58. Zbyt ostre lekcje oklumencji

41 2 0
                                    

(poniedziałek 10 listopada 1997)

Snape's POV

Alecto sieje coraz większą propagandę, a Amycus jest coraz bardziej brutalny. Zaczęli stosować kary cielesne, bo Lord im na to pozwolił. Niestety nie mogę się temu sprzeciwić.

Uczniowie są coraz bardziej oburzeni i wnoszą coraz więcej skarg, a ja nie mogę im pomóc, bo muszę być posłuszny Lordowi.

Na szczęście Minerva to rozumie i też jest jej przykro z tego powodu. Oraz Panna Leaf. Reszta nauczycieli jest wrogo nastawiona wobec mnie.

Właśnie siedziałem w gabinecie Albusa Dumbledore'a, gdy niespodziewanie usłyszałem pukanie do drzwi.

– Wejść. – mruknąłem.

Minerva weszła do środka i podeszła do mojego biurka. Oparła się dłońmi o blat.

– Tak? – uniosłem brew.

– Niektórzy Gryfoni zgłosili chęć powrotu do domu. Podobno wychowankowie z innych domów też takową chęć wyrazili.

– Zajmę się tym. – wymamrotałem, przesuwając papiery na drugą stronę stołu.

– Słuchasz mnie w ogóle? – uderzyła lekko dłonią o blat.

Wzdrygnąłem się lekko.

– Ależ oczywiście. – spojrzałem na nią – Uczniowie chcą wrócić do domów. Już Ci powiedziałem, że się tym zajmę. Nie mam teraz czasu, ale go znajdę.

– Kiedy? – niemalże prychnęła.

– W tym tygodniu. Ślizgoni też wyrazili chęć powrotu do domów. I to całkiem sporo ich się nazbierało. Orientacyjnie przynajmniej połowa domu.

– Aż tak dużo? – zdziwiła się.

– Nie dziw się, kiedy są gnębieni, bo każdy myśli, że to ich wina.

– Jakoś do moich uszu jeszcze nie dotarły takowe informacje. – oparła dłonie o biodra.

– A do moich dotarły. Ślizgoni najpierw przychodzą do mnie ze wszelkimi sprawami, a nie do Horacego.

– Ale przecież nie jesteś już dłużej ich opiekunem.

– Przychodzą do mnie, bo mi ufają. Horacego nie znają i nieprędko mu zaufają.

– To taki dobry człowiek! Jak można mu nie ufać? – westchnęła.

– Ślizgoni mają to do siebie, że niełatwo jest nam komuś zaufać, szczególnie, jeśli nie znamy tej osoby. Dlatego też przez jeszcze pewien czas będą przychodzić do mnie ze wszelkimi sprawami.

– Jak sobie chcesz. – poddała się.

Przesunąłem papiery na poprzednie ich miejsce na biurku.

– Jednak powinieneś powiedzieć im, że powinni kierować się ze wszelkimi sprawami do profesora Slughorn'a, a nie do Ciebie.

– Przy najbliższej okazji to zrobię. – kiwnąłem głową – To wszystko?

– Tak. Do jutra.

Wyszła, zamykając za sobą drzwi. Jeszcze dziś wybiorę się na stację, żeby sprawdzić, kiedy jest najwcześniejszy pociąg do Londynu. Może zapytam Miss Leaf, czy chciałaby mi towarzyszyć.

~•~

Na dworze padał śnieg, więc musiałem niestety wziąć zimowe buty. Szliśmy w ciszy, którą przerwała Olivia.

– Nie potrzebujesz przypadkiem pomocy z eliksirami? – zaczęła.

– Wiesz, że Twoja pomoc zawsze się przyda. – mruknąłem.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz