Rozdział 7: Zamęt

977 186 0
                                    

Margaret Butler od ostatniej rozmowy z narzeczoną swojego syna, nie spała spokojnie. Kobieta była świadoma tego, że w jakikolwiek sposób nie podejdzie do Julii, ta jej zwyczajnie nie uwierzy. Co innego, gdyby miała po swojej stronie sprzymierzeńca, który mógłby potwierdzić jej wersję. A jeśli do tego, owy sprzymierzeniec swoim pojawieniem się narobiłby lekkiego zamieszania, to już byłoby...idealnie.

- Marcus...Widziałeś może Julię? Jest w domu? - spytała Margaret, gdy akurat kamerdyner rozmawiał w holu, na jej piętrze z pokojówką.

- Powinna być u siebie. Pukała pani?

Kobieta zmrużyła oczy, co zwykła robić zawsze wtedy, gdy zdawało się jej, że Marcus robi z niej idiotkę. Nigdy nie darzył jej sympatią.

- To oczywiste – wycedziła.

- Może poszła popływać.

- Jeśli ją zobaczysz przekaż proszę, żeby zeszła do salonu.

- Jasne...

Marcus się nie mylił. Minęło może z pięć minut, gdy na schodach zauważył pannę Borne. Miała na sobie szlafrok, a mokre włosy świadczyły o tym, że wracała z dobudowanego niedawno w lewym skrzydle domu, krytego basenu. Mężczyzna zakończył długą, pouczającą rozmowę z pokojówką, którą przyłapał na umizgach z Charlesem Butlerem i ruszył w stronę Julii.

- Lady Margaret pani szuka...

Julia nie kryła dezaprobaty.

- Mówiła o co chodzi?

- Nie, prosiła, by zeszła pani do salonu.

Dziewczyna westchnęła i podążyła do pokoju. Wysuszyła włosy, które następnie spięła w kucyk, założyła granatowe dżinsy i t-shirt, i udała się na dół, do salonu. Już w korytarzu usłyszała kobiece głosy.

- Dzień dobry – przywitała się z matką Anthony'ego, powoli przenosząc wzrok na nieznajomą, wysoką brunetkę.

- Julio, poznaj Cordelię Chrysler.

Chryste Panie! Cordelia Chrysler...Julia zmierzyła ją z góry na dół. Zapewne jakaś arystokratka, pomyślała. Kremowy garnitur jeszcze bardziej wysmuklał jej i tak zgrabną sylwetkę, a nogi zdawały się sięgać nieba. Czerwone usta kontrastowały z czarnymi, lśniącymi włosami, ale i tak cała uwaga Julii skupiła się teraz na jej wielkich, ciemnych oczach.

- Julia Borne – odparła cicho.

Cordelia się uśmiechnęła, ale nie odezwała się ani słowem. Wyręczyła ją Margaret:

- Poprosiłam Cordelię o pomoc, bo nie potrafiłam sobie z tym sama poradzić – rzuciła tajemniczo.

Po chwili Julia zreflektowała się, że być może chodzi o przygotowania związane ze ślubem i może Cordelia jest jakąś ważną osobą z socjety, która zajmuje się organizacją takich uroczystości.

- Chodzi o nasz ślub?

- Ślub? - Cordelia wydawała się zdumiona, jakby nic o tym nie wiedziała.

- To w tej chwili może poczekać – wybrnęła taktownie Margaret, przechodząc od razu do rzeczy: - Julio...Ciężko mi do tego wracać, ale wiem, że musisz poznać prawdę...Zresztą, mi też ulży, bo za długo to w sobie duszę. Zrobisz z tym, co zechcesz...

Julia wytrzeszczyła oczy.

- Co chce mi pani powiedzieć?

- Pewnie wiesz, że kilka lat temu poprosiłam o pomoc detektywa, który miał mi pomóc poznać prawdę na temat śmierci mojego męża – zaczęła. Dziewczyna kiwnęła głową. - Cordelia się tym dla mnie zajęła. To, co odkryłyśmy...Delikatnie mówiąc, mnie zszokowało.

Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz