Bukiet

121 9 2
                                    

Bakugou

Od samego rana w domu panował rozpierdol. Zarówno matka, jak i ojciec wszędzie chodzili, wszystkiego szukali na ostatnią chwilę. Nigdy nie mogli spakować swoich rzeczy dzień wcześniej, by poranek wyglądał choć raz spokojnie. Musieli robić to za każdym razem, w skutek czego nigdy się nie wyrabialiśmy. Mając jakieś 12 lat znałem ich już na tyle dobrze, że sam nauczyłem się pakować za wczasu, by oszczędzić sobie tego ich nieogarnięcia. Potem musiałem czekać minimum dwie godziny na nich, zanim gotowi byli gdziekolwiek jechać.

Akurat jednak dzisiaj musieli być wyjątkowo głośni. Po wczorajszym treningu, jaki zaserwował nam All Might miałem dość. Nie sądziłem, że dzieci z przedszkola potrafią być takie męczące. Oczywiście Nerd, jak zwykle bawił się świetnie, ale dla mnie zajmowanie się przez jeden dzień tą dzieciarnią to było za dużo. Kurwa, nie pamiętam, kiedy tyle włosów ostatnio straciłem. Szkoda, że nie dało się ich wysadzić.

- Bakugou, wstawaj już. Za chwilę jedziemy a z tego co mówiłeś miał wpaść jeszcze Eijiro, by się pożegnać, więc się zbieraj.

- Nie chce mi się. Dajcie mi spokój - nie chciałem słuchać ojca. Wolałem się zatopić we własnej pościeli i nie wychodzić. Zbyt wygodnie mi tu było. Ojciec jednak nie dał za wygraną i zerwał moją kołdrę zmuszając mnie do pobudki.

- Przestań Katsuki. Nie będziesz chyba witał świata w samych bokserkach. Raz dwa złaź na dół. Inaczej wróci po Ciebie mama a oboje tego nie chcemy haha - powiedział i wyszedł.

Fakt, wolałem nie widzieć jej tak wcześnie. Pewnie dostawała szału próbując znaleźć kosmetyki w łazience. Starcie z nią o tej porze była niczym walka z samym Lucyferem.

Zebrałem się w sobie, ubrałem losowe ciuchy wzięte z szafy, poprawiłem łóżko i zszedłem na dół. Według zegarka Kirishima miał być u nas za jakieś dziesięć minut. Miałem wątpliwości, czy w ogóle wstał i pamiętał o naszej umowie. "Obyś wstał kretynie, bo inaczej...". Wolałem nie kończyć tej myśli. Ostatecznie pewnie gdyby nie przyszedł i tak bym mu wybaczył, ale dobrze wiedział, że nie należy wystawiać mojej cierpliwości na próbę. Zdążyłem się jeszcze lekko ogarnąć i gdy wyszedłem z łazienki akurat ojciec pakował walizki do samochodu. Jak na jeden weekend mieli ich wyjątkowo dużo.

- No dobrze że już jesteś - ton matki jak zwykle, kiedy się spieszyła był obojętny - Na lodówce masz zostawioną listę zakupów. Pieniądze masz tam, gdzie zwykle. Jeśli gdzieś będziecie wychodzić nie zapomnij zamknąć domu, żeby nas nie okradli. Jakby coś się działo to daj znać sąsiadom. Mówiłam im, że jedziemy tylko na weekend, ale w razie czego pomogą wam. Nie wiem, czy coś jeszcze miałam Ci powiedzieć? Chyba tyle. MASARU, GDZIE JEST MOJA TOREBKA?!

Nie chciało mi się mówić jej, że za każdym razem się powtarza. Jej teksty znalazłem na wylot. Czasami naprawdę chciałem żeby już odpuściła, ale widać było to niemożliwe.

Spojrzałem na zegarek. Właśnie wybiła 9:00. Shitty Hair nadal nie było. "Czyli jednak zaspał. Ehh, jak z dzieckiem". Cóż nie zamierzałem się tym przejmować. Wiedziałem, że dostanie za swoje w odpowiedniej chwili.

Starzy właśnie kończyli się pakować. Ojciec biegał jeszcze wokół domu sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Wyszedłem leniwie na zewnątrz, by już ich odprawić.

- No dobrze synku, my chyba jesteśmy już gotowi do drogi. Raczej niczego nie zapomnieliśmy. Mam taką nadzieję. Eijiro nie ma jeszcze?

- Pewnie zaspał. Często mu się to zdarza ostatnimi czasy.

- No dobrze. W takim razie przekaż mu nasze pozdrowienia. Bawcie się dobrze, ale przede wszystkim odpowiedzialnie. I bez żadnych głośnych imprez haha.

Bądź dla mnie wszystkim / KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz