Przypomina mi o tobie

2.5K 86 100
                                    






Z niedowierzaniem wpatrywałam się w jadącego czarnego kabrioleta. Od razu wiedziałam, że w środku jedzie John B. Jego czuprynę widać nawet z kilometra. Tylko czemu jechał z Ward'em? I czemu do jego domu? Mogłabym spodziewać się naprawdę wiele ale nie tego, że w czwartkowy poranek zobaczę Johna B jadącego do domu Warda Camerona.

Kiedy zatrzymali się przy bramie automatycznie schowałam się za jednym z drzew. Nie mogli mnie zobaczyć. Mogliby pomyśleć, że ich śledzę co oczywiście nie byłoby prawdą. Najchętniej wróciłabym jak najszybciej do domu, ale wtedy znalazłabym się w ich polu widzenia.

Po prostu zaczekam, aż odjadą.

Wzięłam do ręki telefon i napisałam wiadomość do Kie. Może ona coś o tym wie. Napewno skoro się przyjaźnią. Schowałam z powrotem telefon do kieszeni i po raz kolejny wychyliłam głowę w stronę domu Cameron'ów. Nie widziałam już auta, a brama wejściowa zaczęła się zamykać. To oznaczało, że mogłam w spokoju wrócić do domu.

Kiedy weszłam przez duże, dębowe drzwi, do moich nozdrzy przedarł się zapach jajecznicy, bekonu i kawy. Przystanęłam na chwile w holu, zastanawiając się kto o tej porze mógł już wstać i robić śniadanie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 8:29. Byłam pewna, że to Susan ale kiedy usłyszałam trzask prawdopodobnie jednej ze szklanek nie miałam już złudzeń. Przeklnęłam pod nosem. Nie miałam ochoty widzieć go po wczorajszym.

- Scott? Czy ty już naprawdę padłeś na łeb? - zapytałam wchodząc do kuchni. Widziałam jak chłopak schyla się po odłamki szkła,uważając przy tym na to, żeby żaden nie wbił się w jego dłonie.

- A czy ty wiesz, że śmierdzisz? Proponuję stąd wyjść i udać się pod prysznic - odpowiedział pytaniem na pytanie, machając dłonią przy nosie. Zdenerwowana spojrzałam na niego i na swoje ubrania. Dobrze wiedział, że biorę takie rzeczy do siebie i zrobił to specjalnie. Może i biegałam, ale nie na tyle poważnie? żeby wrócić tutaj cuchnąca i zalana potem. - Robię śniadanie dla taty - wytłumaczył po chwili. Oparłam się na wyspie biorąc z niej lśniące, czerwone jakbłko.

- Ty?

- No - przytaknął obracając plastry bekonu. Muszę przyznać ze wygadał całkiem śmiesznie w granatowych dresach, białej podkoszulce, z nieułożonymi włosami i ospaną buzią.

- Nadal jest zły po imprezie?

- Gdyby nie był, nie stałbym tu teraz - powiedział od niechcenia spoglądając w moją stronę - Gina?

- Co?

- To co było wczoraj... - zaczął, jednak po chwili spuścił wzrok na patelnie. - Nie chciałem żeby tak wyszło. Możesz nie mówić o tym tacie? I tak mam już wystarczająco problemów.

Podeszłam do niego i nalałam sobie do ulubionego różowego kubka trochę kawy. Musiałam przemyśleć dokładnie to, co przed chwila usłyszałam. Nienawidziłam mieć brata. Zawsze się kłóciliśmy, zawsze z przymusu musieliśmy się godzić i zapominaliśmy o tym, co było. Ale było mi coraz ciężej. Odkąd tutaj przyjechaliśmy zrobił się inny. Kiedyś mimo wszytko stanąłby w mojej obronie, a przynajmniej tak mi się wydawało.

- Przesadziłeś - odpowiedziałam. Nie miałam siły na pouczanki i szczere, długie rozmowy.

- Wiem.

𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz