Rozdział 10

476 40 0
                                    

Wyszedł, zostawił mnie samą w pokoju. Może nie poczuł tego co ja? Co prawda, był to tylko leciutki, prawie nie wyczuwalny pocałunek w szyję, ale rozpalił moje ciało.

Nigdy nie miałam chłopaka, bo nie spotkałam tego odpowiedniego, póki nie zjawił się On. Przy nim czuje się inaczej, niż przy innych chłopcach. W jego pobliżu moje nogi uginają się i mam wrażenie, że zaraz upadne. Wystarczy jego subtelny dotyk a ja już mam ciary na calym ciele.

Słyszę pukanie do drzwi. Wiem, że to on bo nikt oprócz nas tu nie mieszka. Nie czeka aż odpowiem, po prostu wchodzi. Trzyma w rękach tace z jedzeniem. Kładzie ją tam gdzie rano postawił śniadanie. Zrobił mi obiad. Nawet nie pomyślałam, że umie gotować.

- Dziękuję, wygląda apetycznie - mówię i wpatruje się w niego. Chyba unika patrzenia na mnie, spuszcza głowę i patrzy w podłogę.

- Proszę, mam nadzieję, że będzie Ci smakowało. Napój wypij cały, to ten który ma Cię uzdrowić.

- Dobrze wypije. Powiedz mi czemu rano wyszedłeś z pokoju. Zrobiłam coś nie tak? - wciąż na niego patrzę.

- Nie, nie. Wyszedłem bo nie chciałem byś źle o mnie pomyślała.

- Czemu miałabym tak myśleć?

- Pocałowałem Cię rano w szyję, a potem zadałem sobie sprawę, że znamy się kilka dni, że możesz tego nie chcieć.

- Gdybym nie chciała to bym coś powiedziała, zareagowała jakoś.

- Czyli chciałaś? - dopiero teraz na mnie spojrzał. Nic nie odpowiedziałam tylko kiwnełam potwierdzająco głową. Od razu też poczułam jak wychodzi mi rumieniec na policzkach.

- Jedz, musisz nabrać siły. Musimy o czymś pogadać, tylko obiecaj, że nie będziesz się denerwować.

- Póki nie wiem o co chodzi, to nie mogę obiecać - odpowiedziałam.

- Ok. Zanim zacznę to chce byś wiedziała, że tu jesteś bezpieczna .

- Dobrze . Mów już.

- Znaleźli Cię. Obserwują dom .

- Kto mnie znalazł ? Liam tak ? Tylko jemu chodzi o skrzywdzenie mnie - moje ciało zaczyna się trzęść ze strachu. Malik siada obok mnie i obejmuje mnie ręką, przybliżając mnie do siebie.

- Tak on, ale nie jest sam. Jest z nim wampir Enzo.

- Kim jest ten Enzo. Czego ode mnie chcą? Przecież ja im nic nie zrobiłam - mocniej wtulam się w chłopaka.

- To przywódca wampirów. Chcą Cię zabić.

- Ale czemu ? Nie rozumiem tego.

- Mogę Ci powiedzieć, ale obiecujesz, że nie będziesz dopytywać skąd to wiem.

Kiwam głową, że ok nie będę dopytywać. Zgadzam sie tylko dlatego, bo chce wiedzieć o co tu chodzi.

- Chcą Cię zabić bo jesteś czarownicą - po jego słowach szczęka mi opada. Skąd on wie, że jestem czarownicą? Nikomu prócz Leny nie mówiłam. Zatkało mnie, nawet nie wiem co mam odpowiedzieć.

- Jesteś dla nich zagrożeniem. Jeszcze nigdy nie było tak potężnej czarownicy. Dlatego polują na Ciebie - dodał widząc, że wcześniejsze jego słowa wywołały u mnie lekki szok.

- Skąd wiesz, że jestem czarownica ? - pytam z nadzieją, że mi to wytłumaczy.

- Obiecałaś, że nie będziesz dopytywać.

- Wiem. No, ale nawet tego nie możesz mi powiedzieć?

- Kiedyś Ci powiem, ale nie teraz. Jak dojdziesz do siebie pokaże Ci teren wokół domu. Jest pewna granica, której nie mozesz przekraczać?

- Czemu ? Czy tego też mi nie możesz powiedzieć? - pytam już zezłoszczona, bo tak dużo ukrywa.

- To mogę Ci powiedzieć. Wokół domu jest wyznaczona granica, przez którą żadna istota nadprzyrodzona ale i człowiek nie może przejść jeśli ja na to nie pozwolę.

- Jak to możliwe? - jestem tym zaskoczona. Czy to oznacza, że Malik umie czarować, a może ktoś mu pomaga.

- Na tą okolicę 14 lat temu został rzucony czar. Nikt tu nie może wejść bez mojej zgody, nie można na to miejsce rzucić innego czaru. Dlatego jesteś tu bezpieczna, jeśli tylko nie wyjdziesz poza granicę.

- Jesteś czarodziejem ?

- Nie, nie jestem - odpowiada rozbawiony moim pytaniem.

- To kim jesteś ? Kiedy mi to powiesz ?

- Lara proszę bądź cierpliwa - złapał moja głowę i wpatrywał się w moje oczy. A ja jak to ja, pod wpływem jego najmniejszego dotyku odpływam. Po raz kolejny czułam jak moje policzki robią się czerwone. Chciałam odwrócić głowę, ale mi na to nie pozwolił. Patrząc cały czas mi w oczy przybliżał swoją głowę do mojej. Nasze nosy i czoła się już stykały. Czułam jego oddech na swoich ustach. Nie wiedząc czemu lekko je rozchyliłam, dając mu tym samym zezwolenie na pocałunek. I tak też zrobił. Przechylił lekko głowę w bok i złożył pocałunek na moich ustach. Jego pełne usta, były miękkie aksamitne. Pocałunek namietny. Pieścił moje wargi swoim sprawnym językiem, wkładając go głębiej by zespolić go z moim. Nasze jezyki wirowały, pieszcząc się wzajemnie. Pocałunek trwał długo. I był on moim pierwszym w życiu.

Czułam się cudownie i cieszyłam się, że tak długo na to czekałam bo było warto.

Ja czarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz