Jasper pov.
- Alice. Czy ty sobie ze mnie żartujesz?!
Głos Dereka był głośny i podszyty agresywnością. Nie stanowi dla mnie, ani Alice większego zagrożenia. Wyczuwam że nie ma złych zamiarów, czuje złość, ale nie kieruje jej w stronę kogokolwiek. Jakby był zły na siebie.
- Nie, ja nie żartuję. Naprawdę, Derek proszę...
- Nic nie mów.
Nerwowo stukał palcami o udo. Odwrócił się w stronę okna i zapatrzył na panującą za nim ciemność. Jego osoba emanowała samymi przykrymi uczuciami, żalem, zdezorientowaniem, złością i smutkiem. Nie rozumiem dlaczego. Nie zrobiliśmy nic co mogło przynieść taki skutek. Wizja Alice nie musi się spełnić, nie widzi decyzji tej dwójki, są wolni, mogą robić co chcą. Żadne z nich nie ma obowiązku dopasować się do tej wersji przyszłości. Jeżeli wybiorą życie bez nas, naszym zadaniem będzie to zaakceptować i nie wywierać na nich presji.
Smutek mojej siostry przejął nad nią kontrolę, przysunęła się bliżej mnie i mocno ścisnęła za ramię. Genevive która tępo wpatrywała się w blondyna była zła i szczęśliwa jednocześnie. Kolejna sprawa której nie rozumiem.
Chłopak odwrócił się szybko w jej stronę i pociągnął za ramie wyciągając ją z salonu. Do moich uszu dobiegł trzask drzwi z wnętrza domu.
Co dziwne nie słyszałem żadnego wypowiedzianego przez nich słowa.
- Jasper, a jeśli mnie teraz znienawidzi? Nie chce aby tak było. Ja naprawdę go kocham.
- Spokojnie Alice. Wszystko będzie dobrze. Derek jest zdezorientowany, musi to do niego dotrzeć.
- A co jeśli...
- Alice, nikt tak nie zna przyszłości jak ty. A za każdym razem widziałaś was razem. Wiem co teraz czujesz, wiem też co czuje Derek i na pewno nie jest to nienawiść do ciebie.
- Jest człowiekiem, nie mogę oczekiwać że będzie ze mną. Nie powinnam była tego mówić. Mogłam wymyśleć coś o tym że byliśmy ze sobą po prostu blisko.
Jej twarz przybrała zamyślony wyraz, przegląda właśnie różne wersje przyszłości. Jej emocje zmieniały się z każdą kolejną wizją, ale zawsze odczuwała miłość i radość. Chciałbym poczuć od Genevive to co moja siostra czuje do Dereka.
Bliźnięta jeszcze nie wróciły, Alice była w świecie swoich wizji, a ja rozmyślałem o tym co się stało tego wieczoru. Musze to dobrze rozegrać. Niziołek całkowicie ufa swojemu darowi, choć wie że ich decyzje mogą się zmienić i nie osiągnie tego czego oczekiwała. Nie mogę patrzeć na jej smutek, jednocześnie samemu będąc zadowolonym z aprobaty Genevive.
Obserwowałem uważnie elementy wystroju domu. Od naszego ostatniego pobytu tutaj trochę się zmieniło. Przybyło kilka mebli i ozdób. Na kominku wśród wielu różnych bibelotów siedziała lalka z przerażającym wyrazem twarzy w podniszczonym ubraniu, czyżby pamiątka z dzieciństwa? Wygląda jakby miała wiele lat za sobą. Ciekawe czy ludzie myślą o niej jako o nawiedzonej. Czy oczy się ruszą? A może ręka?
Irytujący dźwięk opadających kropel oderwał mnie od porcelanowej twarzyczki. Gałąź którą przyniosła Alice wciąż leżała na gładkim blacie stołu, a woda skapywała z liści wprost na drewnianą podłogę. Gdyby Esme to zobaczyła porządnie nakrzyczałaby na nas. Muszę się jej pozbyć.
Wyniosłem ją i zostawiłem kilkanaście metrów od domu w głąb lasu. W kuchni znalazłem stojący pod ścianą mop, zebrałem powstałe kałuże i powróciłem do dalszego oglądania domu mojej ukochanej.
CZYTASZ
Krew Wróżki ~ Jasper Hale ~
FanfictionNigdy wcześniej nie zastanawiałam się jak chciałabym umrzeć, ale oddanie życia za kogoś kogo się kocha brzmi dobrze. Pff bujdy na kółkach. Wszyscy których kocham już nie żyją albo są nieśmiertelni. Oczy bestii stojącej przede mną błyszczą a usta są...