1.17

617 41 2
                                    

Minęły trzy dni od śmierci Megan. Nikt nie zwrócił na to zbytniej uwagi. Sprawa okazała się trochę skomplikowana. Rodzina Russell wyjechała w zeszłym roku, przeprowadzili się do Indiany i nikt z Forks nie wie co się z nimi stało. A sama postać Megan, to jej ciało które przejął Morou i dzięki zaklęciu sprawił że każdy z uczniów i nauczycieli, którzy mieli już kiedyś możliwość ją poznać, pamiętali ją jako uczennicę. Według nich ona nigdy nie wyjechała, chodziła do szkoły i była ich koleżanką. Przypływ złej energii który wyczuł Derek to był właśnie Morou który przybył do Forks wraz z przeklętą Megan. Dopóki dziewczyna nie zobaczyła nas na żywo, aura nie dała o sobie znać. Dlatego wyczułam ją dopiero na parkingu. Po jej śmierci wspomnienie o jej obecności zniknęło.

Ale zostawmy już tę dziewuchę w spokoju. Dziś walentynki. Święto którego nie rozumiem. A dokładnie nie rozumiem tego że nagle wszystkie pary przypominają sobie że są razem i okazują sobie uczucia wszędzie i przed wszystkimi. W każdym miejscu jest masa serduszek, kwiatów i wszechogarniającej miłości. Okej, dzień zakochanych, ale żeby z tego powodu całować się publicznie i rzucać różne propozycje tak aby inni słyszeli, to jest niesmaczne. Derek oczywiście nie próżnował, ogromny bukiet kwiatów, drobny podarek i zaproszenie na przedstawienie plenerowe które odbędzie się pierwszy raz w tym roku, ogólnie odbędzie się pierwszy raz, więc będzie to coś czego Alice jeszcze nie widziała i razem będą mogli to przeżyć. Dlatego właśnie dziś wieczorem oboje wyjeżdżają aby dostać się na miejsce. Wrócą za trzy dni, mam nadzieje że się trochę wyszaleją. Nie zdziwię się jak nie trafią na przedstawienie, tylko od razu do hotelu.

Wyciągałam potrzebne zeszyty z szafki gdy poczułam zimne dłonie na talii, które wdarły mi się pod sweter. Wzdrygnęłam się od nagłej zmiany temperatury. Jasper zachichotał mi do ucha i wtulił nos w moje włosy, usłyszałam jak wdycha ich zapach. Wokół nas jest kilkoro uczniów i to pewnie dlatego. Mówił mi że mój zapach uspokaja go i odwraca uwagę od innych ludzi. Cmoknął mnie w czubek głowy.

- Witaj śliczna.

- Cześć mój piękny. - odwróciłam się do niego przodem i objęłam. - Co tam?

- Wiesz jaki dziś dzień? - zagryzł wargę i wpatrywał wprost w moje usta.

- Czwartek?

- Brawo, jaką chcesz nagrodę? - oblizałam suche usta. Jego tęczówki pociemniały odrobinę.

- Może być kawa. - Zadzwonił dzwonek i nastolatkowie zaczęli znikać zostawiając nas samych. - Wpadasz dzisiaj do mnie?

- Oczywiście, że przyjdę. Nie mógłbym sobie tego odpuścić. Mam coś dla ciebie.

- Tak? Co takiego?

Z kieszeni wyciągnął podłużne, zamszowe, czarne pudełeczko i wręczył mi je. Kiedy odsłoniłam wieczko, moim oczom ukazała się złota bransoletka z rubinową zawieszką w kształcie serduszka. Po bokach wisiały dwie mniejsze zawieszki, gwiazdki z czarnego diamentu. Jest prześliczna. Zwykły drobny łańcuszek i trzy zawieszki w pełni zrobione z kamieni. Otworzyłam usta w lekkim szoku. Podniosłam na niego wzrok i zobaczyłam ze szczerzy się jak głupi.

- Jest śliczna. Dziękuję. Ale ja nie mam nic w zamian. Nie zrobiłam dla ciebie żadnego prezentu. Przepraszam...

Poczułam zimne wargi na swoich. Wplotłam wolną dłoń w jego loczki i przyciągnęłam bliżej. Blondyn przyparł mnie do metalowych szafek i pogłębił pocałunek. Jego zimny język wsunął się wnętrza moich ust.

- Wiem ze są walentynki i hormony szaleją. Ale żeby tak na środku korytarza?

Jasper oderwał się ode mnie i powoli odwrócił w stronę radosnego brata. Emmett skrzyżował ramiona na piersi i z głupim uśmieszkiem patrzył na nas.

Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz