45. Trudne powroty

35 2 0
                                    

(środa 1 i czwartek 2 października 1997)

Draco's POV

Trzasnąłem drzwiami i rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu Potter'a. Nie widać go ale pewnie poszedł w stronę Wieży Gryffindoru. Od razu za nim pobiegłem. Dogoniłem go na końcu korytarza.

– Harry! Czekaj! Kuźwa, musisz tak biec!? – krzyknąłem, gdy byłem kilka metrów za nim.

Odwrócił się gwałtownie i stanął. Podszedł do mnie i złapał za brzegi rękawów mojej marynarki. Spuścił głowę.

– Czego chciałeś? – mruknął ponuro.

– Może nie tutaj?

Wolałbym z nim tutaj o tym nie rozmawiać, ponieważ jest to środek korytarza i ktoś może nas w każdej chwili zobaczyć.

– Słuchaj, śpieszy mi się. – oznajmił stanowczo.

Pozwolić mu iść czy o niego walczyć?

– To ważne. Nie będę spał, jak nie pogadamy.

– Musisz mi grozić?

– Nie dobijaj mnie, proszę. Więcej tego nie zniosę, jak powiesz jeszcze tylko słowo.

Chciałem płakać, ale nie miałem łez w oczach.

– Ron i Hermiona mnie zabiją.

– Jak wrócisz za pół godziny, to będą się cieszyć, że żyjesz. Potter, proszę.

– Mam imię.

– Harry. – powiedziałem tak miękko, jak tylko umiałem.

– Tak, to moje imię. Wiem to.

– Tracimy czas.

Westchnął i odsunął się.

– Idziemy? – spytałem.

Przytaknął i poszliśmy do tej łazienki w najciemniejszej części lochów.

Ledwo zdążyłem zamknąć za nami drzwi, gdy odwrócił się i zaczął mówić.

– O czym chciałeś pogadać? – zaplótł ręce na piersi i spojrzał na mnie z urazą.

Serce zabolało mnie na ten widok ale nie dałem tego po sobie poznać.

– Co o mnie teraz myślisz? – spytałem poważnie ponurym tonem i spuściłem głowę, opierając się plecami o ścianę.

– Nie wiem. – odpowiedział krótko i spojrzał na mnie.

– U-huh. Spoko. – mruknąłem i nie myśląc, co robię, poszedłem do kabiny, w której trzymam ostrza.

Zamknąłem drzwi zaklęciem, żeby nie mógł się do mnie dostać. Wziąłem jeden nożyk i przyłożyłem do mojego nadgarstka. Zawahałem się.

– Nie tnij się! Proszę! Wyjaśnię Ci to wszystko! – był tuż za drzwiami.

Westchnąłem i zamknąłem ostrze w pięści. Oparłem plecy o drzwi.

– Nadal mnie kochasz? – spytałem cicho, gdy nic nie mówił.

– Merlinie, tak! Bardzo!

Mogłem sobie wyobrazić, jak właśnie teraz gestykuluje żywo.

– Ale po prostu... To duża zmiana i no... Trochę to za dużo jak na jeden dzień i nie wiem, jak sobie teraz poradzimy i co z nami teraz będzie. – dodał ciszej i spokojniej.

– A co chcesz, żeby było?

Znowu chciałem płakać. Malfoy'owie nie płaczą, weź się w garść.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz