1.3

797 36 1
                                    

Sobota minęła mi całkiem szybko, bo prawie cala przespałam. Trochę snu dla zdrowia i urody nikomu nie zaszkodziło. Tak właśnie myślałam. Dopóki nie wstałam w niedzielny poranek. Wiele godzin spędzonych w łóżku miało swój wpływ na moje ciało i mięśnie. Nie miałam siły na nic, dosłownie. Więc po tym jak Derek zamienił się w Panią domu i ugotował mi pyszny obiad, wylądowałam na kanapie z serialem w telewizji. Wypiłam gorącą herbatę a także rozpuszczoną witaminę C, jeżeli mnie rozłoży będę uziemiona.

Poniedziałek, dzień którego większość społeczeństwa nienawidzi, ponieważ przypomina o tym że należy iść do pracy bądź szkoły. Pogoda nie zmieniła się od sobotniego poranka, deszcz padał niemal nieprzerwalnie. Byłam dobrze nastawiona do całkowitego zmienienia otoczenia, ale gdy są takie dni jak ten weekend, ze cały czas leje, tracę chęci. Tęsknię za domem.

Ubrałam kremowy sweter i długie czarne spodnie. Stukałam o siebie obcasami brązowych krótkich kozaczków, w czasie czekania na Dereka. Siedziałam już w samochodzie, chwała mu za to że postanowił odpalić silnik wcześniej i włączyć ogrzewanie. Odpięłam trochę suwak czarnego płaszcza i poprawiłam szal. Blondyn wskoczył za kierownicę i zaraz jechaliśmy tą samą drogą co zwykle. Na parkingu mimo wczesnej godziny było już wiele samochodów należących do uczniów. Miejsca parkingowe Cullenów były puste czyli jeszcze nie przyjechali, zaraz obok nich Derek zaparkował. Chwilę później staliśmy przy sali od historii, nie zamierzam iść do szafki, powinnam zostawić tam swój płaszcz ale jest mi zdecydowanie za zimno. Jakbym mogła wciągnęłabym jeszcze któraś z bluz brata. Blondyn stał oparty o ścianę a ja stałam blisko niego i przyłożyła głowę do jego ramienia, trzymał mnie mocno w pasie abym nie upadła. Nie minęła chwila a poczułam irytująca rzecz, zaczęło mnie kręcić w nosie. Ukryłam twarz za dłońmi i kichnęłam, aż mną zatrzęsło. Ujrzałam przed oczami dłoń brata z chusteczką. Podziękowałam cicho i wytarłam nos.

-Witajcie.

Uniosłam wzrok, przed nami stanęła jak zwykle wesolutka Alice i spokojny Jasper. Poczułam jak ich wzrok ląduje na mnie i moich zaczerwienionych policzkach.

- Cześć.

- Nie najlepiej wyglądasz Gen. Wszystko w porządku?

- Urządziliśmy sobie spacer i złapał nas deszcz. Chyba się przeziębiłam, chociaż cały weekend spędziłam w domu pod kocem.

- W Forks większą część roku pada deszcz i jest raczej zimno, powinnaś dbać bardziej o odporność, zwłaszcza że przyjechaliście z ciepłego klimatu.

Spojrzałam w oczy blondynowi i lekko skinęłam głową. Nie mam siły na mówienie.

Nagle rozbrzmiał okropnie głośny dźwięk dzwonka zwiastujący lekcje. Skrzywiłam się i odetchnęłam dopiero gdy nastąpiła cisza. Zobaczyłam pokrzepiające uśmiech wampirów i weszliśmy do środka. Pani Brooke z zapałem opowiadała o Herbatce Bostońskiej (protest polityczny), a na koniec zapytała niektórych uczniów na ocenę. Od razu po zakończeniu lekcji Alice dorwała nas i kazała dołączyć do siebie i swojego rodzeństwa na lunchu. Zagroziła Derekowi ze jak mnie nie przyprowadzi to się z nim policzy po zajęciach. Co wyglądało przekomicznie. Różnica we wzroście tej dwójki była taka duża ze dziewczyna musiała zadzierać głowę aby spojrzeć mu w oczy. Miedzy nimi przebiegła jakaś iskierka. Czy oni ze sobą flirtowali?

***

Poniedziałkowe lekcje mijały dość powolnie, jedna za drugą, ale za każdym razem gdy spoglądałam na zegar wydawało mi się że wskazówki się cofają. Nadeszła przerwa obiadowa. Szlam pod ramie z bratem po szkolnych korytarzach. Zgłodniałam i gardło zaczęło mnie pobolewać. Pieprzone wirusy. W sumie to dobrze że Cullenówna chce nas widzieć na stołówce. Siedzenie samemu, wyobcowanemu i słuchanie tych wszystkich plotek na swój temat nie jest mile. A tak to poznam jej braci i siostrę, przydadzą mi się te informacje. Są jakieś plusy tej sytuacji.

Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz