70. Malinkowe problemy

37 2 0
                                    

Maraton 02/03

!!! znowu scena 16+, bardzo podobna do poprzedniej!!!

(środa 17 grudnia 1997)

Draco's POV

Oderwałem się całkowicie od jego klatki dopiero po jakichś może dziesięciu minutach. Przynajmniej połowa jego klatki była pokryta moją śliną.

– Teraz moja kolej. – mruknął.

Współpracując ze sobą, zamieniliśmy się miejscami.

– Ale na pewno chcesz te malinki? – zapytał.

– Nie gadaj tyle, tylko je rób, Potter. – warknąłem.

Zaczął ssać moją skórę na klatce. Wciąż jestem zdziwiony, że moje blizny go nie obrzydzają.

Na przemian ssał, lizał i całował moją skórę. Jest boski. Musiał już to kiedyś robić. Tak bardzo chciałem jęknąć, ale moja samokontrola mi nie pozwalała na takie posunięcie.

– Uhm, Draco? – zaczął.

– Tak? – mruknąłem.

– Podoba Ci się?

– Jesteś boski. Naprawdę. A jeżeli mówię Ci, że jesteś boski, to jesteś bardziej niż boski, bo ja bardzo rzadko prawię komplementy.

– To miało oznaczać "tak"?

– Tak. Wiesz, co chciałbym zrobić? – powiedziałem.

– Nie, nie wiem.

– Chciałbym jęknąć, ale boję się, że Lupin nas usłyszy.

Wziął moją różdżkę i rzucił zaklęcie wyciszające. Dziwne, że ta różdżka z nim współpracowała, bo nasze charaktery to dwa przeciwieństwa.

– Teraz możesz jęknąć. – oznajmił, odkładając moją różdżkę na szafkę nocną.

– Jak znowu zaczniesz robić mi malinki, to to zrobię.

Sekundę później jego usta były na moim brzuchu. Zaśmiałem się, bo łaskotało mnie to. Też się zaśmiał. Matko, jak ja kocham jego śmiech. Powrócił jednak do całowania i lizania mojej skóry. Nie musiał długo tego robić, bo jęknąłem.

– Teraz ja chcę usłyszeć TWÓJ jęk. – powiedziałem pewnie.

– Chciałbyś. – prychnął.

– Tak i dostanę to, czego chcę.

Zamieniłem nas miejscami sprawnie i zacząłem lizać, całować i ssać jego klatkę i brzuch. Zassałem mocniej w pewnym momencie i jęknął cicho. Nie oderwałem się. Chcę, żeby miał malinkę.

Tuż po tym, jak się oderwałem, położyłem się obok niego.

– Miałeś dać mi swój golf. – zaczął.

– To muszę się w nim dzisiaj przespać, żeby pachniał mną. I chcę Twój sweter. Ten paskudny, szary.

– To mój ulubiony!

– Teraz Twoim ulubionym swetrem będzie ten, który Ci jutro dam.

– Mam taką żółtą koszulę, jak chcesz. Jest tak paskudna, że nigdy nie miałem jej na sobie.

– Oddasz mi ją. Ale prześpisz się w niej dzisiaj. Daruj sobie sweter, chcę koszulę.

– Dobrze. – zaśmiał się.

Wstaliśmy i wygrzebaliśmy z torebki w koraliki jeden z moich golfów i tę jego koszulę. Rzeczywiście, jest paskudna. I za duża na niego o parę rozmiarów. Jak ją założył, to sięgała mu do połowy ud. Nałożyłem swój golf. Trochę trudno jest mi oddawać go Harry'emu, ale chcę to zrobić, jeżeli ma mu to poprawić humor.

𝐑any 𝐏rzeszłosci || drarry, ss x oc Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz