65. Walc angielski

27 3 0
                                    

(sobota 6 grudnia 1997)

Harry's POV

– Wracamy. – oznajmił – Zabierz te dłonie z mojego tyłka. Potrzymasz go sobie w nocy, jak chcesz.

– Oczywiście, że chcę!

– Ale pod warunkiem, że ja będę mógł potrzymać Twój.

– Będziesz mógł.

Uśmiechnąłem się. Trzymałem go za tyłek! Po raz pierwszy w życiu!

– Wracamy. – odsunął się – Ułóż ręce.

Ułożyłem ręce. Poprawił je. Jego dłonie są tak delikatne, niemalże kobiece.

– Zacznij się poruszać. – rozkazał.

Prawą stopę przesunąłem do przodu. Następnie lewą w lewo i dostawiłem prawą. Potem lewą stopę w tył, prawą w prawo i dostawiłem lewą.

– Nadal romb. Nie bierz tej nogi idealnie przed lewą i później idealnie za prawą. To ma być naturalne. Nie masz chodzić jak modelka na wybiegu w telewizji.

– Wiesz, co to telewizja?

– Oczywiście. Jestem obeznany w wielu dziedzinach.

– Na przykład? – zapytałem.

– Może później Ci opowiem. Chciałeś uczyć się tańca.

– No i chcę dalej.

– To spróbuj jeszcze raz.

Wykonałem raz jeszcze powyższe kroki, licząc pod nosem.

– Ujdzie w tłoku. – oznajmił – I jak dajesz do przodu, to zawsze od pięty.

– Rozumiem. A zatańczysz ze mną?

– Niech Ci będzie. – westchnął.

Podszedł do mnie i ustawił się. Wydał kilka poleceń, jak mam poprawić rękę oraz że głowę mam przekręcić lekko w lewo. Zbliżył się jeszcze odrobinę tak, że stykaliśmy się biodrami.

– Możesz zacząć. – mruknął.

Przesunąłem prawą stopę w przód i postawiłem ja od pięty. Przeniosłem na nią ciężar ciała. Lewą stopą dałem krok w lewo i dostawiłem prawą.

– Trzy... – usłyszałem, jak mruczy.

Uważam, że to słodkie, że mruczy podczas tańca.

Lewą stopę przesunąłem w tył, po czym przeniosłem na nią ciężar ciała. Potem prawą w prawo i dostawiłem lewą. Lecz Draco nie przestał. Położył policzek na moim ramieniu i zaczął powtarzać krok. Nie miałem zbyt wielkiego wyboru, więc zacząłem robić to, co on, czyli wszystko od początku.

Powtórzyliśmy to paręnaście razy, nim podniósł głowę i powiedział:

– Nie jest źle.

– Um... Dziękuję.

– Tylko? – uniósł brew.

– A co chcesz, żebym zrobił?

Przycisnął swoje usta do tych moich. Był to delikatny pocałunek. Oderwał się po chwili i powiedział:

– Tego.

– To sobie to weź.

– Jednak masz w sobie coś ze Ślizgona.

– Wątpiłeś w to? – zapytałem.

– Mam momenty zwątpienia.

Złapał mnie za kołnierz swetra, po czym przyciągnął do siebie. Cmoknął mnie w usta. Uśmiechnął się szeroko. W jego oczach były iskierki miłości i radości. Uśmiechnąłem się także.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz