Rozdział ósmy

26.2K 941 137
                                    

Obudził ją huk, a następnie głośne miauczenie. Zerknęła na telefon. Dochodziła trzecia nad ranem. Zdezorientowana leżała, nie wiedząc, co zrobić. Dopiero gdy usłyszała dźwięk tłuczonego szkła, zdecydowała, że pójdzie zobaczyć, co się dzieje.

Wyszła z pokoju, zamykając w nim niezadowolonego kota. Nie chciała, aby stała mu się krzywda, jeżeli rzeczywiście leżało gdzieś rozbite szkło. Powoli przeszła przez korytarz i salon, po czym stanęła w progu słabo oświetlonej kuchni. Zamarła.

Alessandro stał nieruchomo, wpatrując się w trzymaną w dłoni szklankę pełną brązowego płynu. Po raz pierwszy widziała go w takim stanie. Miał na sobie spodnie od garnituru, białą koszulę z rękawami podwiniętymi do łokci i przekrzywiony krawat. Jego włosy były w kompletnym nieładzie, stercząc w każdą stronę. Lecz to jego przedramiona na dłużej zwróciły jej uwagę. Nawet w tak słabym świetle mogła zobaczyć, że były mocno zaczerwienione, jakby ktoś wielokrotnie przejeżdżał po nich ostrą szczotką.

Stała tak przez chwilę, obserwując go i rozważając, jak powinna się zachować. Wreszcie doszła do wniosku, że najbezpieczniej będzie zamknąć się w pokoju i przeczekać cokolwiek teraz działo się z Alessandro. Zrobiła krok w tył, nie spuszczając z niego wzroku, lecz gdy zrobiła drugi, jego głowa gwałtownie podniosła się do góry.

Zadrżała, widząc jego lodowate spojrzenie. Nie mogła się ruszyć, unieruchomiona jego wzrokiem. Wreszcie odzyskała siłę, zrobiła kolejny krok w tył, ale głos Alessandro zatrzymał ją w miejscu.

– Zostań – polecił tonem nieznoszącym sprzeciwu.

Posłusznie cofnęła nogę i się wyprostowała. Po raz pierwszy odkąd z nim zamieszkała, była szczerze przerażona. Uważała Alessandro za opanowaną osobę, która nigdy nie traci kontroli, ale w tej chwili nie ufała mu za bardzo. Nie był sobą.

Albo właśnie był.

Alessandro upił łyk płynu nie spuszczając z niej oczu. Jego wzrok powoli sunął po jej ciele, pozostawiając za sobą gęsią skórkę. Przestąpiła z nogi na nogę i potrząsnęła głową, aby włosy chociaż trochę zasłoniły jej rozpaloną twarz. Była ubrana w spodenki i luźną koszulkę, lecz pod wpływem jego spojrzenie czuła się, jakby była naga.

Opróżnił szklankę jednym łykiem i odstawił ją z hukiem na blacie. Gabriella podskoczyła zaskoczona nagłym hałasem, ponownie zwracając na siebie uwagę mężczyzny.

– Możesz do mnie podejść, nie zrobię ci krzywdy – powiedział ostro.

Z wahaniem zrobiła kilka kroków w jego stronę, lecz zatrzymała się w bezpiecznej odległości. Alessandro widząc jej ostrożne zachowanie, wykrzywił usta w czymś, co przypominało kpiący uśmiech. Nagle odwrócił się do niej plecami, wyciągnął z szafki czystą szklankę, położył ją obok swojej, obie napełniając brązowym płynem.

– To moja wersja lemoniady – oznajmił, wręczając jej jedną.

Gabriella objęła zimne szkło i skinęła głową w podziękowaniu. Alessandro popatrzył na nią wyczekująco. Drżącą dłonią podniosła szklankę do ust i upiła mały łyk, krzywiąc się, czując cierpki, ostry smak na języku. Gardło ją paliło, a do oczu naleciały łzy, gdy ledwo powstrzymywała się od kaszlnięcia. Nigdy nie piła alkoholu, więc jego mocny smak był dla niej zaskoczeniem.

– Bardzo ładnie – powiedział, ponownie wyginając wargi na kształt czegoś, co miało przypominać uśmiech.

Przyjemne ciepło rozeszło się po jej ciele. Zachęcona reakcją mężczyzny, przyłożyła szklankę do ust i wypiła całą jej zawartość na raz. Tym razem nie była w stanie powstrzymać kaszlu, który nią wstrząsnął. Prawie minutę zajęło jej dojście do siebie. Dopiero gdy otarła łzy z twarzy, zorientowała się, jak blisko niej znajdował się Alessandro.

Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz