Grzeczne dziewczynki nie używają pistoletów

2.1K 80 60
                                    


- Jedź - usłyszałam dobrze znajomy mi głos, przez co moje ciśnienie od razu podskoczyło. Musiałam kilka razy spojrzeć na chłopaka, żeby upewnić się czy aby napewno dobrze widzę. Siedział po mojej prawej, nawet na mnie nie patrząc. Rozglądał się na boki, a po chwili zrzucił czapkę z głowy i położył ją na tylnym siedzeniu. - Jedź! Jesteś głucha?

- A może by tak chociaż, proszę? - zapytałam, a chłopak dalej na mnie nie patrząc lekko się zaśmiał - Bo nie ruszę. 

- Ruszysz.

- Nie ruszę - dalej upierałam się przy swoim, a kiedy chciałam już zgasić auto ten mi w tym przeszkodził.

- Proszę, naciśnij ten pierdolony gaz i wyjedź stąd - powiedział a ja czułam, że z każdym kolejnym wypowiadanym słowem jego cierpliwość się kończyła. - Zadowolona?

- Można tak powiedzieć - odpowiedziałam usatysfakcjonowana i ruszyłam. Spojrzałam ostatni raz na miejsce, w którym jeszcze niedawno wszyscy beztrosko oglądali ten jakże ciekawy film. Po pożarze już prawie nie było śladu, a pojedyncze osoby z obsługi ugaszały ostatnie płomienie.

Odpowiadając na pytanie szatyna. Czy byłam zadowolona ? Oczywiście, że tak. Po raz pierwszy od dłuższego czasu to ja miałam nad nim kontrole, a nie on nade mną. Wiedział, że jest na moim „terenie" i, że teraz to ja tutaj rządzę, a przynajmniej
chwilowo dopóki znowu czegoś nie wymyśli. 

- Czy umiesz jechać szybciej niż pięćdziesiąt na godzinę? - zapytał ze słyszalną irytacją w głosie.

- Jeżeli coś ci nie pasuje to zaraz otworze ci drzwi i cię stąd wypchnę - zagroziłam i minimalnie zwolniłam, żeby jeszcze bardziej wkurzyć chłopaka.

- Masz mercedesa, a nie korzystasz z jego możliwości - kontynuował - Przykre.

- Kurwa, wysiadaj - zatrzymałam się w pierwszym lepszym miejscu i spojrzałam prosto w jego stronę. - Czemu w ogóle tutaj wsiadłeś, co? Możesz iść pieszo.

- Bo tam zrobiło się gorąco, a nie mogą mnie złapać - wytłumaczył patrząc na mnie śmiertelnie poważnie. - Byłaś ostatnią osobą na parkingu, niestety.

- Przykro mi, że dobór szofera ci nie odpowiada jaśnie panie, ale jeżeli chcesz dojechać do domu to zamknij tą swoją parszywą mordę i nawet na mnie nie patrz - zagroziłam i ruszyłam dalej.

Szczerze, w życiu nikomu bym tak nie powiedziała. Od przyjazdu do tego miasta i ponownego spotkania z nim coś we mnie pękło. Nie mówię, bo pękło we mnie już dawno ale teraz czułam, że rana została na nowo rozdrapana. Przez te kilka lat budowałam mur, którego on nie będzie w stanie zniszczyć choćby nie wiem co. Nawet jeżeli przez niego znowu będę cierpieć, w życiu nie dam tego po sobie poznać. Za dużo łez już wylałam. Teraz siedziałam obok niego jako zupełnie nowa osoba co wiem, że widział. Znał mnie na wylot.

- Musisz być taka chamska, co? - zapytał nie dając za wygraną.

- A ty musisz być taki uparty, co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie i skręciłam w jedną z uliczek prowadzących na nasze osiedle. Chciałam już zmienić stacje radiową, kiedy usłyszałam w nim reklamy ale coś mi przerwało, a dokładniej syreny policyjne. Spojrzałam na tylne lusterko i przełknęłam cicho pod nosem. Auto pani szeryf jechało za nami, co oznaczało tylko jedno. Kłopoty.

Zatrzymałam się z dużą dokładnością na poboczu i biorąc do ręki plecak JJ'a, który dalej miałam na kolanach, włożyłam pod moje siedzenie.

Czułam palący wzrok szatyna na mojej osobie. Wiedziałam, że dokładnie analizuje każdy mój ruch, żeby potem wykorzystać go przeciw mnie. Oczywiście jak to on przez całą drogę mnie denerwował i gadał, a kiedy przyszło do takiej sytuacji jak teraz, siedział chicho. Wręcz w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, czy dalej siedzi ze mną w aucie.

𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz