W pomieszczeniu panowała cisza. Wzrok wszystkich mężczyzn skierowany był na człowieka siedzącego u szczytu dębowego stołu, rozmawiającego przez telefon. Jego twarz jak zwykle stanowiła maskę, niezdradzającą nikomu, co rzeczywiście działo się w jego głowie. Nikomu, poza Alessandro, który również wpatrywał się w zimne oblicze swego ojca, Enrico, lecz w przeciwieństwie do innych, widział lekkie drżenie jego lewej powieki, zdradzające, że sytuacja był zła. O wiele gorsza niż zakładali.
Enrico zakończył połączenie i z hukiem odłożył telefon na stół, powodując, że siedzący obok niego mężczyźni, lekko się wzdrygnęli. Alessandro nie poruszył się nawet o milimetr, nadal dokładnie studiując twarz ojca, która w ostatnim czasie postarzała się o kilka lat. Zastanawiał się jakim cudem najniebezpieczniejszego człowieka w mieście, zabije nie jeden z jego licznych wrogów, lecz coś tak przyziemnego jak stres. Stres, który niczym cichy zabójca, każdego dnia, żywił się zdrowiem Enrico.
Wzrok Alessandro spoczął na przedwcześnie posiwiałych włosach ojca, przesunął się na jego mocno przerzedzone brwi, aby ostatecznie spocząć na otoczonych licznymi zmarszczkami oczach. Zielone tęczówki, identyczne jak jego samego, pełne były rezygnacji i zmęczenia. Alessandro wiedział, że coraz większymi krokami zbliża się moment, gdy będzie musiał zając jego miejsce jako Szef. A po dzisiejszych wydarzeniach łatwo było zgadnąć, że zdarzy się to raczej prędzej niż później.
Alessandro jako jedyny syn Capo, od dziecka był przygotowywany, aby stanąć na czele Organizacji. Posługiwał się bronią tak szybko, jak tylko zaczął chodzić. Poza podstawowymi zajęciami w szkole chodził na dodatkowe, które Enrico uważał za niezbędne, aby stać się prawdziwym Szefem. Już mając osiem lat, poznał podstawy księgowości oraz przedsiębiorczości. Jeżeli jego ojciec chciał go nauczyć jednej rzeczy, to tego, że nie ma nic potężniejszego niż wiedza. To ona sprawiała, że Alessandro mógł kontrolować swoich podwładnych, a tym samym zmniejszać ich możliwość do oszukiwania.
Dla zewnętrznego świata, Alessandro był idealnym Capo. Miał prezencję. Wiedział, jak się zachowywać i mówić, aby inni nie podważali jego rozkazów. Szybko nauczył się też, że aby przetrwać, nie może okazywać słabości. Dlatego nigdy nikomu nie zwierzył się z tego, że ostatnim czego pragnie, to zajęcie miejsca ojca. Alessandro potrafił czytać ludzi. Od zawsze zamiast być w centrum akcji, wolał siedzieć z boku i w ciszy przyglądać się całej sytuacji. Zwłaszcza teraz, gdy wśród nich grasował szczur, właśnie tym powinien się zajmować – obserwacją.
Był jeszcze jeden, znacznie ważniejszy powód, dla którego Alessandro nie chciał zostać Szefem. Mimo że posiadał wszystkie cechy niezbędne do zajęcia miejsca ojca, to brakowało mu jednej rzeczy – żony. W ich świecie Szef niemający żony to przepis na katastrofę. Brak małżeństwa oznaczał brak prawowitego potomka, który zająłby jego miejsce, gdy nadejdzie właściwa pora. Prowadziłoby to do walk wewnątrz Organizacji, które powoli by ją wykrwawiały, sprawiając, że na końcu nie zostałoby z niej nic.
Alessandro odwrócił delikatnie głowę i przyjrzał się siedzącym wokół stołu mężczyznom. Jego wzrok powoli przesunął się po ich twarzach, dokładnie je studiując. Nie miał wątpliwości co do ich lojalności wobec Enrico, lecz równocześnie, zdawał sobie sprawę, że niczym stado sępów, rozszarpaliby go, gdyby tylko wyczuli jakąś słabość. Ponownie zwrócił uwagę na swojego ojca, który nadal milczał, wpatrując się w stół.
– Ilu? – spytał Sergio, zastępca Enrico.
– Siedmiu – odpowiedział Enrico.
W pomieszczeniu, po raz pierwszy od kilkudziesięciu minut zapanował hałas. Tak jak Alessandro się spodziewał, było gorzej, niż przewidywali. Godzinę wcześniej dostali wiadomość o ataku na jeden z ich magazynów wraz z informacją o kilku zabitych ludziach. Zakładali, że chodzi o dwie, maksymalnie cztery osoby, ale nawet w najgorszym scenariuszu, nikt nie przewidział siedmiu ofiar śmiertelnych. Nie przypominał sobie, kiedy ostatnim razem, stracili aż tyle osób w jedną noc.
CZYTASZ
Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONE
RomanceW ich świecie nierzadko to dzieci płacą za grzechy rodziców. Nie inaczej było w przypadku Gabrielli Rossi, która mimo, że nie zrobiła nic złego, poniosła karę za zdradę ojca. Mając zaledwie siedemnaście lat, została oddana jako „służąca" do naczeln...