Fale cały czas obijały się o skały tworząc
charakterystyczny dźwięk. Od zawsze kochałam tego słuchać. Zwłaszcza w nocy, bo choć wtedy ich nie widzimy one stale w ruchu dają o sobie znać. To piękne. Od razu nachodzą mnie wspomnienia. Te wszystkie nieprzespane noce. Pamiętam naszą pierwszą noc w Outer Banks po przeprowadzce z Anglii. Pamiętam gdy spałam u płotek. Gdy byliśmy na rodzinnej wyspie. Wtedy moje życie było tak cholernie beztroskie mimo, że wcześniej tego nie doceniałam. Wydało mi się, że brak telefonu, zła ocena w szkole, drobna kłótnia lub koniec paliwa w aucie to koniec świata. Czy naprawdę te błahe sprawy, kiedyś wydawały mi się na tyle poważne? Teraz oddałabym za to wszystko, ale to już nigdy nie wróci...- już ciemno - nagle do moich uszu dobiegł głos blondynki.
- Tak - przytaknęłam powoli stając na równe nogi - idziemy
- Jesteś pewna? - zapytała patrząc na moją nogę, więc zrobiłam to samo. Była obwinięta bandażem, który dali mi ludzie ze statku. Cóż, byli pomocni chociaż w tym przypadku - Jest skręcona, nie powinnaś się przemęczać.
- Sarah, dam radę. Już prawie nie boli - skłamałam. Bolała. To nie pierwszy raz kiedy ją skręciłam i nigdy tak nie bolało. Może dlatego, że praktycznie nie miałam czasu aby odpocząć i jakoś się zregenerować - idźmy, szkoda czasu.
- Jak chcesz - westchnęła odwracając się w stronę drabinki. Znowu ta cholerna drabinka. Choć tak naprawdę nie mogłam narzekać. Pomysł Sarah aby jakiś czas przeczekać na dachu był naprawdę trafny. Lepsze to niż spać na ziemi gdzieś pod mostem, prawda?
Gdy dziewczyna w końcu zeszła przyszła kolej na mnie, więc chwytając się poręczy z obu stron powoli zaczęłam schodzić uważając przy tym na to, aby ciężar mojego ciała był skumulowany jak najbardziej na drugiej zdrowej nodze.
- Musimy uważać, mogą nas rozpoznać - powiedziałam podchodząc w jej stronę, a gdy ta przytaknęła zeszłyśmy schodami na dół aż w końcu znalazłyśmy się w hotelowym Lobby. Niestety z hotelu nie było innego wyjścia niż właśnie to dlatego byłyśmy skazane na zetknięcie się z pracownikami. Nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt, że nasze ubrania były brudne, a włosy poklejone od słonej wody. Już na pierwszy rzut oka widać, że nie jesteśmy gośćmi.
- Chodź - powiedziała blondynka nagle chwytając mnie za rękę.
Przyciągnęła mnie do siebie gdy obok nas, nie wiem nawet kiedy znalazła się duża grupka osób. Jak najbardziej umiałyśmy wtopiłyśmy się w tłum i sprawnie wydostaliśmy się na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła upewniając się czy aby napewno nigdzie nie ma policji ani ludzi ze statku. Co prawda szukają Johna B, ale nas również z nim widzieli. Mogłyśmy stać się łatwym celem.
O tej godzinie miasto przeistaczało się w jedną wielką imprezę. Wszędzie pełno ludzi, głośna muzyka, dużo jaskrawych kolorów i mnóstwo światełek. Wszystko wyglądało pięknie i bardzo nastrojowo. Za to właśnie kochałam to miejsce. Ludzie byli na luzie, a czas jakby stał w miejscu. Zero zmartwień. Kiedyś zapewne będąc tutaj byłabym w niebo wzięta. Chodziłabym tymi uliczkami z ludźmi, którzy byli dla mnie bliscy i cieszyła się życiem. Jednak te czasy się skończyły. Nie byłam już małą beztroską małolatą.
- Przepraszam - zwróciłam się do mężczyzny stającego przede mną dość głośno, aby przekrzyczeć muzykę. Wysoki brunet obrócił się w moją stronę i skanując mnie wzrokiem od góry do dołu po chwili odsunął się robiąc mi miejsce. Cóż mimo iż było już ciemno chyba zauważył, że nie wyglądam zbyt zachęcająco. Pospiesznie przeszłam przepychając się między kolejnymi osobami, cały czas upewniając się czy blondynka idzie za mną. Nie mogłyśmy się zgubić w tak dużym tłumie. Wole nawet nie myśleć co by było gdyby rzeczywiście któraś z nas zabłądziła. Bez telefonu w obcym miejscu.
CZYTASZ
𝐖𝐞 𝐜𝐨𝐮𝐥𝐝 𝐡𝐚𝐯𝐞 𝐡𝐚𝐝 𝐢𝐭 𝐚𝐥𝐥 [ 𝐑𝐚𝐟𝐞 𝐂𝐚𝐦𝐞𝐫𝐨𝐧 ]
FanfictionNigdy nie sądziłam, że ktoś kto kiedyś zrujnował mi życie będzie umiał poskładać je na nowo, a później ponownie zmieść jak nic nie znaczący domek z kart. Tym bardziej nie sądziłam, że sama mu na to pozwolę. Bogata dziewczyna z dobrego domu w końcu...