Ratunek

137 7 0
                                    

Kirishima

Ubiegłej nocy spałem jak kamień. Moje zmęczenie było zdecydowanie większe niż sam się spodziewałem. Przez to też, jak zawsze wstałem za późno. Choć tym razem obudziłem się sam, bez niczyjej pomocy. Szybko zebrałem się w sobie i skoczyłem do łazienki zabrać rzeczy, które tam wczoraj zostawiłem. Po chwili byłem już w kuchni, gdzie jak zwykle mama zostawiła mi śniadanie oraz kartkę - "Kiri, tata zabrałem twoje rodzeństwo do szkoły. Ja musiałam wyjść dziś wcześniej do pracy, więc Cię nie budziłam, żebyś mógł się wyspać. W lodówce masz drugie śniadanie, nie zapomnij go zabrać. Całuje Cię, Mama".

Rzadko się zdarzało bym budził się całkiem sam. Zazwyczaj ktoś się szwędał po domu. "Cóż zdarza się". Nie chcąc tracić czasu zjadłem śniadanie, spakowałem to, które zostawiono mi w lodówce i tak gotowy ruszyłem do wyjścia. Na dworze pachniało mieszanką porannej rosy i świeżo skoszonej trawy. Kochałem ten zapach. Latem, kiedy dość często sąsiedzi kosili swoje ogródki, specjalnie rano wstawałem i szedłem pobiegać, by nacieszyć się tym zapachem. To, że dziś także go czułem było z lekka dziwne, bo był już wrzesień.

Rozglądając się tak po okolicy zobaczyłem, że inne dzieciaki z okolicy spieszyły się na przystanek autobusowy. Ja też czym prędzej ruszyłem w stronę szkoły, żeby nie być na ostatnią chwilę. Dobre pierwsze wrażenie już udało mi się zaliczyć. Kolejnego nie zamierzałem.

- Właśnie... - przypomniała mi się wiadoma rzecz. Test sprawnościowy. Miałem tylko nadzieję, że Aizawa nie zamierzał być dla nas surowy. Nie chciałem zawieść jego oczekiwań, ale wewnętrznie bałem się jego oceny. Dał po sobie poznać, że jest człowiekiem surowym i nie żartował mówiąc, że osoba z najgorszym wynikiem opuści mury szkoły.

Stres testem i ogólne zamyślenie tak mną zawładnęło, że nie zorientowałem się, kiedy wszedłem na pasy. Zdążyłem tylko usłyszeć głośne trąbienie nadjeżdżającego samochodu ciężarowego. Nie wpadłem na to, że mogłem się utwardzić, by uniknąć większych obrażeń. Szczerze, wcale nie myślałem. Stałem tak jak słup soli czekając na pewna śmierć. Nagle coś szarpnęło mnie do tyłu, tym samym ratując moje życie. Upadłem na chodnik i leżałem tak chwilę dochodząc do siebie. Strach tak mnie sparaliżował, że nie byłem w stanie usłyszeć słów, które ktoś do mnie mówił. Widziałem jedynie cień, który stał nade mną i wymachiwał rękami. Nie bardzo wiedząc co powiedzieć odparłem proste:

- Dziękuję.

 W tym momencie dotarły do mnie słowa przez, które byłem prawie pewnie na kogo właśnie wpadłem.

 - Co Ty odpierdalasz, Shitty Hair?

- Bakugou?

Bakugou

Dzień wydawał się dość leniwy. Po pierwsze średnio się wyspałem. Odczuwałem pewny ból w karku przez co wiedziałem, że poranek już będzie do dupy. Dodatkowo w nocy albo padało albo nie wiem co się działo, ale czułem przez otwarte okno dziwnie chłodny powiew, co mi się od razu nie spodobało. Nienawidziłem zimnicy. Wolałem leżeć owinięty szczelnie w koc i nigdzie nie wychodzić. Zmiany pogody w okresie jesieni zdecydowanie mi nie służyły.

Na zegarze wybiła właśnie 7:30, więc wiedziałem, że optymalnie się ze wszystkim wyrobie. Wstałem i zabrałem swoją torbę z zakupami z wczoraj do łazienki. Umyłem twarz i zęby po czym wybrałem pierwsze lepsze ubrania. Musiałem się jeszcze cofnąć do pokoju, bo zapomniałem zabrać spodni z krzesła. Włosów nie układałem z wiadomych powodów. Zbiegłem na dół zobaczyć, czy ktoś jeszcze jest w domu. Akurat, kiedy wchodziłem do kuchni natrafiłem na matkę, która w pośpiechu widocznie czegoś szukała.

Bądź dla mnie wszystkim / KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz