Rozdział 24: I could be a better boyfriend than him

982 194 0
                                    

- Marcus, widziałeś dziś Samanthę? - spytała Julia, zatrzymując kamerdynera, który przed minutą wyszedł od Sophie.

- Rano wybierały się z panną Summer do rodziców panienki Butler. Wracają po weekendzie.

- Dziękuję - dziewczyna uśmiechnęła się, ale mężczyzna zauważył, że od kilku dni jest dość apatyczna jak na nią.

Było to o tyle nietypowe, że atmosfera w domu zdawała się poprawić, Margaret od dawna nie była w tak dobrym nastroju. Poza tym za kilka tygodni miał odbyć się jej ślub. Pomyślał, że najpewniej udziela się jej stres.

- Jeśli mógłbym w czymkolwiek pomóc, proszę mówić.

Tym razem na jej twarzy błysnął szczery, niewymuszony uśmiech. Odgarnęła kosmyk włosów za ucho i zawróciła do siebie. Lada moment Anthony miał wrócić z pracy i liczyła na przyjemny, odprężający wieczór z narzeczonym. Otworzyła butelkę wina, napełniła kieliszek do połowy i już miała upić łyk, gdy przypomniała sobie, że zapomniała dziś o tabletce antykoncepcyjnej. Odstawiła więc trunek, poszła do łazienki i sięgnęła do szafki po niewielkie pudełeczko, w którym przechowywała pigułki. Zawahała się. Miała mieszane uczucia. Z jednej strony planowała odstawić antykoncepcję, ale z drugiej...czuła jakiś niepokój.

Wreszcie połknęła lek i spojrzała w lustro. Dolna kreska podkreślająca oko nigdy nie wychodziła jej zbyt dobrze, ale teraz rozmazała się tak mocno, iż postanowiła ją całkowicie zmyć. Przetarła obie powieki wacikiem i przeniosła wzrok na przepełniony kosz. Otworzyła pokrywę, by wyjąć worek, a wtedy z boku dostrzegła odbijające się na folii pudełko po tabletkach antykoncepcyjnych. Nie przypominała sobie, by w ostatnim czasie jakieś wyrzucała. Wyjęła kartonik i zastygła w bezruchu. W opakowaniu nie brakowało ani jednej sztuki. Co więc wzięła przed chwilą, jeśli nietknięty blister wylądował w koszu?

- Nie wierzę...- syknęła przez zęby, gdy dotarło do niej, co mogło się wydarzyć. Niemal w tym samym momencie usłyszała, jak ktoś wchodzi do sypialni. Z ponurą miną opuściła łazienkę. - Pewnie wolałbyś, żebym trzymała teraz test ciążowy...- wskazała blister.

Anthony stanął jak wryty.

- Tak, ale...nie rozumiem.

- Ja też nie. Myślałam, że cię znam...Wierzyłam w ciebie, nie roztrząsałam twojej przeszłości, ale...to? To jest ohydne, Tony...W życiu bym się tego po tobie nie spodziewała - odparła. Przemawiała przez nią złość, lecz miała do tego prawo, jeśli mężczyzna, którego kochała podmienił jej tabletki. Owszem - planowała zostać matką, ale chciała też mieć wybór, pragnęła móc o tym zdecydować, wspólnie z nim. Jednak on podjął decyzję za nią...To było niewybaczalne.

Anthony miał minę, jakby zupełnie nie pojmował, co jego narzeczona chce wyrazić. W jej głosie słyszał żal, gniew, ale skąd wzięło się w niej tyle negatywnych emocji?

- Kochanie, uspokój się, porozmawiajmy, wyjaśnimy to - zrobił krok w jej stronę, ale ona się odsunęła.

- Jak mogłeś? - nawet nie próbowała powstrzymywać łez. - Tu nie ma o czym rozmawiać, Tony...

Czuła się jak we śnie. Wszystko było tak dziwne, jak gdyby widziała swoje ciało z zewnątrz.

Kiedy oprzytomniała, bez namysłu opuściła apartament. Zbiegła po schodach niesiona sprawiedliwym gniewem. W holu zatrzymała się dosłownie na kilka sekund, pospiesznie zdjęła z wieszaka płaszcz i zarzuciwszy go sobie na ramiona, wybiegła przez główne drzwi. Na podjeździe zobaczyła samochód Chucka. Zatrzymał się, ale nie zgasił silnika. Wsiadła do środka i spojrzała w szybę.

- Jedź proszę! Szybko! - krzyknęła błagalnie.

- Gdzie? - Mężczyzna był zdezorientowany.

Obróciła się przez ramię. Anthony pędził w kierunku samochodu.

Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz