Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi. Do pokoju wszedł Enzo ze śniadaniem. Jego twarz wyglądała inaczej, niż kiedy zobaczyłam go w lesie. Teraz była radosna.
- Cześć, pomyślałem że chętnie zjesz w pokoju - powiedział, przyglądając mi się uważnie.
Wciąż nie mogę przyzwyczaić się do jego dobroci, do jego miłego odzywania się do mnie.
- Dzięki, to miłe z Twojej strony. Mogę o coś spytać?
- Tak, pytaj o co tylko chcesz.
- Jak to możliwe, że zabiłeś wampira? Sam jakiś czas temu powiedziałeś mi, że nie możecie się wzajemnie zabijać, a Malik to potwierdził.
- Jako ich stwórca mogę ich zabić, ale oni mnie nie. Jestem dla nich nietykalny, nie mogą mi nic zrobić, dlatego tak się boją i słuchają każdego rozkazu, ale nie mogą zabijać siebie wzajemnie. Nie pozwalam im na przemianę innych ludzi w wampiry. Tylko ja to robię. Dzięki temu mam nad nimi przewagę. Gdyby sami zostali stwórcami, ja został bym bez armi. Każdy z nich tworzył by swoją.
- Rozumiem, ale nie myślisz, że w końcu będą się buntować? Wiem, że nie mogą Cię zabić, ale mogą odejść.
- Oni wiedzą, że za to grozi śmierć. To jest moja przewaga. Muszą być mi posłuszni. Zdarzają się wyjątki tak jak wczoraj, ale to rzadkość.
Po krótkiej rozmowie Enzo wyszedł z pokoju, a ja na spokojnie zjadłam śniadanie, wzięłam prysznic i ubrałam się w rzeczy przyniesione przez wampira.
Bałam się sama gdzieś wyjść, więc cierpliwie czekałam, aż wróci Enzo i razem z nim będę mogła się przewietrzyć. Nie chcę powtórki z wczorajszego dnia, a wiem, że przy nim nikt z jego bandy mnie nie ruszy.
- Możemy wyjść na dwór? - spytałam, gdy wszedł do pokoju - Poszła bym sama, ale po wczorajszym incydencie boję się, dlatego pytam czy pójdziesz ze mną? Jeśli.....
- Chętnie pójdę - odpowiedział, nie dając mi możliwości dokończyć zdania.
Na dworze było ciepło. Poszliśmy do ogrodu i usiedliśmy na jednej z ławek, które się tam znajdowały. Przez chwilę oboje milczeliśmy, ale nie było w tym nic złego czy krępującego.
- Jesteś tu nieszczęśliwa, prawda? - spytał, przerywając ciszę.
- Jestem Twoim więźniem. Kto byłby szczęśliwy, będąc uwięzionym? - widziałam w jego oczach zmieszanie.
Enzo chciałby mnie tu zatrzymać, ale nie siłą. Wiedział też, że gdyby powiedział mi, że jestem wolna, to od razu bym odeszła.
- Wiem, że źle robię, ale to silniejsze ode mnie. Nie skrzywdze Cię, ale i też nie wypuszcze. Może z czasem zmienisz zdanie i będziesz tu mieszkać z własnej woli.
- To nierealne. Czuje się tu jak ptak w klatce. Jesteś strasznie samolubny, myślisz tylko o swoich uczuciach!! - zaczęła wzbierać we mnie złość - Popełniasz ten sam błąd co kiedyś! Nigdy nie będę tu szczęśliwa i nie z Tobą - zaczęłam płakać ze złości i z mojej bezradności.
Wstałam szybko z ławki i zaczęłam uciekać. Nie chciałam być tu z nim. Wiedziałam, że nie uciekne za daleko, że on mi na to nie pozwoli, ale chciałam choć na chwilę poczuć się wolna. Biegłam bardzo szybko, ale nie słyszałam za sobą innej biegnącej osoby. Oglądnęłam się za siebie. Nikogo za mną nie było, a ja w tej samej chwili straciłam równowagę, potknęłam się i zaczęłam wpadać w jakąś głęboką dziurę.

CZYTASZ
Ja czarownica
FantasyRozdział 1 Niedzielny poranek jak i inne poranne dni spędzam zawsze tak samo . Wstaje o 7 idę do łazienki i trochę się ogarniam . Ubieram na siebie dresy ,koszulkę i buty sportowe. Wychodzę z domu ,wkładam słuchawki w uszy, puszczam muzykę i...