Rozdział 16: Nowy Jork nigdy nie zasypia

822 181 0
                                    

- Nie zapomnij zabrać swojego kubka – napomknął Filip, zerkając na siostrę, pakującą rzeczy do walizki. Nie był zachwycony, że już wyjeżdża. I choć Tony wzbudził jego sympatię, trudno było mu pogodzić się z faktem, że jego siostra odnalazła szczęście tak daleko od domu.

- Ha! Już dawno spakowany – dziewczyna natychmiast się wyprostowała.

- Przynajmniej raz trafiłem z prezentem...

Roześmiała się. Nie no okazały kaktus w zeszłym roku zrobił na niej wrażenie...

- O, tak. Brakowało mi w Anglii właśnie takiego ogromnego kubka na kawę.

- Nie przesadzaj tam z tą kawą. Pilnuj jej Tony. Ona ma problem z krążeniem. Nie wolno jej pić dużo kawy, jedna, dwie dziennie max...

- Masz moje słowo.

Julia i Tony pożegnali się z rodzicami, i Filip odwiózł ich na lotnisko. Na chwilę stanął z nimi w kolejce do odprawy. Nie chciał rozstawać się z siostrą, ale im dłużej to przeciągali, tym smutek był większy.

- Dbajcie o siebie – ścisnął dłoń przyszłego szwagra.

- A ty ucz się pilnie. Może Tony znajdzie dla ciebie coś w firmie – odezwała się Julia.

- Jasne, że znajdę. Dla takiego informatyka zawsze – mrugnął mężczyzna.

Kiedy chłopak skierował się do wyjścia, Julia nie zapanowała nad emocjami. Kilka łez spłynęło na policzki. Anthony przygarnął ją do siebie, zapewniając, że niedługo znowu się zobaczą. Pragnąc zająć myśli czymś innym, w samolocie rozpakowała katalogi ślubne, które przejrzała już kilka razy, a mimo to wciąż zmieniała zdanie, co do dekoracji i kwiatów.

- Wiesz – w końcu zamknęła magazyn i spojrzała na ukochanego. - Chyba zdam się na twoją mamę. To zołza. Ale nie można jej odmówić świetnej organizacji przyjęć.

- Z pewnością się ucieszy – parsknął śmiechem.

- Myślisz? Nie czuje urazy? Trochę jej nagadałeś...

- Znam ją. Będzie chciała się wykazać. Poza tym kocha przyjęcia, a nasz ślub...to już w ogóle będzie w skowronkach.

- Super – oparła głowę o jego tors. - Może jakoś się z nią dotrzemy.

- Czuję, że cię polubi. Ciebie nie da się nie lubić.

Uśmiech rozjaśnił jej twarz. Instynktownie położyła dłoń na jego dłoni. Wracając myślami do ostatnich, cudownych dni, miała nadzieję, że tak, jak udało się jej rodzicom zbudować piękną więź i cudowny dom, tak im również się uda. Była pełna wiary, mimo iż gdzieś w tle pojawiał się niepokój o Anthony'ego. Jego relacje z rodziną wydawały się dobre; widać było, iż kocha matkę i wuja, a jednocześnie miała wrażenie, że Tony coś w sobie tłamsi, jakby nie do końca przepracował...dawne urazy.

Po wielogodzinnym locie Julia niecierpliwie wyczekiwała na wydanie bagażu. Rozejrzała się wokół. Tłum ludzi odwiedzał Nowy Jork w tym szczególnym świąteczno – noworocznym okresie.

- Kocham cię Nowy Jorku – westchnęła.

Bo to miasto albo się kocha, albo nienawidzi, a ona zdecydowanie podpisywała się pod tym pierwszym.

- Vincent zaraz będzie – obwieścił Tony.

- Miło z jego strony, że nas odbierze.

Kiedy wreszcie go ujrzała, w pierwszym momencie zdziwił ją jego młody wiek. Mógł być jej rówieśnikiem, ewentualnie miał parę lat więcej, ale z pewnością był młodszy od Tony'ego. Młody, przystojny brunet miał na sobie granatowy garnitur, który podkreślał kolor jego oczu.

Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz