18. Pogawędka z Malfoy'em

136 9 0
                                    

(niedziela 21 września 1997)

– Siadaj, Malfoy. – rozkazałem mu usiąść na krześle naprzeciw mojego biurka, po czym sam usiadłem.

Usiadł. Jakimś cudem zmienił ubranie na czystsze. Pan Potter też. Nadal był lekko zarumieniony i zawstydzony. Sam był się tak czuł, gdyby ktoś obserwował, jak się z kimś całuję i przytulam.

– A więc? Słucham. – podniósł głowę na moje słowa. Westchnąłem. – Po kolei. Czemu to zrobiłeś?

– Zrobiłem co? – jego głos nie miał zbyt radosnej barwy.

– Malfoy, nie udawaj idioty. Dobrze wiesz o co mi chodzi.

– Wiem, ale nie wiem od czego zacząć, więc byłbym bardzo wdzięczny, jeśli sprecyzowałby Pan, profesorze, od czego dokładniej mam zacząć i o którą część wczorajszej sytuacji Panu chodzi. – jak na ślizgona przystało, niezależnie od sytuacji, wypowiedź zawsze musi być składna i dokładna.

– A więc wyjaśnij mi jeśli łaska, czemu próbowałeś odebrać sobie życie?

– Panie profesorze... – oparł łokcie na biurku i ukrył czoło w dłoniach.

– Malfoy, zadałem Ci pytanie. – siedział w tej pozycji przez dobre kilka minut, próbując głęboko oddychać, nim odpowiedział.

– Czy naprawdę Pan profesor myśli, że przyłączyłem się do Czarnego Pana z własnej woli? Odpowiedź brzmi: nie. Zastanawiał się Pan może, czemu to zrobiłem? Czy ja naprawdę chcę zabić profesora Dumbledore'a?

– Kontynuuj. – powiedziałem powoli, wyrażając głosem zainteresowanie.

Nadal trwał w tej samej pozycji.

– Przyłączyłem się do Niego tylko po to, żeby zostać w końcu docenionym przez matkę i przede wszystkim ojca. Nieważne co bym zrobił, oni i tak zawsze powtarzali mi, że mogłem zrobić to lepiej. Mój ojciec to jakiś pierdolony fanatyk Czarnego Pana. Przepraszam, poniosło mnie. Matka? Odniosłem w ostatnim czasie wrażenie, że robi to, co każe jej ojciec tylko dlatego, że się go boi. Czy ją bił? Nie wiem. Czy mnie bił? Zdarzało mi się dostać od niego laską w brzuch, ale tak naprawdę nigdy nie zrobiłby mi raczej nic bardziej poważnego od  spoliczkowania, co raczej nie zdarzało się często. Ostatnio w ogóle zrobił się jakiś bardziej nerwowy i agresywny. Bardziej zagorzałym poplecznikiem Sam-Wiesz-Kogo. Matka? Nie chciała mu się narażać, więc ślepo go słuchała. Też nie chciałem się narazić na jego gniew. Rozumie Pan? – podniósł głowę.

Przytaknąłem.

– Domyślam się, że to nie jest jedyny powód. – kiwnął głową twierdząco.

– Mam dość patrzenia na tych wszystkich ludzi, którzy stali się Jego ofiarami. Nie chcę na to patrzeć. Właściwie to... Nigdy nie chciałem patrzeć na tych wszystkich ludzi. Może i na początku to lubiłem... Dawało to jakąś dziwną satysfakcję. Patrzenie na cierpienie ludzi, którzy Cię zranili. Ale potem... Miałem i mam tego szczerze dosyć. Naprawdę.

Przyznam, że sam coś takiego na początku odczuwałem. Poczucie możliwości zemsty. Tak. Poczucie zemsty. Zemsty na tych wszystkich ludziach, którzy zrobili Ci krzywdę.

– Dawało Ci satysfakcję poczucie zemsty?

– Na to wygląda profesorze. No ale! – dodał po chwili – Niech mi Pan powie, komu by nie dało?

– To naturalna reakcja, Malfoy. Nic dziwnego. Aczkolwiek po pewnym czasie masz dosyć patrzenia na cierpienie innych, bo sam wiesz, co oni czują i pojawia się coś na kształt współczucia. Albo też druga opcja, zaczyna Ci to nie wystarczać i chcesz więcej.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz