03. Pierwsza wizyta

362 15 2
                                    

(koniec sierpnia 1997)

Znalezienie jej domu nie zajęło mi zbyt wiele, ponieważ dosyć często przechadzałem się tymi uliczkami, kiedy byłem dzieciakiem.

Trochę nieśmiało, ale szybko zapukałem do drzwi. Gdy nie otworzyła, zapukałem drugi raz, pewniej. Już miałem odchodzić, gdy otworzyła mi.

Miała na sobie tylko czarny ręcznik, a jej włosy były mokre i rozpuszczone. Wyglądała bardzo pociągająco, jednak poczułem się nieco niezręcznie.

Nieśmiało zaprosiła mnie do środka i zaprowadziła do salonu, po czym odeszła się ubrać.

Jej mieszkanie było urządzone
w starym stylu w kolorach czerni, zieleni i bieli. Jednak ma dobry gust.
W salonie przy ścianie na lewo była czarna skórzana kanapa, naprzeciwko niej dwa czarne skórzane fotele, między którymi stała prostokątna ława z sosny. Na ścianie na prawo były regały z książkami. Na lewo
od kanapy był kominek z kamienia
w którym palił się ogień. Usiadłem
na kanapie z dala od kominka.

Przyszła ubrana w długie białe dżinsy i szary T-shirt. Jej włosy nadal były mokre i rozpuszczone.

– Co Pana do mnie sprowadza? – zapytała dość miękkim głosem – Mam nadzieję, że to coś ważnego.

Położyłem kopertę z listem na stole. Wzięła ją, otworzyła i zaczęła czytać. Kiwała głową, gdy czytała. Gdy skończyła popatrzyła na mnie.

– Jeśli nie masz pytań, to chętnie wróciłbym do siebie. Mam parę eliksirów do zrobienia. – rzuciłem, powoli wstając od stołu i zmierzając do drzwi.

– Chciałabym, żebyś opowiedział mi nieco o Albusie, jeśli to nie problem.

– Jest stary, potężny i wkurzający,
o czym już zapewne sama wiesz. – odpowiedziałem niechętnie, kładąc dłoń na klamce.

– Nie da się również zaprzeczyć temu, że jest bardzo gadatliwy oraz że jego pomysły są czasem bardzo dziwne. – odpowiedziała pewnie, wychodząc do kuchni.

– Jednak jesteś inteligentniejsza
niż myślałem, Panno Leaf.

Nie musiałem widzieć, że się wkurza, żeby to wiedzieć. Wyszedłem prędko, lekko trzaskając drzwiami, żeby wiedziała, że wyszedłem.

Poszedłem do siebie. Musiałem nadal uwarzyć parę eliksirów, a nie miałem składników, więc musiałem wybrać się na ulicę Pokątną.

~•~

Wszedłem do sklepu i zacząłem wybierać potrzebne składniki.

Właśnie wychodziłem ze sklepu,
gdy nagle na siebie wpadliśmy.
Tak, to była Olivia.

– Przepraszam. Nie zauważyłam Pana. – nawet na mnie nie spojrzała.

– Już dobrze, Leaf. Nic się nie stało. – zdziwiła się, gdy zobaczyła, że to ja.

Odszedłem szybko, wymijając ją
i zostawiając ją tam samą.

~•~

Gdy doszedłem do Dziurawego Kotła, spostrzegłem, że skończył mi się już proszek Fiuu. Za moment przyszła Leaf. Niezręcznie było mi prosić ją o pożyczenie proszku, jednak musiałem to zrobić.

– Leaf, pożyczyła byś mi może trochę proszku Fiuu? – zapytałem, patrząc jej w oczy, co spowodowało u niej lekki niepokój.

– Pod warunkiem, że pozwoli się Pan zaprosić na herbatę. – odpowiedziała, próbując brzmieć pewnie.

Niechętnie się zgodziłem, nie mając większego wyboru i przeniosłem się do swojego mieszkania.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz