|•26•|Felix

119 8 7
                                    

- Mocniej, Lix. - wysapał pomiędzy pchnięciami Changbin. Słuchając się grzecznie mojego malucha, zmieniłem kąt, po czym chłopak doszedł kilka sekund później. Sam dołączyłem do niego, czując jak zalewa mnie fala czystej rozkoszy.

Wysunąłem się z idola, a on padł na brzuch z jękiem. Nie poruszając się nawet o milimetr, podziwiałem Changbina z góry. Umięśnione uda, zgrabny tylek, idealnie zarysowane plecy i do tego ta buźka, która doprowadzała mnie do szału. Był piękny, co tylko powodowało, że moje serce wybijało szaleńczy rytm.

- Skurcz cię złapał? - zapytał, otwierając zmęczone powieki. Patrzył na mnie kątem oka, a ja uśmiechnąłem sie lekko i pokręciłem głową. Następnie wstałem z łóżka, zdjąłem prezerwatywę i wrzuciłem ją do kosza. Chwyciłem za koc, który wisiał do krześle, po czym wróciłem do idola.

Położyłem się obok niego, po czym okryłem nas szczelnie kocem, aby idol nie zmarzł. Jednak to było za mało.

- Chodź do mnie, Binnie. - wsunąłem ramię pod jego głowę, chcąc zachęcić go do położenia się na mojej piersi. Chłopak mozolnie, przeniósł się wyżej, ale gdy tylko poczułem dobrze znajomy mi ciężar, odetchnąłem szczęśliwy. Otoczyłem go ramionami i pocałowałem w czubek głowy. - Śpij, malutki. Śpij i odpoczywaj.

***

Gładziłem Changbina po plecach, wsłuchując się w jego cichy oddech. Jednak jak w transie co chwila, całowałem jego dłoń, którą trzymałem w swojej. Nie mogłem także powstrzymać się od wdychania cytrusowego zapachu jego włosów. Byłem niczym szczeniak, który cieszy się na powrót swojego opiekuna.

Czułem się jakbym dotykał nieba mając go przy sobie. Nigdy nie przypuszczałbym, że kiedykolwiek będę się tak czuł przy osobie, która nie jest Jeonginem.

Najostrożniej jak potrafiłem wysunąłem się z objęć idola. Okryłem go dokładnie kołdrą, po czym ubrałem się i wyszedłem z pokoju. Oparłem się o drzwi, ciężko wzdychając. Czułem się jakbym żył w innej rzeczywistości. Muszę stwierdzić, że jestem pierwszy raz szczęśliwy. Gdy umarła mama nie potrafiłem odnaleźć radości w niczym i w nikim. Jednak ta osoba za drzwiami sprawiała, że zaczynałem zupełnie inaczej spoglądać na świat.

Z rozmyślań wyrwało mnie cichy dźwięk, świadczący o tym, że ciasto właśnie się upiekło. Zszedłem do kuchni i wyjąłem ciasto. Odstawiłem na stół, żeby ostygło, a sam zająłem się przygotowaniem masy do udekorowania wypieku.

***

Wstawiałem naczynia do zmywarki, gdy usłyszałem ciche kroki na schodach. Obejrzałem się i dane mi było zobaczyć bardzo rozkoszny widok. Ubrany w dresy oraz moją bluzę ze stręczącymi we wszystkie strony włosami wyglądał uroczo. Przecierając oczy uśmiechnął się do mnie słodko.

- Wyspałeś się? - zapytałem, wyciągając ręce przed siebie. Od razu Changbin podszedł i wtulił się w moje ciało. - Jak się czujesz?
- Nadal zmęczony, ale już jest lepiej. Co tak ładnie pachnie? - zmienił temat. Wskazałem palcem na stół, gdzie stało udekorowane ciasto. - To chyba ja powinienem się pytać czy wszystko jest w porządku.
- Co masz na myśli ? - spytałem, odsuwając od siebie Changbina, aby zobaczyć jego twarz.
- Piekłeś, więc co się dzieje?
- Ach, to... - załapałem się za kark ze skrępowania. - Trochę stresowałem się twoim przyjazdem. Chcę, żebyś dobrze się tu czuł i miło wspominał ten czas.

Nastała cisza po moich słowach. Patrzyliśmy sobie w oczy, a ja czułem jak moje serce zaczyna bić szybciej. Chciałem na zawsze zatrzymać tą chwilę. Podniosłem rękę i delikatnie założyłem kilka kosmyków włosów za ucho, które opadły mu na czoło. Jednocześnie chcąc nie chcąc moje spojrzenie padło na jego kształtne usta.

Czy powinienem?
Czy jesteś gotowy?
Czy on jest tym, który powinien to otrzymać?

Zaczynałem coraz bardziej się spinać im bardziej moje myśli krąży wokół skosztowania ust Changbina.  Przerażała mnie myśl, że miałbym zainicjować pocałunek, bo wstyd się przyznać, ale mimo moich licznych przygód nigdy się nie całowałem. Obawiałem się, że gdybym to zrobił na starcie bym coś zjebał, przez co idol uznałby mnie za totalnego przegrywa. Jednak chęć zrobienia tego było zbyt wielka.

Odetchnąłem głęboko i delikatnie ująłem w dłonie twarz Changbina. Chłopak widząc to uniósł jedną brew do góry, jakby zastanawiał się co zamierzam zrobić. Przełknąłem ślinę i ostrożnie zacząłem zbliżać twarz do tej, która śniła mi się po nocach.

- Yongbok, co ty... - zaczął Changbin, jednak odchylił głowę, gdy usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi frontowych.

- Felix! Wróciłem! - usłyszałem głos ojca, a idol jak oparzony odskoczył ode mnie na bezpieczną odległość. Szybko poprawił włosy, jednak nadal na jego głowie panował istny bałagan. Śliczny...

- Dzień dobry panu! - przywitał się grzecznie, gdy zza rogu wyłonił się ojciec. Jego spojrzenie przechodziło z Changbina na mnie i z powrotem. W sumie mogłem mu powiedzieć o przyjeździe chłopaka...

- Witaj Changbin, cóż za niespodzianka. - odezwał się ojciec po chwili niezręcznej ciszy.
- Yongbok nie powiedział, że go odwiedzę? Przepraszam w takim razie za kłopot. - odpowiedział idol. Tata słysząc moje prawdziwe imię otworzył szerzej oczy.

- Ż-żaden problem. - zająkał się, po czym spojrzał na mnie badając zapewne moją reakcję. Ja natomiast oparłem się tylko o blat zrelaksowany. - Dobrze cię widzieć, chłopcze.
- Pana również dobrze jest zobaczyć.
- Mów mi Mark. - stwierdził, po czym jakby otrząsnął się z transu, podszedł do idola. Wyciągnął rękę, która ten ochoczo uścisnął. - Może zjemy razem kolację?

Idol jakby szukając odpowiedzi spojrzał na mnie. Uśmiechnąłem się do niego ciepło, po czym pokiwałem głową.

- Z wielką chęcią.

___________________
29.07.2024

Because You 2 •|changlix hyunin|•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz