Rozdział dwudziesty piąty

24.7K 924 31
                                    

Hej Kochani!

Nie wiem nawet jak Wam podziękować za wszystkie komentarze i wiadomości, jakie od Was otrzymałam.
Jesteście najlepsi <3

I mam nadzieję, że mnie nie zabijecie. Zapomniałam, że mam jeszcze jeden rozdział przed ślubem i oto on. Za to nowy rozdział (już serio ze ślubem!) pojawi się za 4 dni w środę :P

I jak zwykle będę wdzięczna za każdą gwiazdkę, komentarz, dobre słowo :)

Jo!

_____________________________

– Twoja mama myśli, że jestem w ciąży – powiedziała Gabriella, gdy tylko Alessandro przekroczył próg domu.

Jak zwykle miał na sobie jeden z idealnie dopasowanych garniturów, a na jego widok, serce dziewczyny zaczęło bić mocniej. Nie mogła uwierzyć, że ten wspaniały mężczyzna już za kilka dni zostanie jej mężem.

– Wiem – odpowiedział zmęczonym głosem. – Odwiedziła mnie w biurze, aby mnie o tym poinformować. – Ściągnął marynarkę i przewiesił ją przez oparcie kanapy. – Powiedziała mi też, że wyrzuciłaś ją z domu. – dodał, podwijając rękawy koszuli.

Jak zahipnotyzowana, śledziła ruchy jego dłoni. Dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedział. Podniosła wzrok i przyglądała mu się uważnie.

– Nie wyrzuciłam, a poprosiłam, aby sobie poszła.

Podszedł do niej. Ulżyło jej, widząc, że nie był na nią zły. Odkąd zeszły z niej emocje po spotkaniu z jego matką, pojawiły się wątpliwości, czy nie przesadziła ze swoją reakcją. Bała się, że Alessandro będzie na nią wściekły, za to jak ją potraktowała. Nie miało znaczenia, że z nich dwóch to Matilde powinna się wstydzić swojego zachowania. Zbyt długo żyła na tym świecie, aby jeszcze naiwnie wierzyć w sprawiedliwość.

– Spokojnie, o nic cię nie oskarżam – odparł.

Z lekkim wahaniem podniósł rękę i odsunął jej kosmyk włosów za ucho. Wstrzymała oddech, zaskoczona jego zachowaniem. Od zaręczyn coraz częściej pozwalał sobie na tak niewinne gesty, które sprawiały, że drżała na całym ciele.

– Ile wytrzymałaś? – spytał.

Zmrużyła oczy, na co Alessandro dodał:

– Ile wytrzymałaś, zanim ją wyrzuciłaś?

– Wyprosiłam – poprawiła odruchowo. – Niecałą godzinę.

Z cichym westchnieniem, przetarł dłońmi twarz, a Gabriella rzuciła okiem na jego prawą dłoń. Nie była już w ogóle spuchnięta, a o zranieniu świadczyła jedynie mała ranka, która zapewne zniknie w ciągu następnych kilku dni.

– Ostrzegałem cię przed nią – przypomniał jej.

– Myślałam, że przesadzasz. – Wzruszyła ramionami. – Zapomniałam, że nie należysz do osób, które dramatyzują. Teraz uwierzę we wszystko, co mi powiesz na jej temat, choćby to były najbardziej niedorzeczne historie... na przykład, że giną wam w okolicy małe dalmatyńczyki, a twoja mama nagle pojawi się w futrze w kropki.

Filtr między jej mózgiem a ustami, zawodził ją ostatnio coraz częściej. Cieszyła się z tego powodu, bo oznaczało to, że czuła się na tyle swobodnie w towarzystwie Alessandro, że stara Gabby powoli powracała. Z drugiej strony, w sytuacjach takich jak teraz, wolałaby mieć większą władzę nad swoim gadulstwem.

– Dalmatyńczyki? – spytał Alessandro, a kąciki jego warg lekko drgnęły do góry.

– Yhm.

Spuściła wzrok na swoje dłonie, bawiąc się lakierem od paznokci.

Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz