Dobranoc Rafe

1.9K 63 23
                                    


Jak mogłam być tak głupia? W mojej głowie od kilku godzin to pytanie nieustannie powracało wprawiając mnie w obłęd.

Moja walizka ledwo jechała przez swoje obciążenie. Naprawdę nie mam pojęcia jak powpychałam tam te wszystkie rzeczy, ale nie było łatwo. Na dodatek mój bagaż podręczny, który swoją drogą był nie dużo mniejszy od samej walizki zepsuł się dzisiaj rano, odpadła mu rączka, dlatego noszenie go było istnym koszmarem. Jestem pewna, że to sprawa Scotta bo to on zawsze robił wszystko żeby uprzykrzyć mi życie.

- Wsiadaj - powiedział tata podając moje rzeczy jakiemuś starszemu facetowi. Od razu wykonałam jego polecenie i zajęłam jedno z kilku miejsc na rodzinnym jachcie.

Miejsce do, którego się wybieramy to mała wysepka znajdująca się godzinę drogi od Outer Banks. Jest to miejsce chyba wręcz święte dla mieszkańców tej bogatszej części naszego miasta, zresztą plotki o nim rozchodzą się również u płotek. Dawno temu najbogatsi mieszkańcy Outer Banks wykupili tam ziemie z zamiarem postawienia tam kilu domów dla każdej z paru rodzin. Od tego momentu każdy marzył o tym żeby znaleść się na liście posiadaczy jednej w willi jednak nie było to takie łatwe. Domów jest zaledwie sześć, a jedyną opcją zdobycia go jest odziedziczenie w spadku lub kupno za  horrendalną sumę wcześniej zapisując się na listę oczekujących. Mój tata jedną z posiadłości zdobył dziedzicząc ją po swoim dziadku. Był z tego niebywałe dumny i na każdym kroku chwalił się tym faktem przez co już chciało mi się żygać. Ile można słuchać o tego samego? Rozumiem, że dom tam to powód do dumy jednak bez przesady.

- Kochaś będzie? - zapytał Scott zajmując miejsce obok.

- Nie wiem o czym mówisz

- Nie udawaj, widziałem jak się do ciebie ślinił wczoraj - uśmiechnął się cwaniacko machając przy tym brwiami. Co za idiota...

Wzięłam do ręki telefon mając nadzieje, że dostałam jakąś wiadomość od Kie i nie będę musiała patrzeć już na tego idiotę. Wczoraj kiedy William już poszedł na chwile do niej poszłam. Było późno, ale chciałam osobiście powiedzieć jej o tym, że wyjeżdżamy. Na całe szczęście na wyspie będzie też Sarah dlatego John B chce poczekać ze sprzedażą złota dopóki nie wrócimy.
To miłe, choć z drugiej strony nie za bardzo widzi mi się wymiana złota w pierwszym lepszym lombardzie, może to wydawać się głupie ale znalezienie złota przez grupkę nastolatków wydaje się zbyt piękne. Coś musi pójść nie tak
Poza tym martwię się o to aby nie wpakowali się w żadne kłopoty. Nie będzie nas cztery dni, a przez ten czas może wydarzyć się naprawdę wiele.

- chowaj telefon, jak zalejesz płacisz ze swoich kieszonkowych - skarcił mnie tata patrząc na mnie z góry. Przewróciłam oczami i schowałam go do małej skrytki obok.

Zapowiada się długa podróż



***


- Macie klucz i idźcie - Susan podała mi pęk kluczy, po czym weszła do jachtu z, której dopiero co wyszliśmy.

Odwróciłam się w stronę domu. Kazdy z sześciu wyglądał tak samo. Zrobione z białego drewna, z dużymi balkonami i dwupiętrowe. Każdy miał dostep do plaży, a dookoła każdego z nich rosły wysokie palmy. Nasz położony był najbliżej pomostu dlatego mieliśmy dobry wiodok na to kto przypływa na wyspę i kto z niej wypływa.

- Idź szybciej - pogonił mnie Scott i wziął ode mnie klucz. Mocniej chwyciłam za rączkę od walizki i szybkim krokiem poszłam za nim. Chłopak sprawnie otworzył drzwi i przepuścił mnie w drzwiach. W środku paliło się już światło, a z kuchni dało się usłyszeć stukot naczyń.

𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz