Rozdział siódmy

26.2K 800 59
                                    

Gabriella otworzyła szafę i uśmiechnęła się szeroko, widząc nowe sukienki wiszące na wieszakach. Założyła jedną z nich, po czym usiadła przy biurku, gdzie na stosie książek postawiła lusterko i zaczęła nakładać makijaż. Gdy skończyła, krytycznie przyjrzała się swojemu odbiciu i, mimo że nie była zadowolona z efektu końcowego, uśmiech nie schodził z jej twarzy. Znów zaczęła przypominać starą Gabriellę.

Wyszła z pokoju i udała się do kuchni, a z każdym krokiem, delikatny materiał sukienki muskał jej ciało. Nowe ubrania i kosmetyki sprawiły, że czuła się jak gwiazda filmowa na czerwonym dywanie. Dawno nie była tak szczęśliwa jak poprzedniego dnia, gdy spacerowała po centrum handlowym i wiedziała, że jeżeli coś jej się spodoba, to będzie mogła sobie to kupić. Ledwo powstrzymała się przed wydaniem wszystkich pieniędzy, lecz na szczęście w ostatniej chwili udało jej się opanować szał zakupowy.

Weszła do kuchni i stanęła jak wryta, widząc siedzącego przy stole i pijącego kawę Alessandro. Nie wiedziała, czy bardziej była zaskoczona jego obecnością, czy tym, w co był ubrany. Po raz pierwszy widziała go mającego na sobie coś innego niż garnitur i musiała przyznać, że w białym T – shircie i ciemnych jeansach wyglądał równie dobrze. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, przywitała się i udała w stronę lodówki. Przygotowała sobie swoje standardowe śniadanie, czyli słodkie płatki z jogurtem i kawę z dużą ilością mleka, po czym usiadła obok mężczyzny przy stole. Normalnie jadła w salonie przed telewizorem, lecz nie sądziła, aby był zadowolony z tego powodu.

Ukradkiem przyglądała się Alessandro, czytającemu coś na telefonie. Nigdy dotąd nie widziała go w domu, wcześniej niż przed późnym wieczorem. W ich świecie nie ma czegoś takiego jak weekendy i dni wolne – pracuje się cały czas.

Zjadła kolejną łyżkę płatków i zapatrzyła się na ogród rozpościerający się za oknem. Słońce oświetlało drzewa i krzewy ciepłymi promieniami, sprawiając, że wydawały się jeszcze bardziej zielone niż zazwyczaj.

Dopiero głośne miauczenie zwróciło jej uwagę z powrotem do kuchni, w której progu pojawił się kot. Widząc mężczyznę, podbiegł do niego i zaczął drapać go po nogach, wydając z siebie jeszcze głośniejsze dźwięki niż przed chwilą. Alessandro odsunął krzesło i sięgnął po kota, kładąc go sobie na zgiętym ramieniu. Gabriella nie mogła odwrócić wzroku od dużych dłoni mężczyzny, gładzących czarną kulkę po głowie. Była jak zahipnotyzowana, a wnosząc z mruczenia kota, on także.

Nie ufaj ludziom, którzy nie lubią zwierząt.

Znów usłyszała głos ojca. Pamiętała, jak mówił jej te słowa, gdy z obawy przed ugryzieniem, bała się podejść do psa sąsiadów. Wierzył, że zwierzęta potrafią rozpoznać dobrą osobę i same do niej lgną. Jeżeli ojciec miał rację to Alessandro nie był tak zły, jak wszyscy sądzili.

Była tak wpatrzona w dłonie mężczyzny, że nie zauważyła, że od jakiegoś czasu wkładała od ust pustą łyżkę. Podniosła głowę, napotykając wpatrzone w nią zielone tęczówki. Uniósł brew, przenosząc wzrok na jej rękę. Uśmiechnęła się. Wczoraj kupiła kilka lakierów do paznokci i nie wiedząc, którego użyć, skończyła z każdym palcem pomalowanym na inny odcień.

– Nie mogłam się zdecydować – wytłumaczyła.

– Byłaś u weterynarza?

– Tak, powiedział, że wszystko jest dobrze, jedynie jest lekko niedożywiony.

– Czy potwierdził, że to kocur?

Popatrzyła na niego zaskoczona. Nie mogła uwierzyć, że prawie zażartował. Nie potrafiła wyobrazić go śmiejącego się z czegokolwiek. Zawsze był taki poważny i ponury.

Skrywane nadzieje ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz