(sobota 6 września 1997)
Nie spałem dobrze ostatniej nocy. Jak zawsze. W tym samym ubraniu, co wczoraj zasnąłem, poszedłem do Leaf. Było bardzo wcześnie, więc nikt nie zobaczyłby mnie na korytarzu.
Byłem około 15 minut przed czasem. Zapukałem, a raczej walnąłem pięścią w drzwi. Oparłem o nie głowę. Nie minęło dużo czasu, gdy ku mojemu zdziwieniu, otworzyła. Byłem ledwie przytomny, przez co dosłownie wpadłem jej w ramiona. Złapała mnie. Wciągnęła mnie do środka i rzuciła odpowiednie zaklęcia na drzwi.
Opierałem się o ścianę, stojąc ze spuszczoną głową, gdy położyła swoją rękę na moim ramieniu.
– Severusie, wszystko w porządku? – niezbyt przytomnie na nią spojrzałem. Patrzyła na mnie.
– Tak... Tak jasne. Nie masz się o co martwić. – odparłem równie ledwie przytomnie.
– Na pewno? – dalej na mnie patrzyła i nie spuszczała ze mnie wzroku.
Po tym wzięła mnie za rękę, drugą oplotła w pasie i zaprowadziła do – jak myślę – jej składziku na eliksiry.
Posadziła mnie na stojącym tam krześle.
– Mogę? – zapytała, pokazując bandaże na moich rękach.
– Tak. Nie krępuj się. – zacząłem odzyskiwać przytomność. Powoli odwinęła bandaże.
– Jest gorzej, niż myślałam.
– Ale i tak nie ma tragedii. Nie przesadzaj. Mogło być gorzej. Zrobiłaś, co do Ciebie należało, resztą mogę zająć się sam. – no dobra, głębokie nacięcia na rękach nie zachęcały.
– Nie powinieneś dzisiaj prowadzić lekcji. Możesz stracić przytomność.
– Nie dramatyzuj. Nic mi nie będzie. Widzisz? – spojrzałem na nią – Jestem w pełni świadomy i przytomny.
– I tak nie powinieneś prowadzić lekcji. – Merlinie, czy ona musi być taka uparta?
– Sam się sobą zajmę. Wystarczy, że uratowałaś mi wczoraj życie. Nie jestem w aż tak dramatycznym stanie.
– Ale jesteś uparty, Severusie. – pokręciła głową – Jak do mnie przyszedłeś, byłeś bardziej nieprzytomny niż przytomny.
– Byłem i już nie jestem, jak możesz zauważyć. – wstałem. – Żegnam. Resztą zajmę się sam. Nie jestem w aż tak ciężkim stanie, na jaki Ci się wydaje. – wyszedłem.
– Severusie Tobiasie Snape! – zatrzymała mnie przy drzwiach i przycisnęła do ściany. Spojrzała mi w oczy. – Po prostu się o Ciebie martwię. Masz na siebie uważać. Teraz idź. – spuściła głowę i zamknęła oczy.
Objąłem ją rękami. To... To się chyba nazywa przytulanie? Tak. Chyba tak. A więc przytuliłem ją. Sam się tego po sobie nie spodziewałem.
– Dziękuję i nie musisz. – wyszedłem.
~•~
Po powrocie do swoich komnat, postanowiłem poszukać swojej różdżki i doprowadzić się do porządku. Po złamaniach oraz skręceniach nie było prawie śladu. Zostały tylko rany na rękach. No i rozcięty policzek i brew, ale przecież po coś istnieją zaklęcia maskujące, nieprawdaż? Różdżka – tak jak się domyślałem – była w tylnej kieszeni.
Podjąłem próbę rzucenia zaklęcia maskującego. Zaraz potem mało nie upadłem na ziemię. Ale udało mi się. Wyglądając jak zazwyczaj, poszedłem na śniadanie.

CZYTASZ
𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc
FanficCo, gdyby w życiu Severusa po latach pojawił się ktoś inny? Ktoś tak samo poraniony jak on? Severus podczas wakacji, będąc na Spinner's End, spotyka Olivię Leaf, która, jak się później okazuje, jest jego nową asystentką w Hogwarcie. Co tak bardzo j...