Rozdział drugi

30.2K 974 48
                                    

Alessandro przetarł zmęczone oczy i sprawdził godzinę. Tak jak się spodziewał, nie spał już od ponad doby. Przymknął na chwilę powieki, korzystając z tak rzadkiej chwili samotności i po raz kolejny tego dnia, zaczął się zastanawiać, jak mógł być aż tak głupi.

Wszyscy w Organizacji wiedzieli, że traktował swój dom jak świątynie. Nigdy nikogo do niego nie zapraszał i nikt nie mógł go odwiedzać. Jeżeli ktoś miał do niego jakąś sprawę, mógł do niego zadzwonić lub przyjść do biura. Nawet jego rodzice, którzy jako jedyni mieli zaproszenie, rzadko kiedy z niego korzystali. Dom był dla niego miejscem, gdzie wreszcie mógł odpocząć i się odstresować. Gdzie mógł być sobą.

A teraz zepsuł to wszystko, przez krótką chwilę słabości.

Przypomniał sobie widok zaskoczonych twarzy otaczających go mężczyzn, gdy oznajmił, że to on zaopiekuje się dziewczyną. Nawet jego ojciec, po raz kolejny opuścił swoją maskę obojętności i patrzył na niego z szeroko otwartymi oczami. Lecz nikt nie był bardziej zaskoczony niż sam Alessandro, który przez ułamek sekundy myślał nad cofnięciem swoich słów, chociaż dobrze wiedział, że tego nie zrobi.

Uważał, że nie ma ważniejszej cechy niż bycie słownym. Szczycił się tym, że sam zawsze dotrzymywał danego słowa, lecz tym razem sytuacja była trochę inna. Nigdy nie rzucał słów na wiatr. Zawsze gdy coś mówił, było to dokładnie przemyślane, ale tej nocy po raz pierwszy zadziałał pod wpływem impulsu. Wystarczył kpiący uśmieszek kuzyna i wspomnienie zapłakanych kobiet, aby zapomniał o wszystkich swoich zasadach i wyrzucił z siebie to jedno krótkie zdanie, które bezpowrotnie zmieni jego życie.

Był też inny powód, dla którego uratował dziewczynę z rąk Luci. W związku z tym, że Lorenzo Rossi był jedynym tłumaczem Organizacji, Alessandro stał się stałym gościem w jego domu. Bywały tygodnie – zwłaszcza gdy mieli większe problemy z Bratvą niż zazwyczaj – gdy nawet codziennie dostarczał lub odbierał dokumenty od Lorenzo. Przez lata, bardzo polubił tego spokojnego mężczyznę, a jego zdrada dotknęła go wyjątkowo boleśnie.

Nieuniknione było, że podczas tych licznych spotkań, miał okazję poznać również córkę Lorenzo. Mała Gabriella stanowiła całkowite przeciwieństwo swojego ojca. Była rozgadana, pełna energii i wszędzie gdzie się zjawiała, siała chaos. Uśmiechnął się, przypominając sobie swoje pierwsze spotkanie z dziewczynką.

Alessandro siedział w gabinecie Lorenzo, starając się zrozumieć tłumaczenia mężczyzny, lecz brak snu i stres spowodowały, że nie mógł się skupić. Poprawił swoją pozycję na krześle, walcząc z przymykającymi mu się powiekami. Spokojny głos Lorenzo wcale nie pomagał w jego walce z sennością. Alessandro właśnie maskował ziewnięcie, gdy drzwi do gabinetu otworzyły się gwałtownie z hukiem odbijając się od ściany. Odruchowo sięgnął po pistolet i zerwał się na nogi. Po jego zmęczeniu nie było już śladu.

Ku jego zaskoczeniu do pokoju weszła mała, bardzo kolorowa dziewczynka, która nic sobie nie robiąc z wycelowanej w jej stronę broni, przeszła obok Alessandro i wskoczyła na kolana Lorenzo. Schował pistolet i zerknął na drugiego mężczyznę, patrzącego na niego przerażonym wzrokiem.

– Co robisz, tatusiu? – spytała dziewczynka, owijając swoje małe ramiona wokół szyi Lorenzo.

Alessandro dopiero teraz przyjrzał jej się dokładniej, zastanawiając się, za co dziewczynka była przebrana. Miała ubraną białą sukienkę z wielobarwną, pastelową spódnicą i małymi, kolorowymi skrzydłami. W czarne, kręcone włosy wpięła kilkanaście dużych spinek, każdą w innym kolorze, a na czubek głowy założyła koronę i sterczący srebrny róg. Ubiór dziewczynki i cała sytuacja była tak komiczna, że Alessandro, uśmiechnął się po raz pierwszy od wielu dni.

Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz