Rozdział dwudziesty czwarty

23.8K 863 115
                                    

Cześć Wam! 

Dziękuję za 26k wyświetleń SN i 150 obserwujących <3

Jak zwykle będę wdzięczna za każdy komentarz i gwiazdkę, bo nic mnie tak nie motywuje do szybszego pisania jak Wasze reakcje! ;)

Nowy rozdział pojawi się w sobotę, a w nim już ślub!

Za to dzisiaj zapraszam Was do poznanie mamy Alessandro :>

Jo!

------------------------------------------------------

– Gdzie są zdjęcia Cateriny?

Gabriella zacisnęła mocno wargi, aby powstrzymać cisnącą się na jej usta, zgryźliwą odpowiedź. Przymknęła na chwilę oczy, po czym znów je otworzyła i spojrzała na stojącą naprzeciwko niej kobietę. Alessandro ostrzegał ją, że jego mama nie należała do najprzyjemniejszych ludzi, ale była pewna, że da sobie z nią radę. W końcu sama miała spore doświadczenie w użeraniu się z ciężką matką. Ale teraz, gdy wpatrywała się w te zimne, niebieskie tęczówki i cienkie wysoko uniesione brwi, zrozumiała, że Carla i jej złośliwe komentarze, to było nic w porównaniu z Matilde.

– Na pewno je schowałaś – stwierdziła kobieta, mrużąc oczy.

Gabriella policzyła do dziesięciu, starając się zapanować nad ogarniającą ją złością. Do tej pory tylko Carla potrafiła ją tak szybko wyprowadzić z równowagi.

– Nic nie chowałam.

Matilde prychnęła i jeszcze mocniej zmrużyła oczy.

– Nie uwierzę, że to Alessandro je schował – powiedziała, rozglądając się po salonie. – Za bardzo ją kochał, aby zrobić coś takiego. Na pewno ty maczałaś w tym palce.

Gabriella wpatrywała się w nią szeroko otwartymi oczami, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie miała pojęcia o żadnych zdjęciach Cateriny. Jeżeli naprawdę istniały, to najpewniej Alessandro gdzieś je ukrył. Po chwili wahania stwierdziła, że lepiej milczeć niż zaprzeczać słowom kobiety. Zapewne i tak by jej nie uwierzyła.

Matilde uśmiechnęła się zgryźliwie, uznając, brak jej odpowiedzi za swoje zwycięstwo.

Gabriella przypatrywała się kobiecie, nie mogąc pojąć jakim cudem była ona matką Alessandro. Na szczęście, nie tylko z charakteru, lecz również z wyglądu nie przypominała swojego syna. Miała tlenione blond włosy, idealnie ułożone w sięgającego ramion boba, spiczasty podbródek i małe, błękitne oczy, otoczone gęstymi, sztucznymi rzęsami. Szerokie usta pomalowała na bordowo, sprawiając, że mocno kontrastowały z jej jasną karnacją. Już kilka minut po jej poznaniu, Gabriella zorientowała się, kogo przypomina jej ta koścista, wysoka kobieta. Gdyby zafarbowała połowę włosów na czarno, mogłaby spokojnie grać Cruelle De Mon bez konieczności większej charakteryzacji.

Matilde nadal z zadowoloną miną, odwróciła się i podeszła do stolika kawowego, po którym przejechała dłonią i z kolejnym prychnięciem, sprawdziła, czy na jej palcach nie znalazł się kurz.

Gabriella stała nieruchomo, nie mogąc uwierzyć w bezczelność kobiety. Zacisnęła dłonie w pięści i po raz kolejny, policzyła w myślach do dziesięciu, lecz równie dobrze, mogłaby liczyć do stu i nic by to nie dało. Złość buzowała jej we krwi, a widząc, że Matilde ruszyła w stronę kuchni, niechętnie podążyła za nią. Przystanęła w progu i z rozdrażnieniem obserwowała jak kobieta zaglądała do lodówki, przeglądała zawartość szafek i szuflad, po czym prychając, odwróciła się w jej kierunku.

– Mój syn mówił mi, że przygotowujesz mu obiady, ale widzę tutaj same gotowce – oznajmiła niezadowolona.

– To moje – odparła krótko Gabriella. Chciała dodać coś więcej, ale po raz kolejny stwierdziła, że im mniej się odzywa, tym lepiej.

Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz