Trudne pożegnanie

120 10 1
                                    

Kirishima

- Bakugou! - próbowałem go jeszcze zatrzymać, by móc dokończyć naszą rozmowę, ale Baku wyszedł bez słowa i zamknął się w swoim pokoju. Powiedziałem pozostałym, by zeszli na dół i dokończyli robić śniadanie. Ja w tym czasie poszedłem pod drzwi pokoju Bakubro i czekałem.

Wiedziałem, że nie ma sensu szarpać się na siłę i próbować zmusić Bakugou do rozmowy od razu. Chciałem dać mu czas, by mógł ochłonąć. Dopiero po krótkiej chwili zapukałem do drzwi.

- Katsuki? Mogę wejść?

Nie usłyszałem żadnej odpowiedzi tylko dźwięk otwieranego zamka. Uchyliłem lekko drzwi i wszedłem do pokoju. Bakugou siedział oparty o ścianę bawiąc się piłeczką na sznurku. W milczeniu zamknąłem za sobą drzwi i usiadłem obok niego.

- Czemu wyszedłeś bez słowa?

- Bo tak.

- Baku proszę, nie bądź taki.

- Taki, to znaczy jaki?

- Noo, obrażony. Nie lubię, kiedy ktoś się smuci lub obraża. Tym bardziej, że tak naprawdę to nie ma o co.

- Chuj mnie obchodzi, że nie lubisz jak ktoś jest obrażony, ale ja nie uważam, że nie mam powodu do takiego zachowania. Obiecałeś, że mnie nie okłamiesz więcej. Tymczasem znowu coś przede mną ukryłeś.

- Wiem, ale bałem się twojej rekacji. Po za tym uznałem to za mało znaczący element. Nie mniej przepraszam.

- Muszę się zastanowić.

- Tak, ja też muszę się zastanowić - wiedziałem, że te słowa będą swoistą pułapką, na którą Bakugou na pewno się złapie.

- A niby nad czym? To mnie tu oszukano!

- A mnie okradziono! Już zapomniałeś?

- To wcale nie była kradzież! Gdybyś tylko pilnował swoich rzeczy to nie musiałbym brać Twojego telefonu do ręki i...

- I nie byłoby tej całej bezsensowej awantury o nic - dokończyłem za niego.

Bakugou widocznie chciał jeszcze coś powiedzieć, ale w ostatniej chwili zmienił zdanie i ponownie zaczął bawić się piłką. Wina tej sprzeczki, jak zwykle leżała po środku. Ja okłamałem jego a on wziął bez pytanie moje rzeczy. Wiedziałem, że w pewnym sensie czuł się tak samo głupio jak ja, ale był zbyt dumny, by się do tego przyznać. Musiała mi wystarczyć cisza z jego strony, która wyrażała więcej niż tysiąc słów.

- Okej, obiecuję Ci, że niczego przed Tobą nie ukryję, jeśli będzie to bezpośrednio dotyczyło Ciebie. Ale Ty także musisz mi obiecać, że będziesz wobec mnie fair.

Bakugou jak zwykle postanowił ignorować to co się wokół niego działo. Było mi przykro a jednocześnie czułem zdenerwowanie, że tak postępuje. Oparłem mimowolnie swoją brodę o ramię Bakugou, zrobiłem słodkie oczka i lekko to szturchnąłem. Dopiero po tym nasze oczy się spotkały na chwilę. Zaraz jednak Baku odwrócił wzrok i powiedział:

- Niech będzie.

Wiedziałem, że mówił szczerze, choć ton jego głosu mógł świadczyć o czymś zupełnie innym. Tak czy inaczej oznaczało to, że wszystko wróciło do normy. Siedziałem tak oparty o jego ramię jeszcze krótki moment, po czym rzuciłem:

- Musimy wracać na dół. Pozostali czekają już z gotowym śniadaniem.

- Dobra.

Oboje wstaliśmy z podłogi. Kiedy Katsuki przebierał się w swoje rzeczy przypomniałem sobie, że w kieszeni z tylu schowałem różę, którą dla niego zerwałem wcześniej. W pośpiechu zawołany wraz z Sero na górę przez krzyki Denkiego nie zdążyłem się nawet wytłumaczyć z tego skąd ją mam. Po prostu odruchowo schowałem ją i prawie o niej zapomniałem. Chciałem bardzo zrobić Bakubro miłą niespodziankę. Zamierzałem uniknąć jednak głupich tekstów pozostałych, więc wiedziałem, że albo zrobię to teraz albo nigdy.

Bądź dla mnie wszystkim / KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz