co? - zapytał oschle w końcu obracając mnie w swoją stronę. Przyparł mnie do auta wyjmując zza paska pistolet. Był ochroniarzem. Miał ciemniejszą karnację, był naprawdę wysoki i dość masywny, a zmarszczki na jego twarzy świadczyły o tym, że mógł być sporo po czterdziestce - Co? - powtórzył jednak nie odpowiedziałam. Nie wiedziałam nawet co mogłabym mu powiedzieć. Byłam w kropce - Dobra, wsiadaj do auta - Odsunął się o pare kroków cały czas celując we mnie swoim pistoletem po czym otworzył tylne drzwi od samochodu wpuszczając mnie do środka - No już - dodał oschle biorąc mnie za rękę i robiąc do dość niedelikatnie wprost wrzucił mnie na tylne siedzenie zamykając za mną drzwi.

Jęknęłam cicho czując jak kręgosłupem uderzyłam o klamkę po wewnętrznej stronie drzwi. Co za idiota.

Po chwili on również wszedł do auta zajmując miejsce kierowcy. Moim oczą nie uszedł fakt, że od razu zablokował drzwi tak abym nie mogła wyjść. No po prostu świetnie. I co teraz?

- Jeżeli nie chcesz nic gadać, może na komisariacie coś z ciebie wyduszą - powiedział wyjmując ze schowka paczkę papierosów, a następnie zapalniczkę.

Zdenerwowana spojrzałam w stronę, z której cały czas dochodziły krzyki. Sarah i John B dalej tam stali choć nie widziałam ich zbyt dobrze, byli za daleko. Nie wiedziałam co zrobić. Poczułam jak moje ciało zalewa pot na myśl o tym, że się rozdzielimy. Jeżeli do tego dojdzie już się nie odnajdziemy. Nie mamy telefonów, nie mamy niczego. Przymknęłam oczy próbując obmyślić jakikolwiek plan jednak na marne.

- Włamywacze uciekają! - odezwał się głos z krótkofalówki, na co jak poparzona odwróciłam się ponownie w ich stronę. Biegli w kierunku drugiego auta, tego którym tu przyjechaliśmy, gdy Sarah nagle zatrzymała się rozglądając na wszystkie strony. Szukała mnie.

- Sarah!!!! - krzyknęłam waląc w szybę, jednak ta nie usłyszała. John B chwycił ją za rękę szarpiąc w stronę samochodu, a gdy ona próbowała się wyrwać w ich stronę zaczął biec jeden z ochroniarzy - Sarah!!

- Przestań!! - warknął mężczyzna wyrzucając niedopałek i wkładając kluczyki do stacyjki.

- Zaraz odjadą! Właśnie wsiedli do duże białego auta. Kierują się do wyjścia - mówił dalej głos z urządzenia, był zdyszany.

- Jadę za nimi - powiedział ochroniarz siedzący przede mną po czym ruszył przyciskając mocno ale to bardzo mocno gaz. Jechał na tyle szybko, że musiałam chwycić się klamki aby usiedzieć w miejscu. Moje włosy latały na wszystkie strony gdy rozwiewał je wiatr dostający się do auta przez otwartą przednią szybę - Kurwa - zaklął facet zmieniając bieg.

Sarah i John B jechali przed nami w odległości około trzydziestu metrów. Powoli zbliżaliśmy się do miasta i to tam zapewne Routledge chciał nas zgubić. W końcu skręciliśmy w prawo z piskiem opon, a ja aż poleciałam na siedzenie obok. Cały czas jechaliśmy prosto za nimi mijając pobliskie sklepy, budki z jedzeniem i przechodniów. Ulice były wąskie i powiedziałabym nawet, że z każdym pokonywany metrem coraz węższe. Cały czas skręciliśmy to w lewo to w prawo aż w końcu auto zahamowało. Facet siedzący za kierownicą odpiął pasy i wyszedł.

𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz