Rozdział 28: New York Splendor

772 184 0
                                    

Wstał słoneczny dzień, lecz na zewnątrz panował chłód. Julia zajrzała do szafy i zdjęła z wieszaka prosty, czarny garnitur, który idealnie pasował do jej nastroju. Nie mogła spać, jeść, a koszmary senne zdawały się tak prawdziwe, jak nigdy przedtem.

- Jadę do Splendor – obwieściła, wchodząc do kuchni. Chuck siedział przy stole, czytał gazetę. Usłyszawszy jej głos podniósł na nią wzrok. - Masz ochotę wybrać się ze mną? - zaproponowała.

- Miałem zajrzeć do fundacji, ale to może poczekać.

Dziewczyna podeszła bliżej.

- „New York Splendor?" - Nie była pewna, czy dobrze widzi.

- Tak. Czytam twój felieton. Jest dobry. Naprawdę – nie odrywał oczu od gazety. - Masz lekkie pióro...i całkiem fajny humor.

Zaśmiała się.

- Rozumiem, że jesteś...zaskoczony?

- Że masz poczucie humoru? Nie no skąd – puścił oko. - Kiedy lecimy?

- Zaraz.

- Okay. Daj mi chwilę – poderwał się z miejsca i przeczesał rozmierzwione włosy.

Biały T-shirt, który opinał jego ramiona, nieznacznie się uniósł, odsłaniając wyrzeźbiony tors. Dziewczyna na chwilę się zapomniała i skupiła wzrok na jego klatce piersiowej. Miał tak idealne mięśnie brzucha, że wyglądały na nierzeczywiste. Spodnie dresowe opadały mu nisko na biodrach. Cholera! Nawet biodra miał wyrzeźbione...Prawie się zadławiła na widok paseczka włosów biegnących spod pępka po pas spodni. Był bardzo męski. Zwłaszcza w tej niewystylizowanej wersji – lekko potargany, z kilkudniowym zarostem na twarzy. Wreszcie, w myślach, uderzyła się w twarz i odwróciła głowę w bok.

- Czekam w salonie – rzuciła, rumieniąc się, co wprawiło go w lekką konsternację.

Nie mógł jej rozgryźć. W ostatnich dniach dotarło do niego, jak silne uczucie łączy ją z Anthonym. Widział jej ból, tęsknotę i walkę, jaką prowadzi sama ze sobą. Jednocześnie nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że on – Chuck Butler, nie jest jej obojętny. A może jedynie on chciał w to wierzyć. To bardziej niż skomplikowane, a to nie była dobra pora na takie rozważania. Bądź co bądź, Anthony to jego najbliższa rodzina i również jemu zależało na tym, aby odnalazł się cały i zdrowy.

Elizabeth McQueen od rana miała ręce pełne roboty. Kochała tę pracę. W zasadzie ją poślubiła. Oddała jej serce i...zawiodła. Tak czuła. Zbierające się od miesięcy, czarne chmury nad Splendor lada moment mogły doprowadzić do upadku prestiżowej gazety.

Kobieta przeglądała dokumenty, kiedy rozległo się pukanie.

- Proszę! - Jej donośny głos rozbrzmiał na korytarzu.

Julia wyobraziła sobie, jak jej koleżanka niechętnie odrywa się od pracy, ale spodziewała się, że mimo to, jej widok ją ucieszy. Cóż; w pracy redaktora naczelnego nigdy nie było odpowiedniego momentu na oderwanie się od obowiązków.

- Przeszkadzam? - spytała.

Elizabeth błyskawicznie wstała i obeszła biurko.

- Skąd! - uśmiech wykwitł na jej twarzy. - Kobieto...co tu robisz? Wróciłaś do Nowego Jorku?

Julia pokręciła głową.

- Tak jakby – spochmurniała.

- Coś się stało? Wyglądasz jakbyś wracała z pogrzebu – palnęła.

- Elizabeth...mogę ci zaufać? Potrzebuję twojej przysługi...To bardzo ważne, chodzi o życie Anthony'ego...

- Boże – wyszeptała. - A więc nie myliłam się. Coś się stało. Mów. Jak mogę pomóc?

- Przez jakiś czas...nie mogę podpisywać felietonów moim nazwiskiem...Nie powinnam przykuwać uwagi.

Kobieta domyśliła się w czym rzecz.

- Coś ci grozi...

- Anthony został porwany – wyrzuciła to z siebie i powoli opowiedziała, co się wydarzyło. - Liczę na twoją dyskrecję.

- Wiem, że nie byłyśmy zżyte...Wyrządziłam ci sporo krzywd, ale wiedz, że możesz na mnie liczyć – oznajmiła. - Cholera. Ale wypaliłam z tym pogrzebem. Ja to mam wyczucie...Jak się w ogóle trzymasz? Głupie pytanie. Przecież widać...

Dziewczyna uniosła kąciki ust.

- Przynajmniej jesteś szczera – powiedziała. - Muszę się trzymać...Zrobię wszystko, żeby go znaleźć. Jak najszybciej.

Elizabeth stanęła z założonymi rękami.

- Ślub za kilka tygodni...

- Odbędzie się...Znajdę go.

Wcale nie była tego pewna, a jej słowa nie przekonały Elizabeth, która w oczach blondynki wypatrzyła łzy.

- Gdzie masz pieska? - szybko zmieniła temat.

- Został w Anglii z dziewczynami i matką Tony'ego. Lucky jest bardzo towarzyski, a ja ciągle w biegu – westchnęła. - Nie chciałam, żeby się nudził...

- Rozumiem.

- Dobrze wyglądasz Elizabeth. Pasuje ci ta nowa fryzura.

W czarnym, przedłużonym bobie kobieta przypominała trochę egipską królową. Wyglądała ciekawie. Fryzura pasowała do jej charakteru.

- Dziękuję. I dobrze się czuję. - Twarz kobiety się rozpromieniła. Ale uśmiech jak szybko się pojawił, w mgnieniu oka zniknął.

- Ale na bank praca pochłania cię totalnie.

- Znasz mnie – wzruszyła ramionami. - Kocham Splendor, tu jest moje życie – przyznała smętnie.

- Czegoś mi nie mówisz – wyczuła Julia.

- Redakcja ma problemy. Między innymi dlatego kilka miesięcy temu zaproponowałam ci własną rubrykę.

- Jak poważne?

- Jeśli czegoś nie wymyślę, przejmie nas konkurencja.

- Pomogę – rzuciła bez wahania Julia.

- Masz teraz na głowie poważniejsze rzeczy.

Ale w głowie Julii zrodził się plan. Co najmniej jedna ambitna osoba miała szansę na swoje pięć minut.

- Znam kogoś, kto pomoże.

- Kogo?! - Elizabeth ściągnęła brwi. Julia rozchyliła wargi, żeby odpowiedzieć, gdy z korytarza dobiegł głośny śmiech. - Co tam się dzieje?

Dziewczyna usłyszała głos Chucka i roześmiała się. Otworzyła drzwi i wskazała brodą mężczyznę otoczonego wianuszkiem zadowolonych z jego towarzystwa kobiet.

- Oto rozwiązanie twoich problemów – odparła. Chuck dopiero po chwili dostrzegł, iż Julia i tajemnicza brunetka, bacznie mu się przypatrują. Kulturalnie zakończył rozmowę i płynnym krokiem ruszył w ich stronę. - Elizabeth...Poznaj Chucka Butlera.

Elizabeth McQueen wyciągnęła dłoń na powitanie. Mężczyzna skłonił się lekko i pocałował ją w rękę. Kobieta zastygła, po czym wyszeptała, zwracając się do koleżanki:

- Cała ich rodzina jest tak urodziwa?

- Na to wygląda – zachichotała Julia. - Chuck...Potrzebujemy twojej pomocy.

- Zamieniam się w słuch...

Julia wiedziała, że mężczyzna chętnie zaangażuje się w pomoc. Wreszcie pojawiła się okazja, żeby mógł pokazać, na co naprawdę go stać.


Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz