42. Zgaście to pierdolone światło

228 9 2
                                    

Czułem jak cały się telepię, kiedy po piętnastu minutach lekarz wyszedł z jedną z pielęgniarek z sali, w której leżała Janowska. Bałem się o swoją partnerkę, jednocześnie nadal się obwiniając o zaistniałą sytuację. Maciek od razu podszedł do medyka, który uśmiechnął się łagodnie.

- Jak panu mówiłem, pańska siostra była w stanie śpiączki. Mimo, że nikt z nas nie podawał jej leków, aby ją wybudzić, aparatura zaczęła wariować, ponieważ organizm pacjentki sam zaczął to robić. Obecnie pielęgniarki sprawdzają czy wszystko z nią w porządku- powiedział klepiąc Janowskiego po ramieniu. Poczułem jak z mojego serca odpada sporych rozmiarów kamień. Lara żyła, ba była przytomna.- Do rana powinniśmy ją przenieść z OIOMu na normalny oddział.

- Można do niej wejść?- spytał Maciej.

- Maksymalnie dwie osoby, ale to dopiero jak pielęgniarki od niej wyjdą. Teraz państwa przepraszam, ale idę na obchód. Niespodziewane wybudzenie pani Janowskiej nas trochę przeorganizowało.

Zaczekaliśmy dwadzieścia minut, aby pielęgniarki spokojnie zrobiły wszystkie pomiary oraz sprawdziły monitory. Przez szklaną szybę w drzwiach widać było, że Lara odpowiadała im na pytanie, albo krótkimi zdaniami, albo kiwnięciami głowy. W końcu obie kobiety wyszły z jej sali, pozwalając nam na wejście.

Wraz z Maćkiem przekroczyłem próg sali, a Lara zmrużyła oczy. Westchnęła, naciągając kołdrę na głowę, na co lekko się uśmiechnąłem. Było to dla niej typowe, gdy ktoś kazał jej wstawać wbrew jej woli. 

- Zgaście to pierdolone światło, bo przysięgam, że takiego światłowstrętu dawno nie miałam- warknęła, co dało znak, że nic się w niej nie zmieniło.

- Junior kurwa, jeszcze raz taki numer wykręcisz, a osiwieję- powiedział Maciek, odkrywając głowę siostry.- Zresztą nie tylko ja. Fornal to samo, Liv, Krzychu, Wojas, Aśka, Tajski... Młoda zakaz na jazdę w stronę Krakowa- rzucił, lekko się uśmiechając.

- Nie mam zamiaru tam jechać, choćby była okazja by zajebać tam Drabika- powiedziała, unosząc lewy kącik ust.- A autostradą w stronę Katowic jechałam ostatni raz... Tak na marginesie, który dziś mamy?- zapytała na co jej odpowiedziałem. Zegarek wskazywał blisko północ, więc dodanie, że prawie i powiedzenie następnego dnia wydało mi się odpowiednie. Mimo, że godziny odwiedzin dawno temu się skończyły, to lekarz przymknął oko na pobyt mój, Maćka oraz Asi w szpitalu.

- A to zdążę na play offy- rzekła, na co Maciek zgromił ją wzrokiem.- Czuję się zajebiście, chcę stąd wyjść. Jak jeszcze raz będę miała z tą starą raszplą rozmawiać to chyba pierdolce dostanę.

- I widzisz Tomek, z nią tak jest ilekroć jest chora lub w szpitalu. Myśli o sezonie i drużynie, a nie o swoim zdrowiu- rzucił Maciek, na co Lara szturchnęła go. 

- Słyszałam to. Maciek jedź do domu, bo do Cardiff musisz dolecieć- powiedziała, przecierając twarz dłonią.- No co się patrzysz jak ciele na malowane wrota? Wypad spać, albo poproszę lekarza o to by cię ochrona wyprowadziła.

- Jędza.

- Miło mi Lara jestem- powiedziała, a ja zaśmiałem się na wymianę zdań rodzeństwa.- No idź stąd. Nic mi nie grozi, żyję. Wychodzi, że moja śpiączka trwała jakieś trzy dni? No, więc skończ mówić, żeś się stęsknił.

- Jak ci Cherry przywalę, to ci się przypomni walka o mistrzostwo świata juniorów z Drabikiem- burknął Maciek, obejmując siostrę.- Dobra masz rację. Ale, po powrocie z Cardiff i Krosna robię ci nalot.

- Tak jest szefie- rzuciła, blondynka, a brat pocałował ją w czoło.- Idź już, bo twoje bycie miłym śmierdzi z kilometra.

Maciek wyszedł z sali, a ja podszedłem do łóżka, na którym leżała Lara. Złapałem ją za rękę, próbując ułożyć sobie w głowie co chcę powiedzieć, ale nie umiałem tego zrobić. Lara była dla mnie o wiele ważniejsza niż jakakolwiek moja dziewczyna kiedyś. Dawniej sądziłem, że to Monika była moim ideałem, ale wychodziło na to, że była temu daleka. Moim ideałem okazała się blondynka, jeżdżąca po lekko sto kilometrów na godzinę na motocyklu bez hamulców, z masą tatuaży na ciele oraz zadająca się praktycznie z samymi facetami.

________

Po przebudzeniu pierwsze co chciałam zrobić, to zadzwonić do Tomka, żeby przeprosić, go za nie dotarcie na miejsce. Zaraz potem uświadomiłam sobie, że wypadek wcale nie był moim snem, a ja nie byłam w swojej sypialni, tylko w szpitalu. Łeb bolał mnie niemiłosiernie, w zasadzie mogłabym to porównać do kaca, jaki towarzyszył mi po mojej osiemnastce. Tyle, że tego bóli nie powodował wypity dzień wcześniej alkohol.

- Wiadomo coś w sprawie tego chuja Tomaszewskiego?- spytałam Tomka, ściskając jego dłoń.

- Usłyszał zarzuty. Czekają jeszcze na to aż pójdzie informacja o twoim stanie zdrowia, aby ewentualnie dodać kolejne.

- Patrząc na to, że mam przebite płuco i złamane żebro to żyć będę. Na upartego będę w stanie pojechać w meczu z Częstochową dwudziestego pierwszego.

- Czy ty jesteś poważna? Kobieto prawie się przekręciłaś, byłaś nieprzytomna kilka dni...

- Tomek uspokój się. Jeździłam już ze złamanym żebrem i przebitym płucem. Nawet mistrzostwo z nimi zdobyłam. Dam radę- powiedziałam, układając dłoń na jego policzku.- Uwierz mi, że nie z takimi urazami dawałam radę. Tai jak się za dzieciaka uparł to z połamaną nogą jechał. 

- Po prostu boję się, że coś ci się stanie.

- Bać to powinien się Tomaszewski i jego siostra. Drabik w sumie też, bo jak wyjdzie, że miał z nimi kontakt to jego reputacja ucierpi jeszcze bardziej. 

Tomek nie wiedział do czego piłam, ale jakby poszukał w artykułach na temat mojego eks wszystko by mu się wyjaśniło. Jego dobre imię nie istniało od dnia, gdy przyznał się ile wziął wlewu. Proste było, że gdyby się nie przyznał i nie podpisał pod papierami, nie zostałby zawieszony. Jednak Maks o tym nie pomyślał i wyśpiewał wszystko, co go tylko pogrążyło.

Zresztą w bliskim mi świecie było wiele anomalii, do których nie musiałoby dochodzić gdyby nie zachowanie zawodnika.

Może i przez początkowy okres, gdy Drabik się do mnie nie odzywał cierpiałam, a potem po tym jak jego zdrada wyszła na jaw, ale gdyby nie to, pewnie nadal tkwiłabym w miejscu nie rozwijając się pod wieloma względami. Od rozstania z Maksem poprawiła się moja jazda, znalazłam osobę, która mnie rozumie na wielu płaszczyznach, jestem w stanie sama wyłapywać swoje błędy. Jak to mówią, każde zdarzenie daje ci doświadczenie.

- Tomek?

- Hm?

- Kocham cię idioto. Wiem, że jestem raczej słaba w okazywaniu uczuć, a jak już to robię to na pokrętny sposób, ale chcę żebyś wiedział- szepnęłam, na co siatkarz się uśmiechnął.

______

Lara żyje więc mnie nie zabijać.

Mam smutną wiadomość- epilog puka do drzwi.

Jeśli ktoś nie wie wleciała nowa książka: Partners in Crime| M.Schumacher/G.Russel

I Can't Pretend to Forget You|  T.Fornal /M.DrabikOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz