Julii doskwierała nieobecność Anthony'ego, który wybrał się w podróż służbową. Nie mogąc zasnąć, rzucała się niespokojnie na łóżku, na zmianę odkrywając się i przykrywając kołdrą. Wreszcie podniosła się i wyszła z sypialni.
Zatrzymała się na półpiętrze, usłyszawszy odgłosy, które prawdopodobnie dobiegały z niższego piętra. Kto hałasował tak późno? Czyżby Chuck wracał z imprezy...z towarzystwem? Ostrożnie, po cichu schodziła z kolejnych stopni, starając się rozgryźć czym są owe hałaśliwe dźwięki, jakby ktoś ciągnął po ziemi jakieś pudła.
Julia przystanęła w rogu korytarza i wychyliła głowę zza ściany. Niespodziewanie ktoś zaszedł ją od tyłu, chwycił w pasie i zasłonił jej usta. Niemal zemdlała ze strachu.
- Ciiii! - oprawca delikatnie ujął ją za podbródek i odchylił głowę, by mogła go zobaczyć.
Serce dziewczyny łomotało w piersi, domagając się powietrza, a ciało oblał zimny pot.
- Chuck! - pisnęła.
Miał szczęście, że sparaliżował ją strach. Gdyby nie odrętwiałe ręce dostałby od niej w gębę.
- Ciiiii – powtórzył, przygwożdżając ją do ściany. Na ramieniu poczuła jego dłoń. Jej mięśnie automatycznie się spięły.
- Chcesz mnie zabić?! - wyszeptała.
- Nie ciebie...
- A kogo? Prawie dostałam zawału...
Obrócił ją twarzą do siebie, rzucając jej pełne niepokoju spojrzenie.
- Zostań tu – powiedział.
Jej twarz lekko się napięła, gdy w jego dłoni zobaczyła broń...
- Oszalałeś?! Co to jest?
- Karabin myśliwski...
- Skąd to masz?
- Z kolekcji ojca...
Stał przed nią, oparty plecami o ścianę, lekko unosząc sztucer, przymierzając się do strzału. Jego twarz znieruchomiała.
- Chuck...Co się dzieje? Co ty wyprawiasz?
- Nie ma Anthony'ego, więc ja muszę cię chronić.
Uniosła brew.
- Przed czym?
- Nie słyszałaś? Chyba ktoś się włamał. Na pewno mają broń. Nie wiemy ilu ich jest – zachowywał się jak drapieżnik gotowy do ataku.
Rozsądek przedzierał się przez emocje krzycząc, że rezydencja ma doskonałą ochronę, ale zachowanie Chucka wytrąciło ją z równowagi.
- Jesteś pewien? Kradną meble czy jak? - drwiła.
- Zostań tu – nakazał. - Idę stawić im czoła...
- Czekaj, Chuck – nie zdołała go powstrzymać.
Dumnie wyprostowany ruszył do przodu. Dziewczyna przez moment zbierała myśli. Oddychaj głęboko, nie daj się ponieść emocjom, nie panikuj; uspokajała się.
Zesztywniała, kiedy z holu dobiegł donośny hałas, jakby ktoś przewracał się na ziemię. Przełknęła gulę, która w tej chwili zablokowała jej gardło i wybiegła na korytarz. Zatrzymała się, zapatrzona w Chucka, który stał przy rozchylonych drzwiach jednego z pomieszczeń. Wyglądał na skonsternowanego. Ujrzawszy ją ułożył karabin przy ścianie i podszedł w jej stronę.
- Wszystko okay – zbliżył się i otoczył ją przyjacielsko ramieniem.
- Okay? - oburzyła się. - Prawie dostałam zawału. Myślałam, że ktoś cię napadł, powalił na ziemię...Co tu się dzieje?
- Ciszej. Obok śpi Margaret...
- Przepraszam...
- Mamy gości – wyszeptał, gestem dając znak, by weszła do pokoju.
Julia usłyszała znajomy śmiech. Wesoło wparowała do środka.
- Lilly...- najpierw wyściskała się z jedną. - Sammy? - stanęła nieruchomo, wlepiając wzrok w Samanthę, która leżała na łóżku, chichocząc.
- Jaszczurka się już schowała? - pytanie dziewczyny wprawiło Julię w zdumienie.
Spojrzała pytająco na Lilly.
- Chyba chodziło o twoją przyszłą teściową...- rzuciła.
- Jeśli miała kły i pogroziła wam palcem to zdecydowanie ona – zażartował Chuck.
- Właśnie tak było – odezwała się Sammy, po czym uniosła tułów i wsparła się łokciami o materac.- Troszkę zabalowałyśmy po przylocie – dodała.
- Widzę – oznajmiła Julia.
- Ja nic nie brałam...Jestem trzeźwa. Brukowce tylko czekają na moje potknięcie...
- Byłyście w jakimś modnym miejscu? - spytał Chuck.
- Zahaczyłyśmy o taki jeden klub – odpowiedziała Lilly.
- Okay. Czyli paparazzi mogli uchwycić Sammy w tym stanie. Znam parę osób. Załatwię to.
Sammy gwałtownie wstała i podbiegła do Chucka.
- Och – położyła mu dłoń na ramieniu, świdrując go wzrokiem. - Mój piękny kuzyn – powiedziała z podziwem. - Jesteś coraz przystojniejszy. Serio.
- A ty niezmiennie urocza, ale totalnie niepoważna...i naćpana.
- Nie złość się na mnie.
- Nie złoszczę się. Ale znasz naszą ciotkę...Margaret jest mniej wyrozumiała...
- Rozmawiałam z nią chwilę – wyjaśniła Lilly. - Przeprosiłam za hałas. Mamy sporo walizek, część została na dole. Pechowo w tej, która była mi potrzebna wyłamało się kółko...Jest tak ciężka, że z trudem wtaszczyłyśmy ją na górę.
- Trzeba było kogoś obudzić – zauważyła Julia.
- E tam – machnęła ręką. - Dałyśmy radę. Dziwne, że ty jeszcze nie śpisz...
Dziewczyna wzruszyła ramionami.
- Jakoś nie mogłam dziś zasnąć. Tony wyjechał...
- Biedactwo...czułaś się samotna – stwierdziła Lilly i przytuliła koleżankę. - Zajmiemy się tobą.
- Oczywiście – Sammy zareagowała entuzjastycznie.
Chuck typowo dla siebie, wyczuł w tym seksualny podtekst. Nie mógł więc pozostawić tego bez komentarza.
- Robi się interesująco...- mrugnął.
CZYTASZ
Flames (New York Splendor tom 2)
RomanceErotyk🔥😈 Kontynuacja powieści "New York Splendor" opublikowanej 27.10.2021. Witajcie w Taplow... Malownicza, angielska posiadłość to idealne schronienie dla zakochanej pary - Julii Borne i Anthony'ego Butlera. A mają przed kim uciekać. Bowiem Juli...