Rozdział 4

845 51 0
                                    

Obudziłam się cała obolała. Powoli wracała mi świadomość. Pojawiały się przebłyski obrazów z wczorajszego dnia. "Co się stało ,że żyje?"

Zadawałam sobie to pytanie w myślach.Powinnam nie żyć jak moi rodzice i reszta sabatu. Pamiętam rozmazujący się obraz a potem pustkę ,czerń, a teraz siedzę w swoim pokoju. Całkiem sama. Nie potrafiłam wytłumaczyć sobie co wczoraj zaszło,przecież on był już tak blisko.Miał mnie na wyciągnięcie ręki a jednak nie zabił. Dręczyło mnie mnóstwo pytań tak jak i wyrzutów,że tylko ja to przetrwałam.

W chwili smutku i żałoby pomyślałam o Lenie. Miałam teraz tylko ją. Niewiele myśląc wzięłam szybki prysznic ,ubrałam czarne rurki , czarną koszulkę i wyszłam z domu .

Jechałam do Leny . Musiałam się komuś wygadać ,wypłakać, przytulić się. Mieć po prostu kogoś zaufanego blisko siebie.

Do domu przyjaciółki wparowałam jak burza ,szybko,bez pukania i od razu wbiegłam na górę do jej pokoju. Gdy ją zobaczyłam wszystkie emocje we mnie wezbrały . Zaczęłam płakać,część się z nerwów .

- Lara co się stało ? Czemu płaczesz ? I co stało się z Twoimi włosami?- spytała mnie przyjaciółka

-Och Lena ,zostałam sama ,wszyscy nie żyją. Cały sabat został wymordowany wraz z moim rodzicami -odpowiedziałam głośno szlochając i pociągając nosem.

-Co ? Jak to się stało ? Dlaczego nie zadzwoniłaś wcześniej do mnie ?

-Dziś rano dopiero się ocknęłam .Nie miałam kiedy zadzwonić wszystko tak szybko się potoczyło.To cud ,że żyje.

- Wiem ,że jesteś wykończona, załamana ale opowiesz mi co się stało ?

-Zaatakowały nas wampiry i wszystkich zabili .

- A co z Twoimi mocami ? Masz je?Udało się chociaż to ?- spytała mnie Lena

-Tak mam moce . A co do włosów to nie wiem co się stało. Zrobiły się takie podczas ceremonii. Później spróbuje je pofarbować,może to coś pomoże.Lena nie wiem co mam robić. Jestem sama.

- Masz mnie ,zawsze będę przy Tobie . Jesteśmy dla siebie jak siostry. A skoro masz moce to trzeba się zemścić.

-Jeszcze nie opanowałam swoich żywiołów. Muszę trenować .Lena nie mogę pochować rodziców ,boję się tam pójść .

-A jest coś co można zrobić żeby oddać im hołd ?

-Tak jest pewien rytuał u nas w sabacie ,ale nigdy go nie próbowałam bo nie było takiej potrzeby- odpowiedziałam mojej "siostrze"

-Więc spróbujesz go teraz . Pomogę Ci .

- Dziękuje Ci kochana ,że jesteś przy mnie w tych trudnych dla mnie chwilach. Jedźmy do mnie, tam odprawiamy rytuał .

W domu zebrałam rzeczy swoich rodziców ,które miały dla nich jakieś znaczenie. Zdjęcie rodzinne, wisiorek mamy który dostała od taty na pierwszą rocznicę ślubu, zegarek taty. Wyszłyśmy do ogródka . Przed nami roztaczał się piękny widok dużego ogrodu o który dbała moja mama. Naszym oczom ukazała się magia ogrodu, magia kolorów. Na środku stało duże liściaste drzewo. Jego korona miała kolor fioletu. Po prawej stronie był mały staw przez środek ,którego wybudowany był drewniany mostek.Na jego obręczach pięły się kwiaty. Po lewej stronie było mnóstwo kwiatów w bajecznych kolorach, a po środku była ścieżka ,która prowadziła do drzewa. Na gałęziach drzewa wisiała zrobiona przez mojego tatę huśtawka. Obok stała tez niewielka ,biała, drewniana ławka.

Usiadłyśmy na ziemi obok drzewa. Wykopałam niewielką dziurę w ziemi i włożyłam w nią rzeczy ,które należały do moich rodziców . Zakopałam to wszystko. Otworzyłam księgę zaklęć, z której uczyłam się w dzieciństwie.Rozpoczęłam rytuał pożegnania bliski bez ich ciał .Po skończeniu rytuału siedziałyśmy z Leną jeszcze w ogrodzie,gdy po chwili z dziury w której zakopałam przedmioty zaczęły wylatywać motyle.Było ich mnóstwo. Były piękne,kolorowe,bajeczne. Przytuliłam się do Leny i patrzyłam jak motyle odlatywały do nieba.

-Rytuał musiał się udać -powiedziałam zadowolona do Leny.

-Tak . To było takie magiczne . Nigdy nie widziałam tylu motyli na raz.

-Dziękuje ,że byłaś tu ze mną. Samej było by mi ciężko.

-Dla Ciebie wszystko -odpowiedziała moja kochana przyjaciółka.

Lena została ze mną w domu i na całą noc . Farbowanie włosów niestety się nie powiodło a jutro czeka mnie szkoła.Będę musiała się z tym zmierzyć a teraz muszę odpocząć i nabrać sił. Położyłyśmy się spać .

-Lara wszystko się ułoży ,czas zagoi rany a my zawsze będziemy przy Tobie

Przed sobą zobaczyłam rodziców.

-Gdzie ja jestem ? Przecież Wy nie żyjecie , co się dzieje ? -zaczęłam się rozglądać ,stałam na łące. Była bardzo ładna . Dużo zielonej trawy , kolorowe kwiaty. W dali było widać góry i przepiękny wodospad.

- Skarbie nie bój się- mówi tata- Jesteśmy tu by Ci pomóc w początku Twojej drogi. To jest sen . Będziesz nas widywać w snach .

- I zawsze w tym miejscu.Teraz to jest nasz dom-powiedział mama.

- Ale jak to możliwe ? -pytam zaskoczona tym co usłyszałam

- Sami tego nie wiemy , uważamy że masz więcej mocy niż myśleliśmy wcześniej. Z czasem zaczniesz je odkrywać , a ta jest jedną z nich. Możesz widywać zmarłych których kochałaś w snach,możesz tu się z nimi kontaktować. Tak jak teraz z nami teraz.

- Tak się cieszę ,że nie straciłam Was całkowicie-powiedziałam i mocno wtuliłam się w rodziców.

-Kochanie jest coś ważnego co musimy Ci powiedzieć.Jutro w szkole pojawi się w Twojej klasie dwóch nowych uczniów. Na jednego z nich musisz bardzo uważać bo to zły człowiek.

- Na którego ? Jak mam to poznać?

- Nie możemy Ci zdradzić ,sama musisz do tego dojść . Najlepiej będzie jak będziesz uważać lub całkiem unikać obu-powiedziała Mara moja mama.

- Śpij teraz dziecko, wypocznij i dbaj o siebie -powiedział tata i ucałował mnie w czoło.

Zapadłam w głęboki sen, teraz już mniej smutna i mniej pogrążona w żałobie. Zastanawiało mnie czy będę widzieć rodziców codziennie czy tylko czasami. I jak mam wiedzieć ,którego z chłopców unikać?





Ja czarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz