1.26

428 43 7
                                    

Nadeszła niedziela, a wraz z nią dzień odwiedzin Belli. Zgodnie z wizją Alice, dziewczyna przetrwała spotkanie z Edwardem i złoży im wizytę. Wampirzyca nie mogla opanować samej siebie. Szczęśliwa biegała i skakała po całym domu.

Rosalie razem z Emmettem opuścili teren posiadłości i udali się na wspólne polowanie. Blondynka nie chciała aby pierwsze spotkanie z Isabellą skończyło się źle. Postanowiła trochę przystopować i ignorować istnienie dziewczyny. Dlatego uprzedziła, że wrócą dopiero na wieczór, na wspólny rodzinny mecz bejsbola.

W wisielczym humorze była za to Vivi. Jasper nie potrafił utrzymać dłoni z dala od niej. Dwie noce pod rząd i połowę wczorajszego dnia spędzili w łóżku. Dziewczyna nie mogła się od niego odpędzić, nawet w łazience. Dopiero gdy zaczęła rzucać w niego kosmetykami, zostawił ją samą. Owszem cieszyła się, ba, była wniebowzięta że jej ukochany poświęca jej tyle uwagi. Ale nauczona posiadania czasu w spokoju i samotności, zaczynała się denerwować. Z samego rana po przespaniu nie więcej niż trzech godzin, nie odzywając się do nikogo trafiła do kuchni. Przygotowała sobie kawę z podwójną dawką kofeiny, dziękując w myślach Esme za kupienie kilku opakowań. Ta kobieta była jak balsam na skórę, jak plaster na ranę, jak...

I Genevive wymieniałaby dalej gdyby nie poczuła zimnych dłoni na jej rozgrzanych ramionach. Zareagowała w ułamku sekundy. Sięgnęła po największy i najostrzejszy nóż w zasięgu jej ręki. Odwróciła się i wymierzyła ostrze w stronę swojego chłopaka.

- Jeden ruch, a obetnę ci ręce.

- Kochanie...

- Nie kochaniuj mi tutaj.

Jasper uniósł ręce w obronnym geście. Z pobłażliwym uśmiechem oparł się o blat kawałek od Vivi i obserwował jej poczynania. Rejestrował każdy ruch noża, gdy kroiła owoce, każde drgniecie palcy kiedy przy użyciu czarów przyzywała do siebie kolejne produkty. Widok jej w kuchni i to w jego ubraniach jest bardzo przyjemny. Oblizał w zamyśleniu usta.

- Nie myśl o tym.

- Skąd możesz wiedzieć o czym myślę?

- Wystarczy że na ciebie spojrzę i wiem co chodzi ci po głowie.

- Obecnie jesteś to ty w moich dresach.

- O, dobrze że mi przypomniałeś, musze się przebrać.

- Po co?

- Niedługo Edward z Bellą przyjeżdżają . Zapomniałeś? Alice już od kilku godzin nie potrafi usiedzieć na miejscu.

- No tak, ale po co masz się przebrać? Tak ci nie odpowiada?

- Tak po prostu wypada. I muszę ujarzmić włosy, strasznie mi je potargałeś.

- Uwielbiam je. - przybliżył się i ułożył brodę na czubku głowy Vivi. Wciągnął z uśmiechem jej kojący zapach.

- Wiem o tym. Nie dajesz mi zapomnieć. - zaśmiała się lekko.

W ciągu kilku najbliższych minut Genevive została porwana przez malutką wampirzycę. Alice szturmem ustawiała wszystko tak jak widziała w swojej wizji, nawet ubiór ukochanego i jego siostry. Jasper nie widząc innego wyjścia, dokończył zaczęte przez Vivi jedzenie.

Zgodnie z przewidzeniem wampirzyca, niedługo potem na podjazd rodziny Cullen, podjechało srebrne volvo Edwarda. Carlisle z Esme czekali na gości tuż obok fortepianu, przy schodach w wejściu do salonu. A Alice z Jasperem i bliźniętami oczekiwali na swój moment na piętrze.

Edward wprowadził Bellę do domu i z uśmiechem przedstawił ją swoim rodzicom. Ani Carlisle, ani tym bardziej Esme nie chcąc przerazić ludzkiej dziewczyny, zwolnili swoje ruchy i zachowali większy dystans. Edward zadał najważniejsze pytanie, gdzie Alice i Jasper, i nie czekając na resztę Alice zbiegła po schodach. Zatrzymała się centymetry od Belli, przytuliła ją i pochwaliła zapach. W tym czasie, w ludzkim tempie z pietra zeszła pozostała trójka. Jasper przytulał ukochaną od tylu, a Derek stał obok i z uśmiechem obserwował swoją dziewczynę. To jak szczęśliwa była że nareszcie Edward pozwolił jej poznać dziewczynę, było widoczne z daleka. Genevive pomachała wolną dłonią w stronę szatynki.

Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz