Słońce ustąpiło miejsca księżycowi i nad Forks nastala ciemna, cicha noc. Lasy skąpały się w mroku, a na puste ulice wstąpiła mgła. Ludzie wyczuwając porażające zimno, pozamykali szczelnie okna i drzwi. Nastąpiła jedna z zimniejszych nocy na półwyspie Olympic.
Totalnym przeciwieństwem panującego wkoło mroku i zimna, był dom ukryty w lesie, kilometry od miasteczka. Emanował światłem i ciepłem. Bijący przez okna blask, odpędzał cień krążący miedzy sześcioma cedrami. Dom ten należał do niecodziennej rodziny, Cullenów. Cullenowie byli wampirami. Mieszkali tutaj od dwóch lat, z powodu swojej rasy nie przyjmowali gości, ograniczali spotkania z ludźmi do minimum i nie spoufalali się nimi.
Do czasu.
Jakiś czas temu do Forks wprowadziło się pewne rodzeństwo. Bliźnięta, Genevive i Derek. Od razu wzbudzili zainteresowanie wśród miejscowych. Tylko jedna wampirzyca wiedziała ze ta nowo przybyła dwójka stanie się kimś niesamowicie ważnym. Alice, bo o niej mowa, przewidziała dzięki swemu darowi co się wydarzy. Przewidziała to ze Derek stworzy z nią parę. Przewidziała to ze jego siostra stanie się ukochaną Jaspera. Ale... Nie przewidziała tego czego dowiedziała się podczas ostatnich minut. Dzięki obecności rodziny i ukochanego siedzącego przed nią, nie dala się ponieść wizjom i własnym domysłom.
- Mam miliony pytań. Tylko nie wiem od którego zacząć. - Oznajmiła Rosalie.
- To może ja zacznę. Podobne pytanie zadałem waszej matce, ale nigdy nie była w stanie mi odpowiedzieć. - Carlisle pozostawał opanowany. Z uśmiechem patrzył na dzieci Aradii. - Jaki jest wasz licznik?
- Jaki licznik? - zapytał Emmett.
- Licznik ofiar.
Genevive potarła się po czole w geście zastanowienia. Westchnęła głęboko i spojrzał wprost w oczy najstarszego wampira.
- Po trzydziestym dziewiątym przestałam liczyć.
- Dwudziestego wieku? - dziewczyna przytaknęła głową. - Ale przecież to data...
- No właśnie.
- Przyczyniliście się do wybuchu drugiej wojny światowej? - Edward nie krył delikatnego wzburzenia. Wiedział doskonale ze podczas wojny zginęło mnóstwo niewinnych ludzi, w tym dzieci.
Ta dwójka to totalne przeciwieństwo Edwarda pod względem jego podejścia do życia.
- To był kaprys. Zwykły nastoletni bunt. Teraz bym tego nie zrobiła.
- Kaprys? Przez kaprys wszczęłaś wojnę?
- Oj tam. Ludzie na przestrzeni wieków zaczynali wojny z naprawdę błahych i głupich powodów. Moja zachcianka, aby coś się działo, to przy nich nic. - pomachała dłonią w geście ignorancji. - Wracając. Tak wspomniałam, przestałam liczyć po wybuch wojny. Gdzieś tam w administracji istnieje calusieńka moja kartoteka, łącznie ze spisem ofiar. Jeżeli będziesz chciał spojrzeć to powiedz tylko słówko, a cię wprowadzę.
- To byłoby ciekawe, ale i czasochłonne.
- Dobrze to teraz moja kolej. Mam już swoje pytanie.
- Pytaj proszę. - Genevive oparła się wygodnie i zachęcała uśmiechem blondynkę do kontynuowania.
- Moje pytanie dotyczy dzieci.
- Dzieci? - dziewczyna rozszerzyła powieki i spojrzała po kolei na każdego z obecnych. Posłała nie zrozumiale spojrzenie bratu. Czyżby... - Jakich dzieci?
- Ogólnie dzieci. Ostatnio prawie zjadłaś płód wyciągnięty prosto z matki.
- A, o to ci chodzi. Ogólnie rzecz biorąc jako wiedźma używam ludzi i części ich ciał do rytuałów, eliksirów i jedzenia. Tak, jadam ludzi, bo dlaczego nie? Do rytuałów najczęściej potrzebuje krwi i wnętrzności, tak samo do eliksirów. Zdarzyło się że brałam kąpiel we krwi, jak to wiedźmy. Poprawia jakość i koloryt skory, naprawdę polecam. A co do dzieci, to tacy mali ludzie. Ich ciała również są ważne w czymś tak ważnym jak magiczna alchemia i eliksirowarstwo. Najlepsze dzieci to te od razu po urodzeniu są mięciutkie i ich kości nie są do końca wykształtowane, rozpływają się w ustach. Bardzo lubię też jeszcze te prosto z brzucha matki, ale dopiero w czwartym trymestrze. Są wtedy takie słodkie i... - szeroko otwarte oczy i uchylone usta blondynki pokazały ze nie tego się spodziewała. - Ou. Nie o to ci chodziło.
CZYTASZ
Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~
FanfictionNigdy wcześniej nie zastanawiałam się jak chciałabym umrzeć, ale oddanie życia za kogoś kogo się kocha brzmi dobrze. Pff bujdy na kółkach. Wszyscy których kocham już nie żyją albo są nieśmiertelni. Oczy bestii stojącej przede mną błyszczą a usta są...