Kolejne dni nie różniły się zbytnio od siebie. Przyzwyczajaliśmy się do siebie i swoich ciał. Spędzaliśmy razem czas, rozmawialiśmy, drażniliśmy, poznawaliśmy od nowa. Jasper cały ten czas był w wyśmienitym humorze, jego oczy błyszczały a usta wykrzywione były w szerokim uśmiechu. Usprawiedliwiał się że czuje to co ja, a skoro ja jestem radosna, to on tym bardziej. W prost kipiał dobrymi uczuciami. Sam jego widok w takim stanie uszczęśliwiał mnie wewnętrznie. Jego zaciekawiony wzrok gdy się malowałam, wybierałam ubrania albo gotowałam powodował mój ciągły chichot. Przypominał mi wtedy ciekawskiego szczeniaczka, który nie odstępuje właściciela na krok. Oczywiście nie mógł odpuścić sobie całowania co rusz moich dłoni. Tak jak teraz gdy stoję przed patelnią, a on przytula się do mnie od tylu i stara się nie przeszkadzać. Powtarzam, stara się. Przyciska mnie swoim ciałem do blatu, a jego dłonie czuje dosłownie wszędzie. Naleśniki z czekoladą na śniadanie to jedna z najlepszych rzeczy. Zwłaszcza jak je się śniadanie około drugiej po południu. No cóż, trochę nam się zeszło rano w łóżku, ale nie narzekam.
- Dobre to jest? - wskazał na słoik z kremem czekoladowym. - Nie wygląda apetycznie.
- Jest pyszne. Żałuj że nie możesz tego posmakować.
Wlałam na gorącą powierzchnię kolejną porcję ciasta. Blondyn nabrał na łyżeczkę trochę kremu i trzymając sztywno moją szczękę posmarował nim moje wargi. Gwałtownie wpił się w nie, zlizując słodką maź. On i czekolada to cudowne połączenie. Ostatni raz przejechał językiem po moich ustach i oderwał się ode mnie.
- I jak ci smakuje?
- Czuje tylko ciebie. Więc wyśmienicie.
- Nie słodź tak, bo niedługo cukrzycy przy tobie dostanę. - ukrył twarz w moim ramieniu i zaśmiał się.
Ma szczęście że go lubię.
Po śniadaniu i porządnym prysznicu, znów zaniósł mnie do sypialni. Miałam na sobie tylko ręcznik, wiec ściągnął go ze mnie i rzucił na krzesło. Delikatnie upuścił moje ciało nad materacem. Sam położył się na mnie i wygodnie ułożył głowę na moich piersiach. Przykrył nas kołdrą i przymknął powieki. Skóra jego twarzy ślicznie się błyszczała dzięki wpadającym przez okno promieniom słońca.
- Idziemy spać? Myślałam że znowu masz chcicę.
- Dosyć cię wymęczyłem w nocy i rano. Musisz odpocząć.
Wplotłam palce w blond loczki Jaspera. Owinęłam ramiona wokół jego zimnego ciała i przyciągnęłam bliżej siebie.
- Szkoda że nie mogę zasnąć. To są idealne warunki do tego. Powiem nawet że wymarzone.
- Żałujesz? - podniósł na mnie swoje złote tęczówki w pytającym geście. - Tego że po przemianie utraciłeś niektóre ludzkie zdolności?
- Na początku, ani trochę. Całodobowa przytomność, niesamowity słuch i wzrok, brak potrzeby jedzenia i nawet oddychania. Kolejne zalety, nigdy się nie zestarzeje i jestem szybszy oraz silniejszy. No i oczywiście indywidualna zdolność. To wszystko z początku wydawało się czymś odrealnionym, niemożliwym do zdobycia, cudownym wręcz. Ale teraz, po tych wszystkich latach chciałbym zasnąć, zapomnieć o czymś, nie słyszeć i nie czuć wszystkiego na około. Pamiętam każde przeczytane słowo, wszystkie usłyszane informacje, każdą rzecz jaką kiedykolwiek zobaczyłem. Czy mnie to przerasta? Nie. Ale chociaż raz chciałbym stracić przytomność umysłu i doświadczyć snu.
- Doświadczyć? Trochę dziwnie to zabrzmiało. Tak jakbyś nigdy tego nie robił.
- Bo tak się czuję. Nie pamiętam dużo ze swojego ludzkiego życia. Prawie nic.
CZYTASZ
Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~
FanfictionNigdy wcześniej nie zastanawiałam się jak chciałabym umrzeć, ale oddanie życia za kogoś kogo się kocha brzmi dobrze. Pff bujdy na kółkach. Wszyscy których kocham już nie żyją albo są nieśmiertelni. Oczy bestii stojącej przede mną błyszczą a usta są...