Rozdział 26: Szach mat

826 192 0
                                    


- Nadal milczy? - zapytał Chuck, natknąwszy się na Julię, gdy ta wychodziła od Margaret.

W zasadzie nie musiała odpowiadać. Mina dziewczyny zdawała się potwierdzać jego przypuszczenia.

- Tak. Nie kontaktował się też z matką...

- Spokojnie. Jeden dzień to nic takiego.

- Chuck...Anthony dotrzymuje słowa. Mówił, że się odezwie od razu, jak wyląduje...Coś jest nie tak...

- Może Vincent wyciągnął go na jakąś imprezę...Miał się z nim spotkać.

- Nie rozumiesz...Margaret przed chwilą do niego dzwoniła, nie ma sygnału...

- Zgubił telefon?

- I nie odezwałby się do mnie? Mam złe przeczucia...Dzwonię do Vincenta.

Wybrała numer Vikandera, niecierpliwie oczekując na połączenie.

- Julia...- w telefonie rozbrzmiał lekko chropowaty, męski głos. - Uprzedziłaś mnie. Miałem do ciebie dzwonić. Wiesz może gdzie jest Anthony?

- Jak to? - czuła, jak łomocze jej serce. - Nie widziałeś się z nim? Poleciał do Nowego Jorku, żeby się z tobą spotkać.

- Nie mam z nim kontaktu od wczoraj...Mieliśmy spotkać się w Royal Circle Club, ale nie dotarł...

- Okay - westchnęła ciężko. Nic nie było OK. Starała się nie panikować, ale nie miała pojęcia co robić. Trzeba było się zastanowić. - Vincent...gdybyś coś wiedział, daj mi znać, dobrze? Niepokoję się o niego. Bardzo.

- To zrozumiałe. Słuchaj...Możesz na mnie liczyć jakby co.

- Dziękuję.

Rozłączyła się i spojrzała na Chucka.

- Chuck, nie wiem, co się dzieje...Ale czuję, że coś się stało - odparła drżącym tonem.

- Spokojnie...- powtarzał się. Nie wiedział, jak jej pomóc. Przecież ostatnio relacje między nią a jego kuzynem nie były najlepsze. Może po prostu Anthony ostro zaszalał, może nawet w grę wchodziły jakieś używki...Ale ten cholerny niepokój w jej oczach nie pozwalał mu wypowiedzieć na głos niczego, co mogłoby ją zranić. - Pomyślmy...

W tej samej chwili dioda jej komórki mignęła. Ręka jej się trzęsła, gdy przykładała palec do czytnika linii papilarnych. Miała nadzieję odczytać SMS-a od Tony'ego. Niestety to nie był on. Ktoś pisał z nieznanego numeru:

Anthony został porwany".

Przeczytała to kilka razy i niemal osunęła się na podłogę.

Świat zamarł; stanął w miejscu.

„Kim jesteś? Skąd te informacje? Skąd wiesz?" - wysłała wiadomość zwrotną.

„Spiesz się" - napisał. - „Póki wciąż jest w Stanach".

Zesztywniała. Stała otępiała. Chuck dostrzegł, że dzieje się coś niepokojącego.

- Julia...W porządku?

Zignorowała go, jakby otoczenie przestało istnieć.

„Ty go porwałeś?" - kontynuowała rozmowę z anonimowym nadawcą.

„Nie ja za tym stoję, Julio. Chcę pomóc".

Kurwa; pomyślała, to jakiś koszmar, to musi być koszmarny sen, to nie może być prawda.

„Dlaczego miałabym ci wierzyć?".

Poczuła ucisk w gardle i napływające do oczu łzy.

- Anthony został porwany...- wykrztusiła wreszcie.

Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz