1.28

495 40 8
                                    





To niestety nie rozdział. I nie wiem czy on kiedykolwiek powstanie. Wiem ze obiecywałam ale niestety nie udało mi się. Wena mi przepadła po tym czasie. Przykro mi 😔

Dziękuję że byliście.



















...

























...























...

















Nie no żartuję.

Nie mogłam się powstrzymać. 😆

Zapraszam  w dół.


























~

Mimo prawie dwukrotnemu przekroczeniu prędkości na autostradach, dopiero po wielu godzinach ciemny samochód przekroczył granice Phoenix. Pierzaste palmy, turkusowe baseny przy domach, soczyście zielone pola golfowe, a to wszystko otoczone poszarpanymi wzgórzami. Jasper otoczył lotnisko, i tuż chwile po zachodzie zatrzymał się pod okolicznym motelem. Alice złapała na wpół śpiącą Bellę i razem z torbami zarejestrowali się przy wejściu. Dla wygody wybrali pokój z oddzielną sypialnią.

Alice zaniosła nastolatkę do łóżka, na niewielkiej komodzie położyła jej torbę i uprzednio pytając o zdanie Genevive zamówiła jedzenie, prosząc aby o określonych godzinach zostawało dostarczane. Jasper włączył telewizor, ale nie poświęcił mu nawet sekundy, pogrążył się w swoich myślach kątem oka obserwując krzątające się dziewczyny. Genevive czując że w końcu może zająć się sobą, skorzystała z gorącego prysznica, aby przebrać się w coś na wzór piżamy i wrócić do wampirzego rodzeństwa.

Około trzeciej w nocy przebudziła się Bella, po krótkiej rozmowie z Alice, weszły razem do pokoju służącego za salon. Jasper bez cienia zainteresowania wpatrywał się w ekran telewizora, a Vivi leżała na kanapie z zimnym okładem na oczach. Ruszała stopami i palcami dłoni w tylko sobie znany rytm. Obok niej na podłodze leżała otwarta kosmetyczka wypełniona najróżniejszymi kosmetykami. Alice zajęła miejsce na oparciu kanapy, a Bella usiadła na podłodze przy stoliku. Spokojnie jadła swoją część kolacji, aż nabrała podejrzeń. Nikt się nie odzywał , a wampiry tępo wpatrywały się w ekran.

- Co jest grane?

- Nic. - Alice wydała się szczera, ale szatynka czuła że coś jest nie tak.

- To co teraz? - spytała.

- Czekamy na telefon od Carlisle'a.

- A powinien już dawno zadzwonić? - Alice mimowolnie zerknęła na leżący na jej torebce telefon. - Czemu nie dzwoni? Co to oznacza? - głos Belli łamał się z każdym słowem.

- Po prostu nie mają nic do przekazania. - Alice była sztucznie spokojna. Nagle obok nich stanął Jasper.

- Nie masz się o co martwić, nic ci tutaj nie grozi. - powiedział przyjacielskim tonem.

- Wiem.

- To czego się boisz? - spytał zdezorientowany.

- Słyszałeś co powiedział Laurent. Stwierdził że James pokona każdego. A jeśli coś pójdzie nie tak? A jeżeli się rozdzielą i wtedy...? Jeśli komuś się coś stanie? Carlisle'owi? Emmettowi? Edwardowi...? - zadrżała. - Co jeśli ta dzika kobieta zaatakuje Esme? Jak miałabym żyć ze świadomością że to wszystko przeze mnie? Żadne z was nie powinno ryzykować z mojego powodu.

Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz