07. Pierwsza walka

201 7 0
                                    

(środa 3 września 1997)

Wstałem rano niemiłosiernie skacowany. Jak zawsze obudziłem się w samą porę na śniadanie. Wypiłem eliksir na kaca i rzuciłem na siebie zaklęcie odświeżające. Już miałem iść na śniadanie, gdy nagle zaatakowały mnie wspomnienia wczorajszego wieczoru. Co ja najlepszego zrobiłem? Muszę iść do Miss Leaf wyjaśnić całą tą sytuację! Wziąłem różdżkę i do niej pobiegłem.

Byłem już lekko spóźniony na śniadanie, więc nikogo nie było na korytarzu. Ledwie zwracając uwagę na otoczenie, zacząłem walić w drzwi Miss Olivii. Nie pukać – walić.

Waliłem bez przerwy, gdy nagle otworzyła drzwi. Złapała mnie za nadgarstek. Gdyby tego nie zrobiła, możliwe, że dostałaby z pięści.

Na jej twarzy malowała się złość. Jej włosy nadal były ułożone w ten sam kok, co wczoraj, ale trochę bardziej rozwalony. Ubrana była tylko w czarny, bardzo puszysty szlafrok sięgający jej do kostek. Nawet nie wiem czy miała na sobie bieliznę.

Wciągnęła mnie do środka, po czym zatrzasnęła drzwi. Spojrzała mi w oczy. Teraz to pewnie w moich było widać szok, który niezmiernie bardzo próbowałem ukryć.

– Czego chcesz, stary nietoperzu? Nie dość Ci, że rano walisz w moje drzwi pięściami? A myślałam, że jesteś nawet miły. – uniosłem prawą brew do góry.

– Przyszedłem wyjaśnić wczorajszą sytuację, Leaf. – powiedziałem spokojnie, jak zawsze chłodnym tonem.

– Ale co tu jest do wyjaśnienia, Severusie? To, że znęcasz się nad uczniami? A może to, że jesteś po prostu okrutny?

Wkurzyłem się. Przyszpiliłem ją do ściany za ramiona i spojrzałem jej głęboko w oczy. Nie chciałem jednak doprowadzić jej do gorszego stanu, niż jest teraz, toteż puściłem jej ramiona. Ręce zaplotłem za plecami.

– Po pierwsze, wcale się nad nimi nie znęcam, tylko pokazuję im, że szkoła to nie bajka. Po drugie nie jestem okrutny o czym sama się wczoraj przekonałaś. – spojrzała na mnie pytająco – Chwila, Ty nie pamiętasz, że wczoraj do Ciebie przyszedłem późnym wieczorem, przytuliłem, a Ty wypłakałaś w moje ramię?

– Nie pamiętam. Pamiętam to, że rzuciłeś na mnie Obliviate i wyszedłeś w pośpiechu.

– No tak... Przecież po pijaku też trzeźwo myślę. Chciałem Ci tylko powiedzieć, że co do wczorajszej sytuacji, to byłem nietrzeźwy, gdy to się stało.

– To wszystko?

– Nie zdążysz już na śniadanie. Ja też.

Odwróciłem się i odszedłem, zdejmując przy okazji z drzwi zaklęcie zabezpieczające rzucone przez Miss Leaf.

Na korytarzu wyczarowałem kawałek pergaminu i pióro z atramentem, po czym napisałem:

"Radzę się pospieszyć. Za 20 minut widzę Cię u mnie w sali na lekcji. Nie moja wina, że niestety nie zdążyliśmy na śniadanie, a przynajmniej Ty. Przygotuj się na plotki i pytania na temat tego, że na śniadaniu nie było nas obojga.

S.S"

Gdy skończyłem, wrzuciłem go przez szczelinę między drzwiami, a podłogą. Postanowiłem postać tam jeszcze trochę, zobaczyć, a raczej usłyszeć jej reakcję. Nie musiałem długo czekać.

– Okrutnik! – usłyszałem po chwili.

Uśmiechnąłem się triumfalnie i odszedłem do siebie, by przygotować salę do lekcji.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz