Nadeszła niedziela, a wraz z nią dzień odwiedzin Belli. Zgodnie z wizją Alice, dziewczyna przetrwała spotkanie z Edwardem i złoży im wizytę. Wampirzyca nie mogla opanować samej siebie. Szczęśliwa biegała i skakała po całym domu.
Rosalie razem z Emmettem opuścili teren posiadłości i udali się na wspólne polowanie. Blondynka nie chciała aby pierwsze spotkanie z Isabellą skończyło się źle. Postanowiła trochę przystopować i ignorować istnienie dziewczyny. Dlatego uprzedziła, że wrócą dopiero na wieczór, na wspólny rodzinny mecz bejsbola.
W wisielczym humorze była za to Vivi. Jasper nie potrafił utrzymać dłoni z dala od niej. Dwie noce pod rząd i połowę wczorajszego dnia spędzili w łóżku. Dziewczyna nie mogła się od niego odpędzić, nawet w łazience. Dopiero gdy zaczęła rzucać w niego kosmetykami, zostawił ją samą. Owszem cieszyła się, ba, była wniebowzięta że jej ukochany poświęca jej tyle uwagi. Ale nauczona posiadania czasu w spokoju i samotności, zaczynała się denerwować. Z samego rana po przespaniu nie więcej niż trzech godzin, nie odzywając się do nikogo trafiła do kuchni. Przygotowała sobie kawę z podwójną dawką kofeiny, dziękując w myślach Esme za kupienie kilku opakowań. Ta kobieta była jak balsam na skórę, jak plaster na ranę, jak...
I Genevive wymieniałaby dalej gdyby nie poczuła zimnych dłoni na jej rozgrzanych ramionach. Zareagowała w ułamku sekundy. Sięgnęła po największy i najostrzejszy nóż w zasięgu jej ręki. Odwróciła się i wymierzyła ostrze w stronę swojego chłopaka.
- Jeden ruch, a obetnę ci ręce.
- Kochanie...
- Nie kochaniuj mi tutaj.
Jasper uniósł ręce w obronnym geście. Z pobłażliwym uśmiechem oparł się o blat kawałek od Vivi i obserwował jej poczynania. Rejestrował każdy ruch noża, gdy kroiła owoce, każde drgniecie palcy kiedy przy użyciu czarów przyzywała do siebie kolejne produkty. Widok jej w kuchni i to w jego ubraniach jest bardzo przyjemny. Oblizał w zamyśleniu usta.
- Nie myśl o tym.
- Skąd możesz wiedzieć o czym myślę?
- Wystarczy że na ciebie spojrzę i wiem co chodzi ci po głowie.
- Obecnie jesteś to ty w moich dresach.
- O, dobrze że mi przypomniałeś, musze się przebrać.
- Po co?
- Niedługo Edward z Bellą przyjeżdżają . Zapomniałeś? Alice już od kilku godzin nie potrafi usiedzieć na miejscu.
- No tak, ale po co masz się przebrać? Tak ci nie odpowiada?
- Tak po prostu wypada. I muszę ujarzmić włosy, strasznie mi je potargałeś.
- Uwielbiam je. - przybliżył się i ułożył brodę na czubku głowy Vivi. Wciągnął z uśmiechem jej kojący zapach.
- Wiem o tym. Nie dajesz mi zapomnieć. - zaśmiała się lekko.
W ciągu kilku najbliższych minut Genevive została porwana przez malutką wampirzycę. Alice szturmem ustawiała wszystko tak jak widziała w swojej wizji, nawet ubiór ukochanego i jego siostry. Jasper nie widząc innego wyjścia, dokończył zaczęte przez Vivi jedzenie.
Zgodnie z przewidzeniem wampirzyca, niedługo potem na podjazd rodziny Cullen, podjechało srebrne volvo Edwarda. Carlisle z Esme czekali na gości tuż obok fortepianu, przy schodach w wejściu do salonu. A Alice z Jasperem i bliźniętami oczekiwali na swój moment na piętrze.
Edward wprowadził Bellę do domu i z uśmiechem przedstawił ją swoim rodzicom. Ani Carlisle, ani tym bardziej Esme nie chcąc przerazić ludzkiej dziewczyny, zwolnili swoje ruchy i zachowali większy dystans. Edward zadał najważniejsze pytanie, gdzie Alice i Jasper, i nie czekając na resztę Alice zbiegła po schodach. Zatrzymała się centymetry od Belli, przytuliła ją i pochwaliła zapach. W tym czasie, w ludzkim tempie z pietra zeszła pozostała trójka. Jasper przytulał ukochaną od tylu, a Derek stał obok i z uśmiechem obserwował swoją dziewczynę. To jak szczęśliwa była że nareszcie Edward pozwolił jej poznać dziewczynę, było widoczne z daleka. Genevive pomachała wolną dłonią w stronę szatynki.
CZYTASZ
Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~
FanfictionNigdy wcześniej nie zastanawiałam się jak chciałabym umrzeć, ale oddanie życia za kogoś kogo się kocha brzmi dobrze. Pff bujdy na kółkach. Wszyscy których kocham już nie żyją albo są nieśmiertelni. Oczy bestii stojącej przede mną błyszczą a usta są...