Rozdział 28

338 27 1
                                    

Miałam przebłyski świadomości. Przez zmęczone i zamglone oczy widziałam przebijające się światło dnia. Obok mnie siedział Enzo, słyszałam jego smutny głos.

- Lara, proszę Cię pij. Musisz żyć.

- Nie chcę żyć, zostaw mnie, chcę umrzeć i być z moimi bliskimi - tyle zdążyłam powiedzieć zachrypniętym głosem i znów pojawiła się ciemność.

Otworzyłam oczy. Tym razem w pokoju było ciemno. Enzo dalej tu był. Leżał na fotelu, który stał niedaleko łóżka. Nie czułam już żadnego bólu, spojrzałam na swoje ciało i zauważyłam, że nie ma na nim żadnej rany, żadnej wygryzionej dziury. Jak to możliwe? Czyżby Enzo dawał mi swoją krew? W ogóle jak ja znalazłam się u niego?

Podniosłam się do pozycji siedzącej, wampir od razu zareagował na mój ruch.

- Boże Lara, w końcu się obudziłaś. Tak się martwiłem o Ciebie.

- Jak się tu znalazłam? Przecież byłam na plaży.

- Moi ludzie znaleźli Cię pod moją bramą. Nie wiem czy się tu teleportowałaś resztkami sił, czy ten potwór celowo Cię tu podrzucił. Najważniejsze, że już wszystko z Tobą dobrze. Leżałaś nieprzytomna dwa tygodnie.

- Jak mnie uleczyłeś? Krwią? - na moje słowa spuścił głowę i unikał mojego wzroku - Powiedz mi Enzo, co zrobiłeś?

- Lara, chciałem uleczyć Cię krwią, ale ona nie pomagała. Przeczytałem w księgach, że te ugryzienia leczą się tylko na osobach nadprzyrodzonych. Takich jak wampir, wilkołak, anioł, demon. Ludzie umierają od nich. Jesteś czarownicą, ale starzejesz się jak człowiek, dlatego rany się nie leczyły mimo mojej krwi.

- Więc co zrobiłeś, bym wyzdrowiała? - przeszywałam go wzrokiem i czekałam na odpowiedź.

- Zmieniłem Cię w wampirzyce. Jesteś teraz jedną z nas.

- Co zrobiłeś?! Oszalałeś?! Pomyślałeś choć przez chwilę czy ja tego chcę? Chyba wyraźnie mówiłam resztkami sił, że chcę umrzeć. Po co mnie ratowałeś?

- Bo mi na Tobie zależy, nie darował bym sobie gdybyś umarła. I tak bałem się, że przemiana się nie uda, bo byłaś długo w śpiączce.

- Zostaw mnie, chcę umrzeć !!!!!! - wrzeszczałam.

- Lara nie pozwolę Ci na to. Wiem co teraz czujesz, ale uwierz mi, że z czasem będzie lepiej. Sam to przeżywałem, gdy umierała Amelia.

- Nie zmusisz mnie do bycia wampirem. Nie będę pić krwi ludzi i w końcu umrę. Może potrwa to dłużej, ale w końcu się uda. Wtedy znów będę przy moich rodzicach, przy Maliku, Lenie i Marku.

- Jeśli nie będziesz pić dobrowolnie to Cię zmuszę lub podłącze kroplówkę. Tak zrobiłem teraz. Nie chciałaś pić mojej krwi, więc wtoczyłem Ci ją do organizmu dzięki kroplówce.

- Wyjdź!!!!! - krzyknęłam do niego - Chcę być sama.

Wyszedł i zostawił mnie w pokoju samą. Nie chciałam teraz nikogo widzieć. Od wypadku minęły juz dwa tygodnie, a ja nawet nie byłam na ich pogrzebie. Nie miałam szansy się z nimi pożegnać, ale już niedługo będę w niebie razem z nimi. Opuszczę tą cholerną ziemię, na której mam same problemy.

Spędziłam w pokoju cały tydzień bez picia krwi. Czułam się słaba, ale nie miałam zamiaru rezygnować ze swojego postanowienia. Nadal chcę umrzeć. Życie nie ma już dla mnie sensu. Odebrano mi wszystko na czym najbardziej mi zależało.

Dziś postanowiłam pojechać na groby moich przyjaciół i mojego chłopaka. Od ich śmierci minęły trzy tygodnie, a ja nie byłam tam ani razu. Zawiózł mnie tam jeden ze sługusów Enzo. Gdy dotarłam na cmentarz kazałam wrócić mu do posiadłości.

Weszłam na cmentarz i skierowałam się w stronę miejsca, gdzie zostali pochowani moi przyjaciele. Szybko odnalazłam pomniki znajomych. Cała trójka została pochowana obok siebie.

Stałam i wpatrywałam sie w nagrobki. Łzy płynęły strumieniami po policzkach. To z mojej winy tu leżą, gdybym posłuchała Malika, to być może dziś by żyli. On odradzał tą imprezę, sugerował że może być to niebezpieczne, a ja to zlekceważyłam. Klękłam przed pomnikami i zaczęłam mówić do nich.

- Przepraszam Was, nie chciałam by tak sie stało. Na co mi moje moce, skoro nie mogłam Was uratować. Chcę być z Wami. Bardzo mi Was brakuje, nie mogę normalnie funkcjonować w świecie, gdzie nie ma moich ukochanych przyjaciół.

Wyciągnęłam z kieszeni spodni nóż. Wbiłam go w rękę na wysokości nadgarstka i przeciągnęłam nim w górę w stronę zgięcia przy łokciu. To samo zrobiłam z drugą ręką. Czułam ból, ale nie był on tak okropny, jak ból związany z poczuciem winy, że przeze mnie zginęli Malik, Lena i Mark. Położyłam się na pomniku mojego chłopaka i czekałam cierpliwie aż nadejdzie mój koniec, aż wykrwawie się na śmierć. Czułam jak moje ciało słabnie. Przed oczami widziałam już tylko ciemność......

- Wkrótce do Was dołączę kochani i już zawsze będziemy razem. Idę do Was........

Ja czarownicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz