Rozdział 20: Układ

851 181 0
                                    

Dzień był szary, ponury i wszyscy domownicy z tęsknotą odliczali dni do wiosny, niecierpliwie wyczekując aż świat zbudzi się z zimowego snu. Luty nie rozpieszczał pogodą. Od początku miesiąca niemal cały czas padało.

W tak melancholijny dzień świetnie było powrócić do przeszłości. Sammy i Chuck przeglądali rodzinne albumy ze zdjęciami, wracając do wspomnień. Towarzyszyła im Lilly, która rozparła się na sofie, okryta ciepłym kocem. W powietrzu unosił się kuszący aromat kawy, gorącej czekolady i brandy.

- Uwielbiam wracać do wspomnień – westchnęła Sammy. - To takie sentymentalne. O! Chuck, spójrz...

Mężczyzna zerknął na zdjęcie z grymasem, po czym wyrwał je z dłoni kuzynki, wymachując nim przed kominkiem.

- Co to tu robi? Już dawno powinno wylądować w śmieciach – burknął.

- Przestań – Sammy w ostatnim momencie zapobiegła spaleniu fotografii. - O co ci chodzi?! Super fotka...

- Jak dla kogo...Ja tu widzę pryszczatego leszcza w trakcie mutacji głosu...

Sammy parsknęła śmiechem.

- A obok tego leszcza słodki rudzielec z krzywymi zębami i co z tego – odparła. - Super fota. Spal ją, a przestawię ci nos.

- Pokaż – Lilly była zaintrygowana. - Ale fajne...- na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. - Fajne dzieciaki.

- Też tak myślę. Chuck jesteś przewrażliwiony – Sammy przeniosła wzrok na mężczyznę, nie wiedząc, że źródłem jego złego nastroju niekoniecznie jest słabe zdjęcie. - Anthony dawał ci popalić, ale nie sądziłam, że tak ci to spieprzyło samoocenę...

- Przesadzasz. Uporałem się z tym wieki temu – stwierdził.

- Tony cię dręczył? - zapytała Lilly, upijając łyk czekolady.

- Szczeniackie przytyki...Normalka.

Chuck niechętnie podejmował temat, ale mógł liczyć na wylewność swojej kuzynki.

- Wiesz...Anthony był ślicznym chłopcem, a Chuck...potrzebował więcej czasu, żeby rozkwitnąć – palnęła, sięgając po kolejną fotografię. - Tony nie szczędził mu...hm...docinek.

- No, no, no...A więc nasz pan ideał był strasznym dupkiem...

Sammy pokiwała głową.

- Trochę...

- Ej. A gdzie nasza Julia? Coś mało ją ostatnio widać – zauważyła Lilly.

- Zapewne w objęciach Romeo – rzucił ledwie słyszalnie Chuck.

- Nie. Nie ma go w domu. Widziałam, jak przed godziną wychodził.

Samantha podniosła się z kolan i sięgnęła po leżącą na stole komórkę.

- Napiszę, żeby do nas zeszła.

- Będziesz pisać SMS-a? Serio? Idź po nią – jej partnerka przewróciła oczami.

- Sama rusz dupkę z kanapy.

- Mi tu wygodnie.

- To mi nie ględź.

Chuck zaśmiał się pod nosem.

- Jesteście zabawne. Pójdę po nią...

- Już napisałam – obwieściła Sammy. - O...kropeczki się ruszają. Pisze...

Julia wierciła się na krześle i wzdychała do siebie, gdy przyszedł SMS od rudowłosej przyjaciółki. Od godziny ślęczała przy laptopie i nie napisała ani jednego zdania. Cierpiała na twórczą blokadę. Nie miała więc nic do stracenia. Zamknęła komputer i pomknęła do salonu.

Flames (New York Splendor tom 2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz