Przeprosiny

115 8 0
                                    

Bakugou

- ...Co kurwa? - nawet nie wiedziałem co więcej powiedzieć. Spodziewałem się, że ten czerwony idiota będzie chciał zapytać o wczorajszy wieczór. Że naszła go jakaś jebana refleksja co do swojego  zachowania - I o to chciałeś zapytać od kilku dni? - już nawet nie udawałem wkurzenia.

- Nooo tak...znaczy też...znaczy...Bakugou, czemu wyglądasz jakbyś miał zaraz mnie zabić?

- Bo taki mam właśnie plan kretynie - I rzuciłem się na niego próbując mu solidnie przywalić. Miał dobry refleks. Jednak nie tak dobry jak ja. Udało mi się go dorwać i dać minimalną nauczkę.

- Ała, to bolało - Kirishima masował sobie ramię, na którym zostawiłem mu spory ślad.

- To dobrze, bo miało boleć - odwróciłem się na pięcie i usiadłem na fotelu, nie chcąc na niego patrzeć.

- Bakubro...co się stało? Powiedziałem coś nie tak?

- Nie. W zasadzie nic nie powiedziałeś i tu leży pies pogrzebany. Najlepiej zejdź mi z oczu - Czy ja czułem spływającą po twarzy łzę?

- Baku...proszę...nie chciałem Cię urazić.  Po prostu nie jestem dobry z matmy i nie wiedziałem do kogo się mogę zwrócić z tym...

- To nie ma nic wspólnego z matmą - przerwałem mu nadal nie chcąc na niego patrzeć.

- Nie ma wspólne...- nagle Shitty Hair się zawiesił. Nie wiedziałem co robi, bo nadal byłem odwrócony. Nagle poczułem jak mój fotel obraca się w drugą stronę. Zobaczyłem Kirishimę, które patrzył na podłogę z opuszczonym wzrokiem.

- Ja...przepraszam. Pewnie jesteś na mnie zły za wczoraj. Chciałem Cię przeprosić. Bardzo. Ale mnie unikałeś. Potem ten trening, szpital itd. Ja wiem, że zawaliłem. Z mojej winy musiałeś się tłumaczyć za mnie moim rodzicom. Jest mi okropnie wstyd. Od rodziców dowiedziałem się, że byłeś u mnie w pokoju. Nie wiem co się wtedy wydarzyło, ale bardzo mi przykro, jeśli Cię skrzywdziłem jakoś. Zależy mi na naszej przyjaźni. Obiecałem sobie i rodzicom, że nigdy więcej nie tknę alkoholu. Nie chce zawieść ich i...Ciebie. Proszę Cię, wybaczysz mi? - jego oczy z każdym kolejnym słowem były coraz bardziej szkliste. Widać było, że mówienie o tym sprawiało mu trudność. 

- Baku? Słyszysz mnie? - nie potrafiłem wydusić z siebie słowa. Słyszałem co do mnie mówił czerowonowłosy, ale nie byłem w stanie przez dłuższą chwilę się nawet ruszyć.

- Tak...słyszałem - krótko tylko odparłem.

- A więc wybaczysz mi moje zachowanie? To się więcej nie powtórzy.

Nadal słowa tkwiły mi w gardle. Wolałem w tej chwili przytulić Kirishime do siebie. Coś mi nie pozwalało zapomnieć o tym uczuciu. Czułem, że go potrzebuje. Mimo to się powstrzymałem. Bałem się jego reakcji. Swojej zresztą też.

- Niech Ci będzie głupku. Zapomnę o sprawie, o ile będziesz się pilnował - powiedziałem i szybko się odwróciłem. Czułem na twarzy wypieki.

- Jezu, dziękuję Ci bardzo. Tak bardzo się bałem, że mnie wrzucisz lub coś w tym stylu. Jesteś najlepszy Bakubro - ledwo skończył a rzucił się w moja stronę tuląc mnie z wdzięczności. 

- Kurwa Kirishima, przestań już! - wywrzeszczyłem się na niego, choć w głębi cieszyłem sie na ten uścisk. Zrobił za mnie to, czego ja się bałem. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który od razu znikł. Nie chciałem, by go zobaczył - Dobra, a teraz siadaj i słuchaj co mam do powiedzenia.

- Tak jest! - usiadł na łóżku jak pies i patrzył się na mnie tymi swoimi uroczymi oczami.

- Wracając do tej matematyki...

- Nie chce Cię tym kłopotać. Jakoś dam sobie radę...

- NIE PRZERYWAJ MI KIEDY MÓWIĘ! - znowu się wydarłem a on natychmiast się zamknął - Wracając więc do tego tematu to...pomogę Ci.

- S...serio?

- Tak serio. Wiem, że jesteś noga z matematyki. Jak Ci nie pomogę to pewnie nie zdasz. A głupio byłoby nie zdać U.A., bo matma Cię przerasta. Więc niech będzie, że się poświęcę. Mam jednak warunek. Będziesz się mnie słuchał i przykładał do zajęć. Jasne? Ja czasu marnować nie będę na nieuka. Mogę go spożytkować inaczej. Także od dziś uważasz i na zajęciach i na moim korkach. Zgoda?

- Oczywiście! Jesteś najlepszym kumplem, jakiego miałem Baku. Po prostu cudowny, złoty chłopak haha - znowu ten uśmiech. Tak cudowny, że można się w nim...

- KATSUKI! - właśnie w tej chwili musiała się uruchomić matka. No pięknie.

- Czego chcesz?

- Zejdź tu na dół z Eijiro. Ojciec wrócił i chcemy z wami pogadać.

- Dobra, już idziemy - popatrzyłem na Kirishimę i kiwnałem, żeby poszedł za mną. Po chwili byliśmy na dole.

- Część synu. Witam także Ciebie Eijiro, tak? Jestem Masaru Bakugou, ojciec Katsukiego. Miło Cię poznać.

- Mi również serdecznie miło Pana poznać.

- Dobra koniec już tych uprzejmości. Czego chcieliście od nas, co? - musiałem im przerwać, bo chuj wie, ile to by się mogło jeszcze ciągnąć, choć widziałem na sobie zabójczy wzrok mojej matki.

- No tak. Więc przechodząc do rzeczy. Mama powiedziała mi co się wydarzyło w szkole na treningu. Widzimy, że dobrze się czujesz, ale dla Twojego i naszego spokoju chcieliśmy zapytać się Ciebie Eijiro, czy mógłbyś pomóc Katsukiemu w opiece nad domem w ten weekend. My z żoną wyjeżdżamy do znajomych. Katsuki chciał zostać, jednak jest świeżo po wypadku i pasowałoby żeby odpoczął. Nie znamy innych przyjaciół naszego syna, więc pomyśleliśmy, że może mógłbyś z nim zostać. Jeśli to dla Ciebie problem to zrozumiemy oczywiście...

- To żaden problem. Z przyjemnością pomogę Bakugou, żeby mogli Państwo w spokoju odpocząć na wyjeździe.

- Zaraz, co takiego? A mnie to nikt kurwa o zdanie nie zapyta już w tym domu? Sam sobie świetnie poradzę i nie potrzebuję pomocy...- musiałem na chwilę usiąść, bo coś mnie zakuło w boku. Akurat teraz.

- Właśnie widać. Wiem, że jesteś twardy synku, ale pomoc Ci się przyda - odezwała się matka.

- Właśnie Bakugou. Po za tym ja nie mam nic do roboty w weekend. Pouczymy się razem. Przy okazji możemy zrobić wtedy nasze korki z matmy - ten to miał gadane.

- Korki z matematyki? - zdziwieni popatrzyli po sobie rodzice patrząc w moja stronę.

- Tak. Baku, znaczy Bakugou, zgodził się mi pomóc, bo mam...

- Dobra już weź zamilcz lepiej. Zresztą Ty się już chyba spieszysz, prawda? Dzwonili chyba do Ciebie żebyś już szedł do siebie. No to narazie i do zobaczenia w weekend - wypchnałem tego kreatyna za drzwi rzucając mu tylko jeszcze jego rzeczy. W milczeniu poszedłem na górę do siebie na chwilę stając w salonie i mówiąc do rodziców - Nie chce żadnych komentarzy z waszej strony, okej? Raz w życiu mogę komuś pomóc i nic wam do tego. I żadnych uśmiechów pod nosem, bo ślepy nie jestem.

Ostatnie czego chciałem to jakieś głupie uwagi w stylu "Katsuki? Pomocny dla kogoś innego niż on sam?". Może i nie byłem zbyt często pomocny innym, ale prawo do oceny mnie samego miałem tylko ja. Rodzice swoje teksty mogli sobie gdzieś wsadzić. Mieli szczęście, że się zgodziłem na pomoc Kirishimy. W końcu może się na coś ten debil przydać.

*********

Cześć. Kolejna część za nami. Mam nadzieję, że wam się podobało. Dajcie znać co sądzicie i do następnego 😁

Bądź dla mnie wszystkim / KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz